Gasidło zdusiło płomień kolejnej świecy; w pokoju zostało ich jeszcze kilka. Za oknem zdążyło się już ściemnić. Ksenia podeszła do kolejnej świecy, ale zawahała się, gdy zobaczyła leżący obok na stoliczku Koran w brązowej skórzanej oprawie. Drżącymi rękami wzięła księgę i otworzyła ją na losowej stronie.
"Zaleć niewiastom, aby spuszczały oczy, aby strzegły swej czystości, i tylko to ze swego ciała okazywały, co powinno być odkryte".
Dziewczyna zgarbiła się i pociągnęła nosem, odpędzając mruganiem łzy z oczu. Czy to od tej pory miała być jej wiara? Jakże miała jej przestrzegać, kiedy odebrano jej wolę i zmuszono do codziennego cudzołożenia? Kurczowe trzymanie się chrześcijaństwa było niewiele lepsze, skoro według zasad swojej rodzimej wiary również dopuszczała się grzechu, łamała szóste przykazanie. Litościwy Bóg, o jakim uczyła się w kościele, wybaczyłby jej - w końcu grzech to czyn popełniony świadomie i dobrowolnie - ale czy mogła nadal wierzyć w jego litość, skoro nie ocalił jej przed tym losem?
Wystraszona własnym bluźnierstwem w myślach, zatrzasnęła Koran i odłożyła go na miejsce, po czym upadła na kolana i przeżegnała się.
- Boże, proszę, zabierz mnie stąd. Ratuj moją wiarę! Chcę w Ciebie wierzyć, chcę Cię kochać, z całego serca pragnę dołączyć do Ciebie w niebieskiej chwale! Uratuj mnie! Wiem, że choć to wydaje się niemożliwe, Ty potrafisz tego dokonać! Pozwól mi wrócić do domu, a wstąpię do klasztoru i do końca życia będę głosić Twoją chwałę! Zawierzam ci, tylko daj mi znak! Daj mi znak, że mnie uratujesz!
Mówiąc to, wpatrywała się w okno, na którym pojawiały się pierwsze gwiazdy. Usiłowała wśród nich dostrzec jakąś, która by się wyróżniała, ale na niebie nie było nic niezwykłego.
- Zawierzam ci. - Przymknęła powieki. - Panie, zawierzam ci. Przebacz mi, że wyparłam się ciebie i przyjęłam obcą wiarę. Wiesz przecież, że nie zrobiłam tego ze wstydu ani strachu, ale po to, by sabotować działania tych heretyków! Daj mi jakiś znak, Boże!
Cisza. Otaczała ją cisza przerywana cykaniem świerszczy i szelestem liści powiewających na wietrze. Gdy Ksenia otwarła oczy, wypuściła z nich potoki łez.
- Milczysz? Więc porzuciłeś mnie tutaj? - wyłkała. - A może po prostu nigdy nie istniałeś? Błagam, daj mi jakiś znak!
Czekała długo, klęcząc na zmiętej pościeli, którą zdjęła chwilę wcześniej z łóżka Salaha i założyła nową, ale nie doczekała się. Świat wokół milczał i układał się do snu zwyczajnym, codziennym trybem. Gwiazdy wciąż świeciły nieruchomo na niebie, obojętne na jej krzywdę, obojętne jak sam Bóg.
- Milczysz - powiedziała wreszcie. - Milczysz... A ja byłam głupia.
Wstała z klęczek i złożyła pościel, po czym podeszła do misy z wodą, gdzie umyła ręce i twarz. Następnie odszukała dywanik Salaha i rozłożyła go przed sobą. Klęknęła na nim, po czym wykonała niezgrabny pokłon - pogrążony w ciszy pokój zdawał się przyglądać jej poczynaniom okiem krzywo ułożonego na blacie Koranu.
- Bismillah al Rahman al Rahim - wyszeptała Naval, rozpoczynając nową drogę życia. Była zwrócona w stronę Mekki, więc tyłem do okien, które w tej części pałacu wychodziły na południe. Gdyby nie to, może zauważyłaby zaczynający się właśnie, nietypowy dla tej pory roku, deszcz meteorytów.
***
Gęste oklaski nagrodziły występ Amiry i trzech pozostałych tancerek. Kiedy umilkły, Ibrahim podniósł się ze swojego siedzenia na znak, że chce coś ogłosić.
- Bardzo miło mi tu was wszystkich przyjmować! - zawołał. - Większość z was już niejednokrotnie siedziała w tej sali z tej czy innej okazji. Jak wiecie, mam w moim pałacu jeszcze cztery takie, które by się nadawały na dzisiejszą okazję, ale zebrałem was w tej. Zapewniam, że nie bez powodu!
CZYTASZ
Niewolnica
AdventureXVII wiek, południowy zachód Półwyspu Arabskiego. Zbuntowana polska szlachcianka, która przez brawurę podszytą głupotą dostała się do niewoli tatarskiej, oraz arabski książę, który nienawidzi niewolnictwa, a od typowo męskich zajęć woli muzykę i poe...