<***>
Wytrzymałam dokładnie dwa dni.
Tyle byłam w stanie znieść, nie mówiąc o swoich uczuciach nikomu.
Spanie razem już się nie powtórzyło. Nie pozwoliłam sobie poczuć potrzeby, by pójść spać do Logana i powtarzałam sobie, że wcale się nie przyzwyczaiłam do jego ciała przy swoim, kiedy zasypiałam. W efekcie chodziłam niewyspana i w środę miałam dosyć wszystkiego i wszystkich.
W pracy byłam raczej bierna. Milczałam, gdy Benjamin próbował nawiązać ze mną jakąkolwiek rozmowę. Po prostu nie miałam ani siły, ani chęci by z nim debatować, bo musiałabym udawać, że wszystko było okej, a nic, kuźwa, nie było okej. Moje życie było dalekie od bycia w porządku.
Cały środowy poranek spędziłam na zastanawianiu się, czy to, co chciałam zrobić, było dobre; czy nie przyniosłoby Loganowi i mnie problemów, gdyby ta informacja obiegła lokalne gazety i stacje radiowe. Jednak po całym dniu zastanawiania się, podjęłam to pieprzone ryzyko. Nie wytrzymywałam sama ze sobą i ze swoimi myślami, a próby Hayesa, by spędzać ze mną więcej czasu, mnie wykańczały. Byłam zmęczona moimi emocjami i uciekaniem przed mężem.
Po poniedziałkowej akcji w biurze trochę zdystansowałam się od Logana. Nie mogłam przebywać z nim dłużej, niż to było konieczne. Ograniczałam się do jedzenia z nim kolacji, wspólnego sprzątania i krótkich rozmów – jak minął dzień? Szybko uciekałam do swojej sypialni, zamykając się tam na wieczory. Ani razu nie wyszłam, by pójść z nim spać, choć potrafiłam się przekręcać w łóżku aż do późnych godzin nocnych, tudzież wczesnych godzin porannych.
Poza tym odnosiłam wrażenie, że Logan stał się dziwnie spięty i smutny. Albo siedział z głową schowaną między ramionami, albo z napiętymi plecami. Chodził zamyślony, często wykazując ignorancję do otaczającego go świata. Jedynie, gdy byłam w pobliżu, wykrzesywał z siebie trochę energii, choć nawet to nie ukrywało tego, że jego oczy przestały się błyszczeć, a uśmiech był wymuszony. Kilka razy zapytałam, czy coś się działo, ale zawsze zbywał mnie machnięciem ręki. Przestałam pytać.
Co najdziwniejsze, Hamilton nie pojawił się w naszym progu ani razu.
Czwartkowy poranek był dniem, w którym obudziłam się z pewnością, że powiedzenie o moich uczuciach osobie postronnej było dobrym pomysłem. Jak zwykle ogarnęłam mieszkanie, wyprowadziłam psa na spacer i zrobiłam jednocześnie zakupy, a potem przygotowałam obiad dla Logana. Pomimo wszystkiego nie potrafiłam nagle przestać dla niego gotować. Gotowanie było tym, co nas połączyło i ugruntowało naszą relację. Nie umiałam tego porzucić z dnia na dzień.
Wyszłam do pracy, przetrwałam powitania z współpracownikami i Benjaminem, który coraz częściej proponował mi wyjścia na kolejne piwo. Nie miałam głowy do tego, by wyłazić gdzieś z nim na cokolwiek. Moje myśli zajmował inny mężczyzna; taki, którego w ogóle nie powinno być w tej kategorii. Odbębniłam swoje obowiązki i poinformowałam Kane’a, że odbieram przerwę na lunch i wychodzę.
— Z mężem? — spytał gorzko.
— Nie twoja sprawa, kolego — odparłam. — Wrócę za godzinę.
Opuściłam budynek stacji i pokierowałam się w umówione miejsce. Pogoda dopisywała, więc już z daleka dostrzegłam przyjaciółkę, która siedziała w letnim ogródku naszej ulubionej restauracji. Podeszłam do niej i przywitałam całusem w policzek.
— Cześć, długo czekasz? — spytałam, zajmując miejsce naprzeciwko niej.
— Nie ma znaczenia. — Machnęła lekceważąco dłonią. — Andrea jest w pracy, a mi się nudziło w domu. Dobrze, że zadzwoniłaś.
CZYTASZ
Beznadziejnie Zakochana [zakończone]
RomantikOn potrzebuje się ożenić, żeby przejąć firmę ojca. Ona zgadza się go poślubić, aby móc zostać w Ameryce. Zakochuje się w nim, choć wie, że nie może; że to tylko ją skrzywdzi. *** - Jestem w szoku, że po dwóch latach dopiero teraz się zakochałaś. ...