~Part 58~

8.3K 435 12
                                    

Żadne z nas nic nie mówiło. Po prostu wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższy czas.

Chciałam, żeby się odezwał. Chciałam, żeby powiedział, że to jedno wielkie nieporozumienie. Żeby powiedział, że tu wcale nie chodziło o mnie. Ale bałam się zapytać, bo wiedziałam, że odpowiedź wcale mnie nie zadowoli. Za dużo usłyszałam.

- Powiedz mi... Proszę, powiedz, że się przesłyszałam, albo coś źle zrozumiałam - odezwałam się w końcu, z niemalże błaganiem w głosie. Nie musiał odpowiadać. Widziałam w jego spojrzeniu, że doskonale wszystko zrozumiałam. Wyglądał niemal tak, jakby chciał mnie za to przeprosić. - Cholera, Harry... - westchnęłam, łapiąc się za głowę. Kompletnie nie wiedziałam co mam myśleć, co mam zrobić.

- Przepraszam. - Uśmiechnął się niemrawo. - Próbowałem się w tobie nie zakochać, naprawdę. Ale ty nie chciałaś współpracować. - Chciał zażartować, ale w tym momencie nie było mi ani trochę do śmiechu.

- Jak długo już to trwa? - zapytałam wpatrując się w ziemię. Nie byłam w stanie spojrzeć na niego.

- Sam nie wiem, jakiś czas.

- Czy wtedy, kiedy pierwszy raz się przespaliśmy... Czy już wtedy...?

- Czy byłem w tobie zakochany? - dokończył, kiedy mi te słowa nie potrafiły nawet przejść przez gardło. Pokiwałam głową i odważyłam się na niego spojrzeć, z niepokojem oczekując na odpowiedź. Ale gdy tylko ją usłyszałam, ponownie spuściłam wzrok. - Tak.

O Boże. Przez ostatnie tygodnie sypiałam z facetem, który coś do mnie czuje. Jak mogłam nic nie zauważyć? Czemu tak uparcie nie wierzyłam w to, co mówiły mi dziewczyny?! Nie chciałam? Bałam się w to uwierzyć, bo to oznaczałoby koniec mojej przyjaźni, czy cokolwiek pokręconego, co było między nami? Szlag by to...

- Czemu mi nie powiedziałeś? - zapytałam wściekła. - Do cholery, Harry, wiedziałeś, że nie chcę czegoś takiego! - Uderzyłam dłońmi w jego klatkę piersiową, ale on nawet się nie zachwiał. Dalej stał przede mną i patrzył na mnie tym spojrzeniem pełnym przeprosin, poczucia winy i... czegoś jeszcze. Spojrzeniem, którego nie mogłam znieść.

- Bo cię kocham, Crystal - powiedział, a ja poczułam, jakby ktoś zmiażdżył moje serce. Moją całą klatkę piersiową, uniemożliwiając swobodne oddychanie. Paradoks, nie? - Dlatego nie powiedziałem. Właśnie dlatego, że wiedziałem, jak zareagujesz i nie mogłem znieść myśli, że cię stracę.

- Przestań. Przestań to mówić - warknęłam odwracając się od niego. Zacisnęłam oczy, próbując powstrzymać łzy.

- Co? Że cię kocham? - Znowu. Kolejny ścisk.

- Przestań! - krzyknęłam.

- Ale to prawda! - On, podobnie jak i ja, również podniósł głos. - Jest czwarta rano, a ja cię kocham. Jest samo południe, a ja nadal cię kocham. Za miesiąc wciąż będę cię kochał. Nie ważny jest czas, miejsce, rok, bo wiem, że i tak będę cię kochał, Crys.

- Dlaczego?! - Podniosłam głos, zwracając się twarzą do niego. - Mówiłam ci, że ja nie bawię się w związki. Mówiłam ci to nie raz i nie dwa, więc dlaczego, Harry? - Byłam zła, przerażona i spanikowana. Wszystko, czego się obawiałam, stało się.

- Po prostu - zaśmiał się smutno, wzruszając ramionami, a ja miałam ochotę jeszcze bardziej na niego za to nawrzeszczeć. - Czasami poznajesz kogoś przypadkiem i okazuje się, trzy miesiące później, że już nie potrafisz żyć tak jak dawniej, bez tej osoby. Nie potrafię się na ciebie wściekać i nie potrafię wyobrazić sobie tego, że nie mogę z tobą rozmawiać. Po prostu cię kocham, Crys. Dla mnie jesteś wyborem numer jeden. Nie. Jesteś jedynym wyborem. Poza tobą nie ma nikogo. - Nie zorientowałam się nawet, kiedy zbliżył się na tyle, by mógł objąć moją twarz dłońmi. Słyszałam, co mówił, a następne, co do mnie dotarło, to że jego usta całują moje. I był to pocałunek, jakiego do tej pory jeszcze nie przeżyłam. Nie taki, kiedy facet całuje dziewczynę, bo mu się podoba, bo jej pożąda. Ale taki, który naprawdę wyraża wszystkie uczucia względem jej. To było dla mnie za dużo. Nie mogłam tego kontynuować wiedząc, że ja nie czuję tego, co on. Wiedząc, że nie mogę dać mu tego, czego by chciał.

- Harry... - Przerwałam pocałunek, ale chłopak nie pozwolił mi się oddalić. Jego dłonie nadal znajdowały się na mojej twarzy, kciuki czule muskały moje policzki, a czoło stykało się z moim. - To nie jest dobry pomysł.

- Jak coś może być złym pomysłem, skoro sprawia, że czuję się tak dobrze? - zapytał, patrząc mi w oczy, a moje serce niemal rozpadło się na kawałki. Po raz kolejny spuściłam wzrok, nie będą w stanie udźwignąć jego spojrzenia. Wiedziałam, że go zranię. Cholera, cokolwiek nie zrobię, to go zrani. Jeśli odejdę teraz - zranię go. Jeśli zostanę i wejdę w coś, w czym nie będę szczera, również go zranię, jedynie odwlekę to w czasie. - Crystal - nakierował moją twarz tak, bym na niego patrzyła - wiem, że to nie jest coś, do czego przywykłaś, ale nie mogę już lekceważyć tego, ile dla mnie znaczysz. Kocham cię, słyszysz? Chcę ciebie i twoje popieprzone myślenie o związkach. Boję się tego, nawet nie masz pojęcia jak, ale chcę ciebie i chcę ci udowodnić, że to wcale nie musi kończyć się źle. Boję się tego, że mnie odrzucisz, ale i tak chcę ciebie. Nie będę cię do niczego namawiał, o nic prosił. To, co z tym zrobisz, to twoja decyzja. Po prostu pamiętaj, co ci powiedziałem. Pamiętaj, że cię...

- Pamiętam - przerwałam mu. Doskonale pamiętałam. Byłam pewna, że te słowa już wyryły się w mojej pamięci, w mojej psychice. Gdyby powiedział to jeszcze raz, chyba bym się rozpłakała. Wydaje mi się, że to wiedział. Może widział to po mojej twarzy. Po prostu kiwnął głową i zabrał dłonie z moich policzków. - Ja muszę sobie to wszystko poukładać, Harry - powiedziałam, nie patrząc na niego.

- Rozumiem - odpowiedział. Nie wiem, czy się uśmiechnął. Nie potrafiłam spojrzeć na jego twarz. Po prostu odwróciłam się i wróciłam do środka. Nie rozmawiając z nikim, nie zatrzymując się ani na chwilę przeszłam przez bar i wyszłam głównym wyjściem.

Ostatni.

Miał być po 16 ale wyszedł przed 22. Chociaż w sumie, to 22 jest po 16, nie? :)

W weekend zadecyduję ostatecznie, to z drugą częścią. W zasadzie jakieś pomysły są, ale jeszcze się waham.

W każdym razie, jutro epilog i koniec I don't do relationships.

I don't do relationships [h.s.]  [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz