###
Eksperyment 5. Kod dostępu 03022210. Crio-0217.
Prośba o udzielenie permisji do transferu danych.
Permisja nieudzielona. Odmowa.
Prośba o udzielenie permisji do zmiany lokacji.
Permisja nieudzielona. Odmowa.
Prośba o udzielenie permisji do ekspropriacji.
Permisja udzielona. Zgoda.
###
Słońce barwiło polanę czerwienią, która mieszała się ze szkarłatem wsiąkającym w ziemię.
Gdzieś wysoko dogasający ogień sprawił, że gałąź upadła z trzaskiem za Marmaduke. Młody mężczyzna otarł wierzchem dłoni krew z czoła i jeszcze raz upewnił się, że nie doznał żadnych poważnych obrażeń.
Marmaduke zdążył już zauważyć, że większość z jego towarzyszy była w dobrym stanie, jeśli tak można było określić samopoczucie po kolejnej bitwie z wężonami. W oddali Ray pomagał podnieść się jakiemuś dzieciakowi, który w tym miejscu w ogóle nie powinien był się znaleźć.
Garmadon nie wiedział, kiedy jego umysł przyzwyczaił się do zabierania niepełnoletnich na misję ani w którym momencie jego myśli przestały przeciw temu protestować.
— Bracie.
Mężczyzna zwrócił się w stronę zmęczonego głosu Wu, który – jak się zaraz okazało – klęczał obok rannego chłopaka. Marmaduke ukląkł obok nich.
Dzieciak nie mógł mieć więcej niż siedemnaście lat. Czy był za młody na walkę? Nie miał na to odpowiedzi. Czy w tych czasach można było być za młodym na walkę? Chciałby nie mieć na to odpowiedzi.
Gruby kieł wężona tkwił pod jego obojczykiem, a sam chłopak oddychał nierównomiernie i chrapliwie. Marmaduke mógłby przysiąc, że był w stanie usłyszeć bulgoczący dźwięk dochodzący z jego krtani.
Wu odsunął się, jednocześnie trzymając dłoń chłopaka. Garmadon nie potrzebował zerkać dwa razy na leżące obok truchło wężona, żeby domyślić się, że kiedy jad znajdujący się w zębie zwiąże się na dobre z układem nerwowym nieszczęśnika, ten będzie żałował, że samo wbicie kła go nie zabiło.
Nawet gdyby nie nie istniało ryzyko zakażenia jadem, najprawdopodobniej przebita była tętnica podobojczykowa, przez co krew nie dopływała w prawidłowy sposób do mózgu. Nie wspominając nawet o fakcie, że znajdowali się co najmniej godzinę drogi od jakiegokolwiek szpitala.
Pokręcił głową, a jego brat wziął głęboki oddech, zanim skierował swoje słowa w kierunku chłopaka.
— Ader, prawda? — spytał w końcu, a ranny spróbował odpowiedzieć, co okazało się jedynie słabym szeptem. Nie mniej było to jednak potwierdzenie. — Pomożemy ci, dobrze? Najpierw jednak zamknij oczy. Obiecuję, że wszystko będzie w porządku.
Wu mógł sobie tłumaczyć, ile tylko chciał, Marmaduke widział już w spojrzeniu chłopaka, że ten był świadomy, że nie opuści tej polany żywy.
Garmadon nie miał zamiaru tego przeciągać. Chwycił kieł mocno i jednym ruchem wyszarpnął go z ciała, które wygięło się i opadło na z powrotem na ziemię.
Marmaduke skrzywił się pod wpływem rozdzierającego krzyku nastolatka. Liche ubranie nasączyło się krwią, która zaczęła wsiąkać w trawę dookoła nich. Ader zatrząsł się i bezwiednie spróbował sięgnąć w kierunku rany. Garmadon wziął go za drugą rękę, a ten popatrzył na niego, jego usta bez rezultatu próbowały wdusić powietrze do płuc.
— Nie walcz — powiedział jedynie, kładąc mu dłoń na głowie i przeczesując klejącą się od potu i posoki grzywkę. — Możesz odpocząć. Dobrze się spisałeś.
Ader zaakceptował swój los powoli, tak, jak jesień ustępowała miejsca zimie i zgubnie zapadała w sen. Dłonie przestały się zaciskać, klatka piersiowa drgać, a wargi szeptać modlitwy.
Jedynie oczy wpatrywały się w niebo, niemo prosząc o wybawienie.
***
Żeby jedną wyjaśnić – w tym ff uznaję, że Garmadon to nazwisko, a Marmaduke (ktoś kiedyś znalazł takie imię w tym odniesieniu) to imię.
CZYTASZ
Drogi ja z przyszłości [A Ninjago fanfiction]
FanficWspomnienia są cudem. Przenoszą ludzi do przeszłości, napawają ich różnorodną gamą emocji i uspokajają duszę w chwili zwątpienia. Wspomnienia są przekleństwem. Zamykają w przeszłości, topią w rozpaczliwych uczuciach i rozrywają sumienie w momencie d...