~ 4 ~

438 34 19
                                    

Minęło parę dni od tego zdarzenia w lesie. Cały czas unikałem Aonunga. Ja... Po prostu się boje. Siedziałem sobie na mostku, dokładnie w tym samym miejscu gdzie wpadliśmy razem do wody. Przyglądałem się zachodowi słońca, wtedy ujrzałem że ktoś wychodzi na brzeg oceanu. Z daleka nie mogłem rozpoznać kto to więc zignorowałem to i wróciłem do obserwowania zachodu słońca. Minęła chwilka a ktoś popchnął mnie w do przodu i omal nie wpadłem do wody ale ten ktoś mnie złapał na barki. Wstrzymałem oddech.

Skierowałem głowę w stronę tej osoby i zauważyłem nikogo innego jak Aonunga. Odrazu zacząłem szybciej oddychać.
- Co tam? - Przysunął się bliżej mnie i usiadł tak że dotykaliśmy się ramionami.
- Nic.. - Odpowiedziałem.
- Coś się stało? - Spojrzał na mnie a ja na niego i złapaliśmy kontakt wzrokowy. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
- Nic się nie stało. - Urwałem kontakt wzrokowy.
- Na pewno? - Przytaknąłem.
- Na 100%? - Wtedy poczułem łzy w oczach. Co się ze mną dzieje jakiś wrażliwy się stałem..
- Ejj... Nie płacz. - Aonung przytulił mnie mocno.
- Ja nie płacze... - Otarłem łzy.
- Powiesz mi co się dzieje? -
- ... Kiedy indziej.. - Wstałem i odszedłem w stronę wioski.

p.o.v. Aonung

- ... Kiedy indziej.. - Neteyam wstał i odszedł odemnie..

- No ja nie wiem co robię źle! Po prostu on się dziwnie zachowuje a ja nawet nie wiem czemu.- Opowiadałem Rotxo co się stało w lesie i na moście.
- Jest wrażliwy. Niektó- Co ja mogę robić źle? Od jakiegoś czasu zaczął mi sie podobać Neteyam, tak sądzę. I próbuje zwrócić na siebie uwagę i w ogóle a gdy już do czegoś doszło to on zachowuje się jakby nie wiem. Nie rozumiem..
- Słuchasz mnie?! - Rotxo uderzył mnie w ramie.
- Tak Rotokos. -
- Aha? - Spojrzał na mnie jak na debila.
- No dobra już będę słuchać. -
- Mówiłem że jest wrażliwy i że niektórzy tak reagują na stres. Pewnie się boi zranienia czy coś. Nie wiem Kiri lepiej się na tym zna, ale lepiej jej nie pytaj bo ona nie przepada za tobą, ja mogę zapytać jak chcesz. -
- Boże, dzięki Rokosto. -
- ROTXO... - Popatrzał na mnie z wzrokiem mordercy.
- Ta ta, Rotakso. -
- NOOOO!!!! - Wstałem i uciekłem od Rotxo bo zaczął się wkurzać a on wygląda jak jakiś demon jak jest wkurzony. Nie polecam.

- Wiem! Zapytam Tuk co o tym sądzi. -

- Co? - Tuk spojrzała na mnie jak na kreatyna.
- Ej no... Myślałem że pomożesz... -
- Mam dopiero... 1... 2.. 3.. 8 lat! Jak mam ci niby pomóc idź zapytaj Kiri. -
- Aha?? Ale nie mów nikomu o tym proszę. - Złapałem ja obiema rękami za ramiona.
- Dobra dobra, ale ogarnij się. - Otrząsnęła moje ręce z siebie i odeszła.

- Jebać! Sam sobie odpowiem. Chuj wam wszystkim w dupę. - Powiedziałem do siebie i poszedłem w stronę lasu.

- Huh? Liście..? - Przede mną zaczęły spadać liście z drzew, chociaż nie było wiatru i to nie była pora na opadanie liści. Spojrzałem do góry i zobaczyłem Neteyama siedzącego na jednej z grubszych gałęzi. Chyba coś rysuje, tak sądzę bo widzę że trzyma ołówek.
- Neteyam! - Chłopak spojrzał na mnie z góry i zrobił się cały czerwony.
- Co robisz?? -
- R-rysuje! - Krzyknął spowrotem.
- Aaa! - Nie spodziewałem się kompletnie. Gdy krzyknąłem Neteyam wstał i momentalnie zaczął się chwiać na gałęzi, stracił równowagę!

| A drop of love | Neteyam x Aonung Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz