Kiedy się obudziłam było już jakoś po 7.00, wstałam, ubrałam się i poszłam do łazienki umyć zęby. Umyłam zęby i skierowałam się do kuchni aby zrobić sobie śniadanie, jednak kiedy byłam już w połowie holu przy pokoju Pabla, usłyszałam jego głos.
-An, zrobisz mi kanapki?- zapytał mnie śpiącym głosem chłopak.
-Jasne.- odpowiedziałam i ruszyłam do kuchni, aby jak i sobie, tak i szatynowi zrobić śniadanie. Wyciągnęłam najpotrzebniejsze rzeczy, by zrobić kanapki oraz jakieś warzywa, w tym; sałatę, pomidorki, ogórka i masło, wyciągnęłam również przyprawy, pieprz oraz sól dla smaku rzecz jasna. Kanapki wyglądały przepysznie, a jak smakowały to powiedzieć musi Gavi, a właśnie Gavi!
-Wstajemy!- wykrzyczałam, wchodząc do jego pokoju.
-No już już, nie musisz tak się drżeć.- powiedział zaspanym głosem szatyn. Musiałam czekać na niego chyba z 10 minut, zjadłam już swoje kanapki a w zasadzie podebrałam jeszcze jedną kanapkę Gaviemu, no co byłam głodna. Czekałam i czekałam, aż w końcu wyszedł z pokoju.
-No i kto w końcu do nas zawitał. Witamy wielmożnego księcia Pabla, jak się księciu spało?- powiedziałam sarkastycznie.
-A wiesz co całkiem, całkiem.- odpowiedział, śmiejąc się przy tym pod nosem. Dałam mu talerz z kanapkami, nie minęła sekunda, a już wszystko było zjedzone.
-Taki głodny?- zapytałam.
-No raczej, najchętniej to bym zjadł konia z kopytami.- powiedział odchodząc od stołu.
-Chwila, chwila gdzie się księciunio wybiera? Talerze się same chyba nie pozmywają.- powiedziałam, na co szatyn się zaśmiał.
-Przecież mam od tego ludzi, a przynajmniej mam ciebie.- mówił śmiejąc się dalej.
-Ach ty, ty pawianie!- krzyknęłam, a wtedy mój dziadek wszedł do kuchni.
-Co tu się dzieje?- Zapytał zdziwionym głosem.
-Dziadku zapytaj księcia, który nie chce pozmywać naczyń za sobą.- powiedziałam dziadkowi, a on roześmiał się do rozpuku.
-No skoro nazywasz go księciem, to on raczej sam nie może zmywać naczyń, musisz go nauczyć.- powiedział dziadek wychodząc z kuchni. W zlewie było chyba z tysiąc talerzy itp.
-No to do roboty, dawaj naucz mnie zmywać.- rozkazał mi szatyn.
-Kim ty jesteś żeby się tak do mnie odzywać?- zapytałam.
-No w końcu nazwałaś mnie księciem, więc pokaż mi te twoje umiejętności zmywawcze, abyś mogła mnie nazwać zamiast księciem, to pomywaczem kuchennym.- kiedy szatyn wypowiedział te słowa natychmiast dałam mu ścierkę do naczyń i pokazywałam mu co i jak, a on słuchał mnie i patrzył się na moje ręce które, płynnie wycierały talerz z brudu.
-Dobra już wiem jak to się robi.- oznajmił szatyn.
-Dobrze to teraz pokaż mi czego cię nauczyłam.- odpowiedziałam, a Gavi zabrał do rąk ścierkę i płynnie jeździł po porcelanie. Szczerze byłam pod wrażeniem, kiedy chłopak brał jedną porcelanę za drugą.
-Skończyłem.- oznajmił Pablo.- dziękuję że mnie tego nauczyłaś An.- dopowiedział i wyszedł z pomieszczenia. Była już 9.00 i Gavi wychodził już na trening, dziadek też gdzieś wyszedł, więc zostałam sama w domu, więc w między czasie posprzątałam dom, ugotowałam obiad dla dziadka i Pabla, a kiedy już skończyłam wykonywać te czynności, padłam na łóżko w swoim pokoju. Włączyłam Instagrama i weszłam w konto Gaviry, wstawił nowy post na którym byłam ja.
-Dziwne, czemu mnie nie oznaczył?- pomyślałam. Miałam mętlik w głowie, może się bał że będą go hejtować za to że jest na zdjęciu z polką, a może dlatego że, a dobra trudno polubie tylko i wyjdę z jego profilu.13.00 Pablo wrócił z treningu
Gavi wszedł do domu cały spocony i trochę poddenerwowany, ciekawe co go tak zdenerwowało.
-Pab, w kuchni masz obiad.- dałam mu znać, żeby potem mi nie truł dupy czemu mu wcześniej nie powiedziałam.
-Nie mam ochoty.- mruknął i skierował się w stronę pokoju.
-Słuchaj, nie wiem kto cię tak zdenerwował, ale masz natychmiast tu przyjść i zjeść ten cholerny obiad.- krzyknęłam na co on tylko kiwnął ramionami lekceważąco, wszedł do pokoju i mocno trzasnął drzwiami. On ma chyba jakiś zły humor, ale dziwne, bo rano się tak nie zachowywał, musiał go ktoś nieźle wkurzyć na treningu. Podeszłam pod drzwi jego pokoju i zapukałam.
-Pab, proszę otwórz te cholerne drzwi i pogadajmy jak normalni ludzie.- powiedziałam do chłopaka będącego za ścianą, a w zasadzie za drzwiami, chłopak gdy tylko to powiedziałam zjawił się przy drzwiach i je otworzył.
-Wejdz.- powiedział i na jego słowa weszłam do pokoju, a chłopak zamknął z powrotem drzwi.
-No to teraz opowiadaj kto ci tak humor zrąbał?
-Znasz naszego trenera, prawda?- oj już zaczynam się bać.
-No znam, znam a co?- bosz zaraz z tych nerwów zejdę na zawał.
-No bo...- no dokańczaj, bo serio zejdę tu na zawał.
-No szybko.- powiedziałam.- Gavira bo zaraz ci wszystko w tym pokoju rozdupce i będziesz musiał spać na kanapie w salonie dziadka.
-No bo w czwartek będę grał mecz!!!!!- no przez niego omal na zawał nie zeszłam, a tu takie coś.
-Chłopie ja tu już na zawał schodziłam. Gratulacje.- powiedziałam i mocno go przytuliłam. Nie mogę uwierzyć w to, że w czwartek, pójdę poraz pierwszy na mecz. Dni leciały bardzo szybko, powoli zbliżaliśmy się do czwartku, czyli do wielkiego dnia Pabla. Była już środa Gavi nie mógł się doczekać swojego pierwszego meczu, a ja razem z nim chociaż nawet nie grałam z nimi.
CZYTASZ
My love for you
Novela Juvenil17 letnia Anita Lopez wyjeżdża do Hiszpanii, do dziadka, jednak tam na jej drodze staje przystojny lecz zarazem egoistyczny Pablo Gavi