Rozdział XXV

180 3 2
                                    


***

Bella obudziła się we wtorkowy poranek i niemal spadła z łóżka jak zobaczyła która godzina. Ale czego mogła się spodziewać, jak poprzedniego dnia zasnęła około drugiej w nocy. Miała odwiedzić wieczorem Cemerie, ale Elias złożył jej niezapowiedzianą wizytę, która skończyła się wypiciem butelki wina i obejrzeniem kolejnych odcinków mugolskiego Mam Talent

Nie mogła już niestety dłużej wytrzymać bez podzielenia się z przyjaciółką tym, co działo się przez cały weekend, dlatego ubrała się na szybko i teleportowała się pod jej dom. We wtorki Cemerie zwykle kończyła wcześniej zajęcia, więc miała nadzieję, że już będzie w domu. Gdy zapukała do drzwi, zdziwiła się trochę, gdy otworzył je Christian.

- Cześć - przywitała się niepewnie. 

- Hej - odpowiedział, wpuszczając ją do środka - Co tutaj robisz? 

- Przyszłam do Twojej mamy, Chris - powiedziała, starając się, żeby jej głos zabrzmiał normalnie. 

Doskonale wiedziała, że Christian jest na nią wściekły za to co zrobiła ponad miesiąc temu, a właśnie zdała sobie sprawę, że od tego czasu się z nim nie widziała. 

- Nie ma jej jeszcze - odpowiedział. 

- Mogę poczekać? - zapytała Bella. 

- Cześć - usłyszała głos Aidana, który wszedł do salonu z Livią na rękach.

- Ciocia Bella! - krzyknęła mała, podbiegając szybko do czarnowłosej. 

- Cześć, maleńka! - Bella wzięła ją na ręce, uśmiechając się szeroko. 

- Cem powinna za chwilę być - powiedział Aidan - Chcesz coś do picia?

Bella spojrzała niepewnie na Christiana, który patrzył się na nią z niezbyt zadowoloną miną. 

- Chris, błagam, nie patrz się na mnie w taki sposób - powiedziała w końcu Bella, wydmuchując głośno powietrze i odstawiając Livię na ziemię. 

- Róbcie co chcecie - odpowiedział w końcu, podchodząc do stołu i łykając kawy - To nie moje życie, nie będę się wtrącać. Ale nie chcę kolejny raz oglądać matki w takim stanie, jak miesiąc temu.

- I nie będziesz - odpowiedział szybko Aidan - Ja i Bella się przyjaźnimy i nic tego nie zmieni. Nie musisz się o nic martwić. 

- Dokładnie tak - dodała Bella - Dlatego poczekam tutaj z Wami na Cem, bo wszystko jest tak, jak było i jesteśmy w stanie dalej żyć, tak jak żyliśmy do tej pory - zakończyła z uśmiechem.

W tej chwili w kominku pojawiły zielone płomienie i do salonu weszła Cemerie, jak zwykle przeglądając jakieś pergaminy.

- Jestem na to za stara, jestem na to za stara, jestem na to za sta... - przerwała, widząc osoby obecne w salonie - Mamy jakieś zebranie, czy coś?

- Musiałem zamienić z ojcem parę słów - odpowiedział Christian, podchodząc do matki i całując ją w głowę. 

- Babcia! - krzyknęła Livia i rzuciła się w stronę Cemerie z takim impetem, że wszystkie pergaminy wyleciały jej z rąk. 

- Cześć, słońce - Cemerie wzięła ją na ręce, głaszcząc po głowie - A Ty nie w przedszkolu?

- Tata mnie zaraz tam zaprowadzi, ale najpierw chciałam się zobaczyć z Tobą i z dziadkiem! - wyjaśniła, przytulając się.

- Musisz zdecydowanie częściej nas odwiedzać - zaśmiała się Cemerie i przytuliła wnuczkę z niespotykaną nikomu matczyną czułością. 

- A teraz muszę pobiegać! - Livia niemal krzyknęła, wyrwała się babci z objęć i zaczęła biegać po całym salonie z tylko sobie znanego powodu. 

Siostry Black: Szalone lata sześćdziesiąte [5]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz