damy radę

204 15 23
                                    


To już jutro. Umówiłem się z Paimon koło pobliskiego sklepu. Mamy iść, razem a później się rozdzielić zgodnie z planem.

Niby wszystko mamy ustalone, ale stresowałem się niemiłosiernie. Chociaż określenie stres nie było, dokładne a bardziej pasowało strach.

Zgodnie z planem stałem pod sklepem i czekałem na dziewczynę. Pojawiła się chwile później. Miałam na sobie czarne leginsy i krótką jasnoszarą bluzę. Włosy miała spięte w luźnego koka.
- Gotowy? - Zapytała z uśmiechem na ustach.
- Bardziej nie będę. - Odparłem i wzruszyłem ramionami.

Nikt z naszych znajomych, przyjaciół i rodziny nie wiedział, gdzie jesteś, co była zarazem ryzykowną i bezpieczną opcją.

Ruszyliśmy w stronę miejsca. Jedyna droga prowadziła przez cmentarz. Nienawidziłem go. Na tym cmentarzu leżała moja matka. Na dworze panował, już mrok co dawało wiele grozy cmentarzowi.
- Jesteś pewna, że chcesz iść ?
- Tak jestem pewna. - Słowa wypowiadała, z wielką determinacją co dodawało mi otuchy.

Rozdzieliliśmy się. Podszedłem do dwóch mężczyźni.
- Masz pieniądza? - Tak jak się spodziewałem. Z Paimom przewidzieliśmy to dlatego wydrukowaliśmy na jakiś papierach pieniędze oczywiście nieprawdziwe. Rzuciłem torbę na ziemię. Jeśli wszystko poszło zgodnie z planem Paimom lada chwila powinna pojawić się z moją siostrą. Tak też było. Wyciągnęłam pistolet i postrzeliłem mężczyzn, którzy odwrócili się w stronę dziewczyn.

Hu tao? To wszystko dla mnie? - Odpowiedział dziewczęcy głos, który nie wydawał się ani trochę przerażony, a raczej radosny. Poczułem, jak przykłada mi do głowy. Był to pistolet. Żegnałem się z życiem. Widziałem jakie ryzyko podejmuje. Miałem jedynie nadzieję, że Lumine nic nie będzie.

Chwila co ja żyje?
- Hola nie tak prędko księżniczko. - Kiedy głos dotarł, do moich uszy myślałem, że się przesłyszałem. Znałem ten głos. Należał on do chłopaka z turkusowymi włosami, bladą cerą i bursztynowymi oczami. Upadłem.

- Aether!
- Obuć się Aerher!
- Nie rób mi tego bracie.- To było, pierwsze co usłyszałem, kiedy odzyskałam przytomność. Ten ostatni głos tak do mnie przemówił, że otworzyłem oczy. Kiedy mroczki przed oczami ustały zobaczyłem Xiao, Paimom i Lumine.
- Halo? - Powiedziałem ochrypniętym głosem.
- Boże jak dobrze, że nic ci nie jest. - Pierwsza odpowiedziała Paimom.

Z racji tego, że ten wypad nie do końca był legalny tak samo, jak nasza broń ustaliśmy, że nic nie zgłosimy na policję. Xiao powiedział mi, że szedł za mną od początku, bo wydawałem się mu dziwny. Z jednej strony było to darem od losu, że za mną poszedł, bo zawdzięczam mu życie, ale było mi też trochę głupio, że o niczym nie wiedział. Koniec końców nikomu oprócz mnie nic się nie stało. Miałem lekki uraz głowy, ale nic poza tym. Nie było, źle wszyscy żyjemy. Chociaż, mimo że nic się nie stało, gdzieś z tyłu głowy zostanie nam na zawsze trochę lęku.

Przez pierwsze dni nie było nas w szkole i byliśmy w stałym kontakcie.

Może to głupie, ale dzięki tej akcji złapaliśmy wspólny kontakt. Okazało się, że Xiao i Paimom chodzą do jednej szkoły. Reszcie znajomych wytłumaczyliśmy, że Xiao wpadł na Paimon w szkole i jakoś tak wyszło.

Siema i perzepraszam, że dopiero teraz, ale myślałam, że już to wstawiłam. Nadal pracuje nad ortografią i interpunkcją więc możecie pisać mi błędy w komentarzach. Miłego dnia / nocy.













Brakujący Kawałek  //XiaoXAetherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz