Rozdział 7

267 9 12
                                    

— Straciła dużo krwi, ale to wojowniczka. Z doświadczenia wiem, że będzie ci wmawiać, że nic jej nie jest, ale nie daj się omamić. Musi odpoczywać i się nie przemęczać, żeby szwy nie pękły.

— Postaram się. Dziękuję, że tak szybko pani przyjechała.

Odprowadził Lucię do wyjścia, miała około czterdziestu może pięćdziesięciu lat. W tym czasie wypisał czek i podał go brunetce, ale ta natychmiast pokręciła głową.

— Nie kochanieńki. Nie będę brać żadnych pieniędzy za uratowanie Vittori. Jestem jej to winna, pamiętaj o zmianie opatrunków.

Uśmiechnęła się i nim Michael zdążył zaprotestować drzwi windy zasunęły się.

Brunet pokręcił głową i podarł czek co spotkało się z głośnym westchnieniem Leo.

— Mogłeś dać go mi!

— Nie zasłużyłeś Sanderson.

— Jak to?! Czy ty nie widzisz jak mnie poturbowali?

— Widzę, ale ty nie zostałeś postrzelony. I widzisz dałeś się złapać, więc nie zasłużyłeś.

Szatyn przewrócił oczami po czym znów zabrał się do jedzenia.

— Panienka De Luca śpi? 

Crawford pokiwał głową, powiesił czarną marynarkę na krześle po czym wypił całą butelkę wody.

— Lucia mówiła, że obudzi się za kilka godzin.

— Boże czy to dar od niebios? — Leo szturchnął przyjaciela, ale ten zdecydowanie nie podzielał jego humoru — Bałeś się o nią.

Powoli uniósł głowę i spojrzał w jego oczy po czym cicho się roześmiał.

— Dlaczego miałbym się bać o kogoś kto nam zawadza i przeszkadza? W dodatku wpędza nas w same problemy.

— Odnoszę wrażenie, że zaczynacie się lubi...

— Ja nikogo nie lubię.

— A co ze mną?

— Ty jesteś wyjątkiem, bo traktuję cię jak brata.

Schował twarz w dłoniach po czym zaczerpnął głęboki wdech, odruchowo spojrzał w stronę schodów jakby bał się, że kobieta nagle się zbudzi. Chociaż Lucia mówiła, że to niemożliwe.

— Ojciec zmienił jej umowę, "po ślubie" miałaby zamieszkać ze mną i Irene. 

— Co do chuja? Edoardo kręcą trójkąty czy co?

— Powiedziała, że zamierza ich zabić.

Usta Sandersona ułożyły się niczym literka "o". Podrapał się po nosie po czym odchrząknął.

— To chyba... dobrze dla nas?

— To misja samobójcza stary. Nie chcę, żeby szła na pewną śmierć, bo to ułatwi nam sprawę.

— I ty mówisz, że masz ją gdzieś?

Mike zgromił przyjaciela wzrokiem na co ten uśmiechnął się szeroko.

— Może powiemy jej o tym, że wcale nie zamierasz wziąć tego ślubu i chcemy tylko...

— Nie. Nie wiem czy można jej ufać. 

— Chce zabić swoją rodzinę, więc myślę, że nie zabije nas za to, że chcemy wyruchać jej potężną włoską, mafijną rodzinkę. 

— Nie sądzę, że byłaby w stanie zabić ojca. Mimo wszystko w jakiś sposób jest dla niej autorytetem i na pewno się go boi.

If onlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz