Rozdział 2

179 12 0
                                    

Sky

Tej nocy nie mogłem spać. Mój wilk jęczał niespokojnie i za nic na świecie nie mogłem domyślić się, o co mu chodzi. Czułem, że jest spięty, zdenerwowany, a jednocześnie podekscytowany. Było to o tyle dziwne, że nigdy wcześniej się tak nie zachowywał. Z reguły był bardzo opanowany i spokojny, jak na wilka alfa przystało.

Pół nocy siedziałem przy oknie, wypatrując potencjalnego zagrożenia, jednak nic się nie działo. Żadnego alarmu, ataku łotrów, nic. Kompletna cisza.

Biorę zimny prysznic i schodzę na parter, kierując się prosto do sali konferencyjnej. Jak co rano, czekają tam na mnie mój beta Hunter i gamma Blake. Są braćmi, ale nikt, kto pierwszy raz ich widzi nie jest w stanie tego stwierdzić. Różnią się chyba wszystkim.

Hunter jest wysoki, postawny, zdyscyplinowany, surowy i ostry. Gdy mnie nie ma, rządzi tak jak ja: twardą ręką, ale sprawiedliwie. Podejrzewa wszystkich i o wszystko. Czujny i nieustraszony. Gdy zmienia się w wilka, brązowe oczy i włosy odzwierciedlają głęboki brąz jego futra.

Blake za to jest dużo łagodniejszy. W przeciwieństwie do brata ma poczucie humoru. Łatwo go złamać emocjonalnie, ale dzięki okazywaniu uczuć potrafi zdobyć sympatię wszystkich wokół. Dobrze jest go zabierać ze sobą na ważne spotkanie, podczas których trzeba wynegocjować kilka rzeczy. Ma blond włosy i jasnoniebieskie oczy. Nawet futro ma bardzo jasne. Nie wzbudza strachu tak jak Hunter, ale spokój i zaufanie. Ma też świetny instynkt do wykrywania kłamstw. Bardzo przydatny podczas przesłuchań.

Znam ich od dziecka. Są synami bety moje ojca, więc od zawsze było dla mnie oczywiste, że kiedyś staną się moją prawą i lewą ręką. Jedyne, co ich łączy oprócz węzłów krwi, to ich wiara, przyjaźń i lojalność wobec mnie. Wiem, że zawsze mogę na nich polegać i nigdy się nie zawiodę.

Siadam u szczytu stołu. Po lewej stronie siedzi Blake, a po prawej Hunter. Beta w pełnym skupieniu grzebie w swoich notatkach, a gamma wygląda jakby nie mógł się doczekać aż coś mi powie. Wielki uśmiech na jego twarzy i potrząsanie nogą pod stołem z ekscytacji przekonują mnie, że ma dobre wiadomości.

– Słucham. – Patrzę na Blake'a z lekką irytacją. Zapewne nie ma jakiś super ważnych informacji, więc im szybciej powie, co ma powiedzieć, tym szybciej przejdziemy do poważniejszych spraw. Czuję, że Hunter ma coś konkretnego i po cichu liczę, że wyjaśni to zachowanie mojego wilka.

– Maddy urodziła – gamma mówi z taką dumą, jakby Maddy była jego partnerką, a to był jego szczeniak. – Piękny, duży chłopak. Praktycznie od razu zaczął węszyć. Jak dorośnie godnie zastąpi matkę.

Maddy jest naszą tropicielką. Najlepszą, jaką posiada moje stado. Nawet będąc w ludzkiej formie potrafi wywęszyć zapachy, które my w formie wilka nie jesteśmy w stanie wyłapać. Kogoś takiego jak Maddy to ze świecą szukać. Niestety przez ciążę jej węch zaczął trochę szwankować i mam nadzieję, że gdy tylko szczeniak podrośnie, wszystko wróci do normy. Dobrze wiedzieć, że jej syn od pierwszych chwil życia wykazuje zadatki na jej zastępcę.

– Cieszę się. Później do nich pójdę – odparłem bez większego entuzjazmu. – Hunter? – Spojrzałem w prawo.

– Podczas patrolowania granicy natknęliśmy się na dwa obce zapachy. – Podniósł na mnie wzrok z nad notatek – Jeden z nich należał do łotra, który musiał przekroczyć naszą granicę. Uciekł podczas pościgu.

Czyli to jego obecność musiała tak niepokoić mojego wilka. To by wszystko tłumaczyło. Mój wilk jest bardzo opiekuńczy, jeśli chodzi o nasze stado. Zawsze wyczuwa, gdy coś się dzieje i nie pozwala, by komuś stała się krzywda.

– A ten drugi?

– Należy do ludzkiej dziewczyny. – Mój wilk nastawił uszu.

– Dziewczyny? – Rzadko się zdarza, że ktoś obcy kręci się po naszym terenie. Jesteśmy otoczeni górami, dużą rzeką i ogrodzeniem, mającym utrudnić ludziom dotarcie do nas.

– Tak. Nie ma więcej niż osiemnaście lat. Łotr ugryzł ją w nogę i chciał gdzieś zaciągnąć. Na szczęście nic więcej jej nie zrobił.

– Co z nią? – Czułem, że mój wilk ponownie zaczął się ekscytować. Czy to możliwe, że w nocy nie chodziło mu o łotra tylko właśnie o nią?

– Już na miejscu zająłem się jej raną. Lekarz stwierdził, że za kilka godzin powinna wrócić do sił. Na razie jest zamknięta w lochu i śpi. Miała przy sobie plecak z ubraniami i prowiantem. Pewnie uciekała przed czymś i stwierdziła, że na naszym terenie nikt nie będzie jej szukał. Widziała nas, więc może się domyślać, że nie jesteśmy zwykłymi ludźmi.

– Dobrze. Poinformuj mnie, gdy tylko się obudzi.

– Tak, alfo. – Kiwną głową.

– Coś jeszcze?

– To wszystko, alfo. – Hunter złożył kartki w równy plik.

– Możecie iść.

Hunter i Blake wstali, kiwnęli głowami i wyszli, zostawiając mnie samego z moimi myślami.

Dziewczyna. Ludzka dziewczyna na moim terenie. Tego jeszcze nie było. Za moich rządów trafił się leśniczy, który chciał zapolować na jakiegoś zająca i starsza pani zbierająca grzyby, ale to było dawno, zanim jeszcze wybudowaliśmy ogrodzenie. Teraz jakaś obca dziewczyna siedzi zamknięta w lochu, kilkanaście metrów ode mnie, nie wiadomo, czego chce, a mój wilk szaleje. Czuję jak kręci się w kółko, nie mogąc usiedzieć w miejscu. Będę musiał ją przesłuchać. Jeśli okaże się, że faktycznie się zgubiła, to będę mógł ją wypuścić. Chociaż, jeśli jest świadoma, że przebywa wśród wilkołaków, może to być nieco bardziej skomplikowane.

Nikt nie powinien wiedzieć o naszym istnieniu. Kiedyś żyliśmy w zgodzie z ludźmi, jednak oni za bardzo się nas bali i zaczęli zabijać. Wielu wilkołaków wówczas poległo. Teraz musimy się ukrywać dla własnego bezpieczeństwa. Mam nadzieję, że dziewczyna nie jest do końca świadoma ostatnich wydarzeń i będzie mogła pójść w swoją stronę. Chociaż trudno będzie wytłumaczyć jej, dlaczego siedzi zamknięta w lochu. Wszystko się okaże w swoim czasie. Teraz muszę załatwić kilka spraw.

Wychodzę z sali i kieruję się do kuchni. Anny, młoda dziewczyna dbająca o dom watahy, który jest jednocześnie domem moim, Blake i Huntera, właśnie kończy przygotowywać dla mnie śniadanie. W powietrzu roznosi się zapach jajecznicy i parzonej kawy. Właśnie takie śniadania lubię najbardziej.

– Dzień dobry, alfo Sky. – Odchyla kołnierzyk koszulki, ukazując szyję i obojczyk, po czym nakłada mi na talerz górę jajecznicy na boczku i wkraja pomidory. Kładzie talerz przede mną.

– Dziękuję, An. Zrób jeszcze jakieś kanapki na wynos. – Bardziej rozkazuję niż proszę.

Dziewczyna od razu bierze się do roboty, a ja szybko zjadam przygotowane śniadanie.

Po posiłku idę do szpitala, by odwiedzić Maddy i jej nowonarodzonego szczeniaka. Obydwoje wyglądają zdrowo, a Maddy mówi, że jej węch już powoli wraca do normy. Cieszy mnie to. Przyda mi się jej pomoc przy łotrze, który ostatniej nocy wkradł się na nasz teren.

Cały czas zastanawiam się, czego łotr mógł chcieć i dlaczego zaatakował dziewczynę. Widziała jak się przemieniał, czy po prostu był głodny i dopuścił się czegoś takiego? Moje stado nie krzywdzi ludzi. Unikamy ich, nie wchodzimy w drogę, a przede wszystkim nie krzywdzimy.

Wracam do kuchni, biorę zapakowane kanapki i udaję się w stronę lochów. Jest to podziemny budynek tuż przy domu watahy. Wejście do niego przypomina domek hobbita. Stalowe drzwi umieszczone w zboczu wzniesienia prowadzą schodami do podziemi.

Schodzę po schodach, a mój wewnętrzny wilk od nowa zaczyna biegać w kółko z podekscytowania. Zwariował. Po prostu zwariował. Zaciągam się zapachem. Albo i nie zwariował, bo mój żołądek fika koziołka, gdy tylko wyczuwam, co się święci. Pomiędzy smrodem stęchlizny, grzyba, wilgoci i potu wyczuwam świeży zapach. Coś, co przypomina jabłka z cynamonem.

Mój wilk skomli z każdym krokiem, który przybliża mnie do ostatniej celi w lochu. Czy to możliwe, że za tymi drzwiami jest...


W ciele wilka [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz