Peter Parker nie wiedział co tak naprawdę się stało i nie był pewien czy chce wiedzieć. W jednej chwili wracał do domu po szkole, a w następnej już siedział przywiązany do krzesła z taśmą na ustach. Rozglądał się po pomieszczeniu czując słaby sznur na rękach. Gdyby chciał mógłby w jednej chwili się go pozbyć, lecz postanowił zagrać w tą grę, skoro już się taka okazja napatoczyła.
Siedział sobie spokojnie licząc kafelki na podłodze, ale czuł się zawiedziony tym że niektóre meble przeszkadzały mu w tym. Starał się nie myśleć o tym ile kafelek pominął, gdyż bolało go to w serce.
Po chwili do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn, oboje w kapturach i jeśli Peter miałby być szczery, wyglądali komicznie i głupkowato. Jeden z nich podszedł do chłopca i zerwał mu z ust taśmę.
- Au! Nie mógłby pan być delikatniejszy? Jak Boga kocham, to bolało! - wykrzyknął Peter, nie martwiąc się o opinie swojego porywacza.
- Zamknij się! Nie odzywaj się bo wyrwę ci język - warknął mężczyzna z złością w oczach, lecz po chłopcu nie widać było by ten się tym zbytnio przejął.
Drugi z porywaczy zasiadł na krześle na przeciw chłopaka z złośliwym uśmieszkiem na ustach. Jednak po chwili mina mu zrzedła, gdy spostrzegł że Parker papuguje jego minę. Nieważne jaki wyraz twarzy pokazywał, młody chłopak starał się powtarzać za nim, choć związany nastoletni chłopiec z dziwnie wykrzywioną twarzą musiał wyglądać co naj miej śmiesznie.
- Możesz przestać? - rzucił facet z grymasem niezadowolenia na twarzy, starając się zrobić jak najnormalniejszy wyraz.
- Niby mógłbym, ale co wtedy byśmy mieli robić? - zapytał Peter, dalej nabijając się z jednego z swoich porywaczy.
W końcu drugi z mężczyzn nie wytrzymał i szybkim krokiem podszedł do młodszego chłopaka i spoliczkował go jednym ruchem ręki. Peter przechylił głowę i uśmiechnął się nieśmiało do drugiego, który jak tylko to zauważył zdziwił się trochę i przyjrzał się mu by się upewnić.
- Czy ty się uśmiechasz? Czy on się uśmiecha? - zapytał swojego towarzysza odwracając się do niego, by po chwili ponownie spojrzeć na chłopaka.
- Eee - odparł drugi z porywaczy. - Nieważne! Dzieciaku, nawet nie wiesz jak masz przejebane w tym momencie. Ponieważ jesteśmy bardzo ciekawi, jak zareaguje Stark, gdy dowie się że ktoś zajął się jego drogim, małym stażystą. - zaśmiał się i wstał z krzesła.
- Tylko trochę cię poturbujemy i potem nagramy dla Starka film w którym błagasz go by wysłał nam swoje zbroje by cię uwolnić, rozumiemy się?
- Jasne tatuśku - odparł nastolatek z kamiennym wyrazem twarzy.
- Coś ty właśnie powiedział?
- Nie powiedziałeś jak mam się do ciebie zwracać, więc sam wybrałem nazwę. A skoro już mówię, to zamówicie jakąś pizze czy coś? Jestem głodny, swoją drogą, strasznie tu ciepło, nie macie wentylacji? W sumie czego ja się spodziewałem po porywaczach drugiego sortu. A tak w ogóle, czemu akurat to miejsce? Mieszkacie tu? Jeśli tak to serio wam współczuje, a sam nie jestem zbyt bogaty na przykład...
- Możesz się w końcu zamknąć? - wykrzyczał porywacz numer jeden, chwytając się za uszy by jak najbardziej wyciszyć głos dzieciaka.
- A co będę z tego miał? - zapytał śmiało.
- Na przykład nie odstrzelę ci nogi!
- Przecież mam drugą - zaśmiał się Peter.
- To odstrzelę ci obie! - wydarł się porywacz numer dwa.
- Dobrze, nie dajmy ponieść się emocjom. Teraz gówniarzu, zagrasz przerażonego szczeniaka który błaga o przeżycie, jasne? - spojrzał wyczekująco na chłopca, który po namyśle pokiwał głową na zgodę.
Porywacz jeden wyciągnął kamerę i ustawił ją na statywie naprzeciw Petera i po chwili po włączeniu urządzenia machnął na chłopaka by zaczął mówić. Parker odetchnął głęboko i przybrał minę męczennika i nawet wypuścił jedną lub dwie łzy.
- Panie Stark! To jest okropne, proszę pomóż mi! Nie dam rady długo tu być, błagam pomóż mi! - gdy to usłyszeli trochę się skrzywili na jego grę aktorską, ale nie odzywali się i pozwolili chłopakowi odgrywać swoją rolę, tak jak potrafi - Dzisiaj na kolację tajskie! Ja nie mogę tego pominąć! A poza tym oni są nudni!... -
Szybko nagrywanie zostało wyłączone i Peter ponownie oberwał w twarz, lecz i tym się nie przejął, tylko wystawił lekko język i zachichotał.
Peter Parker zawsze wiedział że był bardzo irytującym dzieckiem. Dużo osób już mu to powiedziało, a i on nie był głupi by tego nie zauważyć. Jednak nigdy nie spodziewał się, że dzięki swojej irytującej osobowości, porywacze sami go wypuszczą byle tylko go dłużej nie słuchać. Dlatego zaledwie kwadrans później maszerował żwawo przez ulice Nowego Jorku w kierunku metra by jak najszybciej dojechać do Stark Tower i opowiedzieć wszystko swojemu mentorowi.
CZYTASZ
Kidnapped Peter Parker
FanfictionSatyryczny obraz porwanego Petera Parkera. Nie jest to shot najwyższych lotów, lecz pisałam to w godzine więc mam nadzieję że się choć trochę spodoba.