To był on

137 12 0
                                    

-Toruk Makto zostaje tu ze swoją rodziną-na te słowa bardzo się zdziwiłam, słyszałam wszelkie legendy i historie lecz nie spodziewałam się że kiedykolwiek zdołam poznać Toruka Makto-Traktujcie ich jak braci.Nie znają morza więc będziecie im pomagali.-Powiedział do całego ludu.

-To nasz syn Aonung-powiedziała Ronal- a to nasze córki Tsireya i Ivy, będą was uczyć jazdy na morskich stworzeniach i pomagać w oswojeniu się z wodą i naszymi zwyczajami.

-Tato ale dlaczego?-Powiedział prawie niesłyszalnie Aonung, nic dziwnego że marudził, bo nigdy mu nic nie pasowało.

-Przestań marudzić-Odpowiedziałam zirytowana na co on tylko przewrócił oczami.

Rodzina Sully zaczęła zbierać swoje rzeczy.

-My wam pomożemy!-Powiedziała Tsireya na co ja z nią od razu wzięłyśmy część ich bagaży.

-Dziękujemy bardzo-Odezwała się Neytiri.

-Nie ma sprawy a teraz chodźcie za nami, pokażemy wam gdzie teraz będziecie mieszkać.-Odpowiedziałam.

Szliśmy po moście z 5minut aż w końcu dotarliśmy.

-Oto wasz dom mamy nadzieję że jest okej-powiedziałam-Gdzie odłożyć wasze rzeczy?

-Bardzo wam dziękujemy za pomoc-Odezwał się Jake zabierając od nas bagaże.

-Spotykamy się jutro na plaży, będziemy was uczyć jazdy na Ilu.-powiedziała Tsireya do młodszych z rodziny-A jak narazie macie czas wolny chyba, że macie ochotę to przyjdźcie na ognisko wieczorem.

Pożegnałyśmy się ze wszystkimi i zaczęłyśmy kierować się w stronę domu.

-Ten wyższy cały czas się na ciebie gapił-Powiedziała ewidentnie rozbawiona Tsireya.

-Weź przestań wcale nie.-udawałam obojętną choć tak nie było-Za to ten młodszy też nie odrywa od ciebie oczu.

-No nie ukrywam ładny jest-Odpowiedziała.

-Podoba ci sie?-zapytałam ze zdziwieniem-Tylko że nie wiesz jaki jest..a co jeśli jest totalnym sxkawngem?

-To się okarze jutro jak będziemy mieli szansę ich poznać bliżej no chyba że przyjdą na ognisko.Swoją drogą też powinnaś zagadać do tego starszego, widzę jak na niego patrzysz.

-No dobra podoba mi się.Ale nikomu nie mów!

-Spokojnie twój sekret jest moim sekretem.

Gdy dotarłyśmy do rodziców i Aonunga od razu usłyszałyśmy rozmowy o nowych Na'vi na naszej wyspie.

-Ronal nie możesz być tak źle nastawiona-powiedział tata-pomyśl co oni muszą czuć.

-Nie podobają mi się oni ani trochę.-Odpowiedziała

-Zobaczysz nie będzie aż tak źle, Jake to naprawdę fajny gość z resztą Neytiri też, nie rozumiem po co tak na siebie nawarczałyście.

-Bo mi się to nie podoba, że Omatikaya będą żyć wśród Metkayina.

-Musisz się do nich przekonać i dzisiaj będziesz miała okazję na ognisku.-odpowiedział.-Tak jak mówiłem spróbuj ich zrozumieć.

Gdy tylko zobaczyli że wchodzimy zakończyli rozmowę.

-O czym rozmawialiście?-Zapytałam mimo, że słyszałam wszystko od A do Z.

-O ni...-Zaczęła mama jednakże Aonung ją wyprzedził.

-O tych nowych dziwolągach.

-Słuchaj może ci to nie iść na rękę ale nie przesadzaj-Odpowiedziała Tsireya.

-Ale oni nie są normalni, mają pięć palców widziałyście?-Zapytał.

-Po pierwsze nie każdy geniuszu a po drugie co to zmienia?-Odpowiedziałam zdenerwowana.-I przestań marudzić bo widzę że to wychodzi ci najlepiej.

-Spokój!-wykrzyczał tata-Oni nie mają złych zamiarów, jestem tego pewien.

Po jakimś czasie Aonung poszedł jak zwykle do kolegów, Ronal i Tonowari załatwiali jakieś sprawy a ja z siostrą zostałyśmy w Maroui.(chyba tak to się nazywało)Siedziałyśmh razem, rozmawiałyśmy i powoli szykowałyśmy się do spotkania z rodziną Sully.

-Stresuję się trochę a ty?-Zapytała zaplatając ostatnie pasma włosów w warkoczyki.

-Ja też...-odpowiedziałam-A co jak weźmie mnie za jakąś kretynkę?Może lepiej żebyśmy...-nie zdąrzyłam wypowiedzieć ostatniego słowa ponieważ przerwała mi moja siostra.

-Nie ma opcji, pozatym myślę, że sami będą chcieli zagadać w końcu i tak tu nikogo nie znają.

-Jak się ubrać żebym ładnie wyglądała?-Zapytałam z zakłopotaniem.

-Już ładnie wyglądasz! Tylko daj mi chwilę...O jest!Proszę bardzo-Odpowiedziała dokańczając moją fryzurę, która wsumie jak zawsze wyglądała bardzo ładnie.Trzeba przyznać że Tsireya zna się na rzeczy.

-Dziękuję, a teraz chodźmy bo zaraz się spóźnimy.

Idąc do miejsca docelowego nigdzie nie widziałam ani jednego z ich rodziny.

,,Może są już na miejscu"-pomyślałam.

Docierając na miejsce zdałam sobie sprawę że się myliłam.Nikogo nie było.
Spojrzałam na Tsireyę lekko zawiedzionym wzrokiem.Podeszłyśmy do naszych rodziców żeby pomóc im w roznoszeniu jedzenia dla gości jednak coś a raczej ktoś mi to utrudnił.

-No i gdzie są wasi leśni przyjaciele?-Zapytał złośliwie Aonung.

-Co cię to obchodzi?Idź lepiej ganiać się ze swoimi głupimi kolegami.-Odpowiedziałam.

Najwyraźniej go to zabolało lub rozwścieczyło bo chwilę później poczułam jak podkłada mi nogę, tracę równowagę i lecę do przodu, lecz ktoś w ostatniej chwili mnie złapał.

-Nie ma za co ale wiesz to trochę dziwny początek znajomości.-Powiedział.

TO BYŁ ON

~𝓨𝓸𝓾𝓻 𝓮𝔂𝓮𝓼 𝓸𝓷 𝓶𝓮~ᴀᴠᴀᴛᴀʀ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz