rozdział 6

20 2 0
                                    

Naomi nigdy nie odczuwała strachu - bynajmniej po tym, gdy przyzwyczaiła się do swojej aktualnej pracy, czyli zabijania. Ale wtedy, kiedy ponownie miała spotkać się z Erickiem czuła pewną obawę. Mężczyzna był prawnikiem i raczej nie był w stanie nic jej zrobić, ale z drugiej strony... Pozory mogły mylić.

- Jeszcze raz dziękuję, że zgodził się pan ze mną spotkać. To naprawdę ważna sprawa. - powiedziała Naomi, kiedy razem z mężczyzną szła w tylko jemu znaną stronę. Nie wiedziała, gdzie ją prowadził, ale postanowiła mu zaufać. A nawet jeśli coś planował, to przecież miała przy sobie broń.

- Skąd w ogóle znasz moich rodziców? - spytał Erick, trochę ignorując jej słowa. W głowie wciąż chodziło mu to pytanie, na które tak bardzo chciał znać odpowiedź.

- Pracuję dla nich. - odparła dziewczyna, wzruszając ramionami. Mężczyzna spojrzał na nią nagle, jakby z pewną obawą.

- Zmusili cię do tego?

- W sensie, do tego, co robią? - odparła pytaniem na pytanie. Erick niepewnie pokiwał głową na potwierdzenie jej słów. - Nie, sama się zgodziłam. Cała moja rodzina pracuje dla nich od lat. - wyjaśniła pokrótce, nie zamierzając kłamać. On doskonale wiedział, czym zajmowali się jego rodzice, nie mógł zaprzeczyć. - A czemu pan pyta w ogóle?

- Tak po prostu. - mruknął cicho, przejeżdżając dłonią przez swoje włosy. Dochodziło do niego, że rozmawiał właśnie z jedną z zabójczyń, że ona w każdej chwili mogła mu coś zrobić. - Oni wiedzą, że się ze mną spotkałaś? - dopytywał, bo tamto pytanie również go nurtowało. Nie chciał, póki co, widzieć się ze swoją rodziną, bo wciąż miał to nich żal, pewien uraz, nie zagojoną bliznę.

- Prawdopodobnie. - odparła Naomi, ponownie wzruszając ramionami. Nie miała pewności, czy rzeczywiście wiedzieli, wyszła nagle i nikt nie był w stanie jej wtedy zatrzymać, czy jakkolwiek spytać. - Wiedzą, że wyszłam, ale nie powiedziałam gdzie. Mogli się domyśleć.

Szli przez chwilę w ciszy, aż wreszcie dotarli pod jakiś budynek. Erick otworzył jej drzwi, za co cicho podziękowała. Zaraz oboje weszli na drugie piętro.

- Tutaj mieszkam. Wejdź.

Naomi weszła do mieszkania mężczyzny, zaczynając się od razu rozglądać.

Pomieszczenie nie było duże. Po lewej stronie od wejścia stała szafka na buty i mała pufa, na której można było usiąść, by założyć obuwie. Ściany były jasnobrązowe, a podłoga wykonana z brązu, na której leżał biały, puchaty dywan. Naomi nie widziała reszty pomieszczeń, ale podobało się jej to, co widziała.

- Ładnie tu. - skomentowała, odwracając się do Ericka z delikatnym uśmiechem.

- Już jesteś, kochanie? - zawołał ktoś z innego pomieszczenia, a dziewczyna odwróciła się w odpowiednią stronę, marszcząc brwi. Zdawała sobie sprawę, że to mogła być żona Ericka, o której wspominał ostatnim razem, ale myślała, że ta była jeszcze w pracy.

- Tak, Penny. Wróciłem. - odezwał się mężczyzna, nieświadomie się uśmiechając. Podszedł do nastolatki bliżej, uprzednio ściągając buty.

W przedpokoju dość szybko pojawiła się jasnowłosa kobieta z ciążowym brzuchem. To jeszcze bardziej zdezorientowało Naomi, która nie była przygotowywana na taką wiadomość. Kobieta również była zdziwiona jej widokiem, bo mąż nie mówił jej, że przyprowadzi jakiegoś gościa, a tym bardziej tak młodą dziewczynę.

- Oo, nie wiedziałam, że mamy gościa. - powiedziała jasnowłosa, podchodząc do nich bliżej. Dziewczyna od razu uśmiechnęła się i wyciągnęła w jej stronę dłoń, by się przywitać.

- Dzień dobry. Naomi Beckett. - przedstawiła się, a kobieta uścisnęła jej dłoń, zerkając ukradkiem na męża. Zaraz wróciła wzrokiem do Naomi, nie do końca wiedząc, jak się zachować. Erick nigdy nie przeprowadzał do ich mieszkania nikogo pokroju Naomi.

- Penelope Conolly. - odpowiedziała, posyłając jej delikatny uśmiech. Wbrew swoim myślom, zamierzała ugościć dziewczynę należycie, nawet jeśli jej nie znała. - Jesteś klientką Ericka? - spytała zaciekawiona.

- Nie do końca. - odezwała się Naomi, przenosząc swój wzrok na Ericka. Ten nie odezwał się ani nie zareagował, nawet wtedy, kiedy dziewczyna wskazała na brzuch jego żony. - Który miesiąc?

- Siódmy.

- Moje gratulacje. - powiedziała nastolatka szczerze. Mimo wszystko miała serce, a świadomość, że kobieta spodziewała się dziecka, napawała ją dziwnymi emocjami, których nigdy wcześniej nie czuła. - Możemy już przejść do spraw ważniejszych? - spytała, przenosząc swój wzrok na Ericka, który stał tuż koło niej.

- Jasne, chodź. - powiedział mężczyzna, po czym od razu skierował się w tylko sobie znaną stronę, a Naomi podążyła tuż za nim. Zanim jednak odeszli na dobre, Erick pocałował ukochaną w czoło. - Pójdę do mojego gabinetu, musimy porozmawiać.

- Jasne. - przytaknęła Penelope natychmiast, nie widząc żadnych przeciwwskazań. Widziała, po zachowaniu obojga, że to była ważne sprawa i nie zamierzała w nią w żaden sposób ingerować. - Herbaty? - spytała jeszcze na odchodne.

- Poproszę. - odparła Naomi z uśmiechem, by zaraz ruszyć za mężczyzną.

Zniknęli za drzwiami od jakiegoś pomieszczenia, które łudząco przypomniało biuro. Naomi i Erick usiedli na swoich miejscach, patrząc na siebie.

- To o co dokładnie chodzi? Co się stało i dlaczego akurat ja? - zapytał Erick, nie zamierzając więcej owijać w bawełnę. Dziewczyna oparła się wygodnie o oparcie fotela i przyjrzała się mu dokładniej, również nie chcą dalej zwlekać.

- Zack trafił do aresztu i czeka go proces. Pańscy rodzice poprosili mnie o pomoc. I kazali znaleźć właśnie pana. - wyjaśniła pokrótce, wskazując na niego. Prędko przybliżyła się w jego stronę i oparła dłonie na biurku przed sobą. Takim też sposobem znalazła się zadziwiająco blisko jego twarzy. - Wierzą, że zgodzi się pan pomóc.

- Erick jestem. - przedstawił się nagle, nieco ją tym dekoncentrując. Mimo wszystko ścisnęła jego dłoń.

- Naomi. - odpowiedziała, choć on i tak już wiedział, jak miała na imię. - Jaka jest twoja decyzja? Pomożesz?

Zawsze miej plan ucieczki 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz