Ferenc, ty gnoju! / Lisztin

692 10 11
                                    

Rok 1828 🌄

Fryderyk Chopin i Ferenc Liszt, jako już rozpoznawalni muzycy, chodzą do jednego liceum. Fryderyk do klasy 4A, Ferenc do klasy 3B. Często gadali na korytarzu, nawet mówili że po szkole będą wzajemnie przychodzili na swoje koncerty. Byli nawet dobrymi kolegami, a ich przyjaźń została tylko raz wystawiona na próbę przez Liszta.

Pod koniec lekcji języka Polskiego, Frycek szybko spakował książki do torby i poszedł pod kolejną klasę. Ach, jakim oto trafem pewna klasa 3B ma lekcje dokładnie naprzeciwko. Chopin znowu spędzi całą przerwę gadając, śmiejąc się, i trzymając za dłonie z Ferencem. Nie żeby miał nic przeciwko, ale tego specjalnie dnia bardzo nie chciał nawet wstawać z łóżka. Tak naprawdę, to przyszedł dzisiaj do szkoły tylko żeby zacząć kolejna rozmowę z Lisztem. No i na egzamin z matematyki oczywiście. Ale na niego nie był akurat tak szczęśliwy. Usiadł w ulubionym miejscu na korytarzu pod ścianą, położył plecak bliżej i czekał na Ferenca. Widział go na wcześniejszych lekcjach, i chyba w tłumie przed salą z polskiego jak szedł pod własną salę, że wiedział że na pewno chłopak jest w szkole. Problem w tym, że minęło dużo czasu, a Węgier nie zjawia się tam, gdzie zawsze.

Wreszcie Fryderyk nie wytrzymał, wstał, i poszedł poszukać go na szkole. Obszedł dookoła całą placówkę, i albo on go unikał, albo po prostu miał okropnego pecha. Gdy już szedł spowrotem pod swoją klasę, zobaczył że kolega z klasy Ferenca, krzyczy właśnie do samego chłopaka, że ktoś się zbliża i że ma skończyć to co robi. Tą osobą, przed którą coś ukrywał, był sam Frycek. Szukał czegoś w jego plecaku, a jak to znalazł, to na szybko coś z tym jeszcze zrobił, pogniótł, i upchnął spowrotem, żeby mieć jeszcze czas do ucieczki.

Wsyztsko wsyztskim, ale Chopin wyczuje każdy spisek. Podbiegl pod swoją salę i zaczął agresywnie przeszukiwać jego torbę. Wyciągnął notes, w którym kartki były bardzo brudne i prawie wypadały. Zerwał kilka i wpatrując się w jedną stronę krzyknął:

- Ferenc, ty gnoju! - Otórz zapis jego jak na razie najlepszej melodi którą wymyślił był popisany czerwonym markerem, niszcząc stronę i nuty na niej zapisane.

Bardzo był na niego zdenerwowany. Cały praktycznie wieczór kolejnego dnia spędził na przepisywaniu na nowy, już bezpieczny, kawałek pergaminu, jego nowego, aż dziwnego fenomenu w jego świecie muzyki.

Ale było jego zdziwienie, gdy nie cały tydzień po tym całym wydarzeniu, Węgier pokornie przeprosił za to co zrobił, bo jego toksyczny przyjaciel go do tego zmusił. Jego drugim pretekstem było to, że potrzebuje korepetycji z pianina, a jego kolega tak się składa, niedawno stał się lepszy od ponadprzeciętnego nauczyciela. Chopin nie chciał utrzymywać nierówności. Szybko wybaczył chłopakowi i zapomniał o całej sprawie. Z restą, jest już przepisane, więc co se tym będzie dłużej Frycek głowę zawaracał.

Dwoma największymi wadami Liszta według Chopina było nadmierne przyśpieszanie utworów, oraz jego częste rozkojarzenie i szybka dezorientacja. Jak Ferenc coś grał, i usłyszałby że w innym pokoju spadł mu długopis z biurka, przestałby grać, żeby sprawdzić czy przypadkiem nie nawiedziły go duchy z dziadów cz.II Mickiewicza.

Na dzisiejszych zajęciach zajęli się tempem. Z samym tempem nie było problemu, tylko czasem, gdy utwór był długi i wolny, Ferenc po mimo tego że wiedział że musi zagrać bardzo dużo dźwięków na raz, przyspieszał i praktycznie rozrywał swoje dłonie, żeby zmieścić się w dwie minuty z 5 stron nut. Bardzo ładnie to mu się często udawało, ale Fryderyk nie popierał takiego zachowania, bo to często utwory żałobne, zagrane szybko tracą swój sens i brzmią jak piosenka dla dzieci.

Największym problemem samych korepetycji nie był bowiem jakiekolwiek z chłopaków, tylko same proste pieniądze. Były one robione po znajomości, więc cena nie powinna być tak samo wysoka jak normalne, a nawet zerowa, ale Fryderyk pomimo tego że nie był najbiedniejszą osoba w mieście, chciał trochę zarobić. Często brał 20 zł za godzinę, bo tylko się ze sobą śmiali i wygłupiali, a raz 40 zł za godzinę, bo się ogarnęli i przerobili dużo materiału, a już nie raz zdarzyło się, że nie brał nic, bo ani on ani jego przyjaciel nie mieli ochoty na grę, tylko rozmawiali przy herbacie.

Słowackiewicz / Lisztin - 18+ One ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz