1.

435 20 18
                                    

~~~~~~~

W klasie było głośno. Bardzo głośno. Zdecydowanie zbyt głośno jak na moje standardy. Wolałbym być gdzie indziej. Z daleka od tych wszystkich ludzi i hałasu. W szczególności z daleka od niego. Tego, z którym żyję. Dzielę dom, klasę, znajomych. Tego, którego wolałbym wyrzucić ze swojego życia już dawno, ale nie mogę. Sam nie wiem czemu. Po prostu. Może przez wzgląd na pamięć ojca? Wiem, że gdyby żył, nie pozwoliłby mi się pozbyć Kaey'i. Ale gdyby żył może nie byłoby w ogóle takiej potrzeby. 

- Diluc! - Usłyszałem wołanie, westchnąłem i niechętnie odwróciłem się w stronę z której dobiegał dźwięk. Zlokalizowanie nadawcy chwilę mi zajęło przez ogarniający mnie tłum, ale w rezultacie go dostrzegłem, - Idziesz dzisiaj do baru? - westchnąłem, - No weeź, nie bądź taki! W końcu jesteś właścicielem! Mógłbyś czasem postawić coś koledze!

To prawda, dumnie nosiłem miano właściciela pobliskiego baru. Nieskromnie powiedziawszy cieszył się nawet niezłą sławą. Od jakiegoś czasu byłem już pełnoletni, więc nikt nie miał żadnych przeciwskazań. A co do "stawiania" czegoś kolegom. Oczywiście, że mógłbym. Ale nie, gdy prosi mnie o to osoba, która opróżnia moje zapasy wina szybciej niż wszyscy klienci razem wzięci. Venti pytał o to tylko z grzeczności. Obydwoje wiedzieliśmy, że bez względu na moją odpowiedź tak czy inaczej moje zapasy ucierpią. Jedynie jeśli się zgodzę będę miał jakąkolwiek kontrolę nad ilością alkoholu, który będzie znikał. 

- Idę. - Odpowiedziałem krótko, ale wystarczająco, by chłopak uśmiechnął się do mnie i odbiegł w podskokach. 

Wiedziałem jak to się skończy, ale w dalszym ciągu, O DZIWO, Venti był jedną z osób którą mógłbym chyba nazwać przyjacielem. Może i nasza przyjaźń w większości opierała się na jego pijackich rozmowach na stołku u mnie w barze, ale wiedziałem, że jakbym miał problem mógłbym się do niego zwrócić o pomoc. Mógłbym tak powiedzieć w zasadzie o jeszcze dwóch osobach. Aetherze, który w zasadzie był przyjazny dla wszystkich, ale wiedziałem, że mam w nim oparcie. Ostatnią osobą o dziwo była nasza Pani przewodnicząca - Jean. Nie miałem pojęcia kiedy złapałem z nią tak dobry kontakt, ale z tej trójki była chyba dla mnie najbardziej zaufaną osobą. 

Dzwonek oznajmiający początek ostatniej lekcji dał o sobie znać. Oparłem głowę o ścianę i czekałem aż hałas zostanie przerwany donośnym głosem nauczyciela.

- Dzień dobry, siadajcie, - Nauczyciel poinformował o swoim przybyciu. Po rozejrzeniu się po klasie głośno westchnął by wyrazić swoje niezadowolenie. - Kaeya, zejdź z tej ławki proszę. 

Mimowolnie obróciłem głowę w stronę chłopaka. Śmiał się i był otoczony innymi uczniami. Z jednej strony mu zazdrościłem a z drugiej za nic nie chciałbym być na jego miejscu. Nieprzerwanie żartując wykonał polecenie nauczyciela i zajął swoje miejsce. Irytował mnie niemiłosiernie. Jedyna myśl, która mnie pocieszała, to ta, że za niecałą godzinę będę mógł opuścić to piekło i zająć się swoimi sprawami. 

~~~~~~~

Otworzyłem drzwi baru i od razu uderzył mnie ten charakterystyczny zapach drewna. Nie skłamię jeśli powiem, że to kochałem. Wiedziałem, że nowoczesne bary cieszyły się teraz również dużą popularnością, ale za nic nie zmieniłbym mojego staromodnego, klimatycznego miejsca na ziemi. Zresztą właśnie przez to był aż tak znany. Jest to miejsce z długą historią i tradycjami. Jest bardzo charakterystyczne i klimatyczne. Nie mógłbym sobie wyobrazić lepszego miejsca. 

Wymieniłem się z pracownikiem za ladą i nalałem wina do kieliszka. W momencie gdy postawiłem go na ladzie drzwi się otworzyły. 

- Diluuuc! - Usłyszałem radosny głos dobiegający z wejścia i westchnąłem.

(Nie)WinnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz