Ślad Przeszłości

28 4 7
                                    

Drzwi do niedużego pokoju otworzyły się.
- I jak tam nasz więzień?- spytał mężczyzna wchodząc do pomieszczenia.
- Zaskakująco gadatliwy, ale nie o tym co my chcemy.
- Mamy inne osoby, z których można wyciągać informacje. U niej najważniejsze jest to, żeby była zamknięta.
- Spróbuj załatwić zmianę za mnie.
- Ile już tutaj siedzisz?
- Trzy godziny. Za jakąś godzinę będę tutaj zasypiał.
- Dobra, dobra. Zobaczę co da się zrobić. Bardzo się rzuca? Próbowała się wydostać?
- Nie, jest zaskakująco spokojna. Chociaż to co mówi sprawia, że ten jej spokój jest przerażający. Dziewczyna miała w swoim życiu dużo przeżyć.
- Hm... No dobra to ja idę.

***

Za szybą siedziała dziewczyna. Jej ręce ani nogi nie były niczym skute. Miała czarno czerwone włosy, które były rozpuszczone i opadały na ramiona. Na twarzy miała znamię albo tatuaż, który był cały czerwony. Zajmował całe czoło i trochę miejsca pod oczami. Nie przedstawiał nic konkretnego. Wyglądał trochę jak krew rozlana we wzorek. Były jeszcze jej oczy. Całe białe. Przerażająco białe, ale nie sprawiała wrażenia niewidomej. Może widziała? W końcu miała te swoje elfie uszy, a niektórzy uważali, że takie istoty nie różnią się od ludzi tylko siłą, ale uprawiają też czary. Nigdy nie zostało to potwierdzone, ale kto wie. Na jej twarzy widniały także dwa czerwone ślady. Jeden pod dolną wargą, a drugi tuż pod tatuażem/znamieniem po prawej stronie twarzy.
- Co to za ślady? Te na twarzy- spytał strażnik. Dziewczyna odruchowo dotknęła blizny pod wargą. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, ale nie taki ładny tylko taki przerażający, który mroził krew w żyłach. Z jej wyjątkowym wyglądem tworzył postać osoby szalonej i to w sumie zgadzało się z jej osobowością.
- To tylko dwie. Tutaj jest ich więcej.- podciągnęła rękaw swojej bluzki i ukazała całą rękę, która była w czerwonych śladach.
- Wiesz jako dziecko miałam manie gryzienia wszystkich. Dzieci w przedszkolu mnie nie lubiły, bo je gryzłam. Któregoś razu jeden kolega postanowił mi oddać- wskazała na blizny na twarzy - więc się na niego rzuciłam i zaczęłam go jeszcze bardziej gryźć. Rodzice już wcześniej mówili mi, że nie mogę gryźć innych dzieci. Nawet zagrozili odizolowaniem od reszty i zabraniem mnie z przedszkola, ale to nic nie dało. Po tym zdarzeniu zrobili to co mówili. Siedziałam praktycznie całe dni w pokoju. Był jednak pewien problem nie mogłam przestać gryźć, a ponieważ nie miałam innych do gryzienia to zaczęłam gryźć swoje ręce- wszystko mówiła w taki trochę szalony sposób i z tym niepokojącym uśmiechem - Rodzice po dłuższym czasie to zobaczyli i zaczęli smarować moje ręce jakąś maścią. Zjedzenie jej nie było szkodliwe, ale maść była paskudna w smaku, a ja potrzebowałam gryźć, więc przerzuciłam się na nogi. Potem nogi też zaczęli smarować. Któregoś dnia w nocy poszłam do nich i zaczęłam ich gryźć. Oni od tego dnia zawsze na noc zamykali pokój na klucz. Musiałam wrócić do gryzienia siebie, bo po prostu tego potrzebowałam do uspokojenia. Moi rodzice jednak stwierdzili, że trzeba mnie zapisać do psychologa lub kogoś takiego. Miałam wtedy już piętnaście lat. Jakoś przeraziła mnie wizja wizyt u psychologa, więc uciekłam. I wiesz co? Znalazł mnie jakiś mężczyzna. Powiedział, że mi pomoże, że da mi lekarstwo dzięki, któremu nie będę się ani innych gryźć. Niestety lekarstwo było tylko tymczasowe, więc musiałam je brać co jakiś czas. To lekarstwo naprawdę mi pomagało za każdym razem, kiedy je brałam czułam się lepiej. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zaczęłam brać je coraz częściej i częściej. Dopiero jak zaczęłam brać je codziennie zrozumiała, że coś jest nie tak. Szybko doszłam do tego, że podawał mi przez cały ten czas narkotyk. Za każdym następnym razem kiedy dostawałam od niego rzekome lekarstwo brałam mniejsza dawkę i powoli odstawiłam narkotyk. Po jakimś czasie mężczyzna zniknął, ale ja nie chciałam tego tak zostawić. Znalazłam jego dom i postanowiłam dokonać zemsty. Chciałam, żeby cierpiał. Odwiedziłam go pewnego dnia. Złożyłam mu niezapowiedziana wizytę. Od razu po zobaczeniu go poczułam furię. Miałam wrażenie jakby jakaś dzika bestia się we mnie obudziła. Pierwsze co zrobiłam to wyrwałam mu nogi. Jego krzyk był wspaniały. Chciałam bardziej się nad nim znęcać. Wiedziałam już co mu zrobię, żeby mógł sobie pocierpieć. Chciałam wyrywać mu po kolei paznokcie. Potem odciąć palce. Następnie zrobić kilka nacięć na twarzy. Wykroić wnętrzności i zacząć się nimi bawić jak dziecko. Byłam taka szczęśliwa widząc co zaraz się stanie. Właśnie miałam zacząć wyrywanie paznokci, ale wtedy do pokoju weszła dziewczynka. Jego córka. Miała tylko kilka lat. Po zobaczeniu swojego taty zaczęła płakać. Patrzyła raz na niego raz na mnie, a na jej twarzy było przerażenie. Takie słodkie niewinne przerażenie, które sprawiało, że chciałam go widzieć więcej. Byłam gotowa kontynuować swoje dzieło i patrzeć na to dziecko z czystą rozkoszą. I wtedy nagle pojawiło się coś dziwnego. Takie jakby uczucie, że chyba jednak tego nie chce. Nie chcę żeby to dziecko skończyło z traumą. Poczułam się rozdarta. Nagle zwątpiłam w swoje postępowanie. Próbowałam wymyślić coś co pozwoliłoby mi znęcać się nad mężczyzną, ale nie skutkowałoby traumą dziecka. Dostałam nagłego olśnienia. Odpowiedź była tak prosta i rozkoszna. Najprostszym rozwiązaniem było zabicie dziecka. Traumę i tak pewnie mu już załatwiłam, więc tak przynajmniej nie będzie musiało się nią przejmować przez następne lata. Rzuciłam się na dziecko ze sztyletem w dłoni. Usłyszałam za sobą krzyk przerażonego ojca. To było cudowne uczucie. Miałam już wbić sztylet w serce dziewczynki, ale wtedy pojawiła się kobieta. Mama dziewczynki, która popchnęła córkę i obroniła ja własnym ciałem. Mój sztylet trafił w brzuch kobiety, a ona upadła. Byłam zła. Wściekła. Ta kobieta wszystko popsuła. Straciłam kontakt z rzeczywistością i skupiłam się tylko na kobiecie. Zaczęłam dźgać ja w serce. Nawet jak już nie żyła to otrzymała ode mnie kilka dźgnięć. Uśmiech, który towarzyszył mi przez całą tą akcję zszedł mi z twarzy. W tamtej chwili straciłam chęci do zabijania. Mój mózg zaczął powoli rejestrować wszystkie dźwięki. Płacz ojca i córki były głównymi dźwiękami. Spojrzałam na dziecko. Podniosłam się i zaczęłam powoli iść do niego. Usłyszałam lekko zachrypnięty głos mężczyzny "proszę nie rób jej krzywdy". Spojrzałam na nędznie wyglądającą postać ojca, który błaga o życie dla swojego dziecka. Coś sprawiło, że go posłuchałam. Podeszłam do dziewczynki i chwyciłam ją. Zaczęłam ciągnąć ją w stronę drzwi. Przez zaciśnięte zęby powiedziałam jej, że jeżeli chce żyć to ma uciekać. Wystawiłam ja za drzwi. Słyszałam jeszcze chwilę jak się do nich dobija, ale po jakimś czasie chyba zrozumiała, że to nic nie da i musi uciekać. Podeszłam do mężczyzny i spojrzałam mu w oczy . Umierał. Powoli umierał. Uniosłam sztylet i wycięłam mu serce. Podeszłam do jego żony i włożyłam jej serce męża do ręki. Następnie to samo zrobiłam z jej sercem dając je jej mężowi. Przysunęłam ich do siebie tak, że ich dłonie z sercami dotykały się. Opuściłam miejsce zbrodni. Po dwóch dniach znalazłam w gazecie o tym jakiś artykuł. Na zdjęciu była moja kompozycja z dwóch martwych ludzi... Nikt poza tobą nie zna prawdy.
Mężczyzna podczas słuchania tej historii miał wrażenie, że mrozi mu krew w żyłach. Jej historie były przerażające. Siedział nic nie mówiąc. Nie mógł wydobyć z siebie dźwięku. Usłyszał skrzyp i wzdrygnął się. Był to dźwięk otwieranych drzwi. Do pomieszczenia wszedł strażnik.
- Zmiana- powiedział.- I jak tam więzień?
- Jest przerażająca i bardzo gadatliwa. Mimo tego, że ma szybę przez którą teoretycznie nic nie może ci zrobić to jest to mowa tylko o rzeczach fizycznych, bo z psychiką jest inaczej.

Ślad PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz