'akrasia - (n.) lack of self control'
☆
Szarość tęczówek Karla zetknęła się ze szmaragdową zielenią zdezorientowanego, stojącego w progu jego drzwi chłopaka który mrużąc oczy starał się poprawić swoje pole widzenia w ciemności całkowicie pochłaniającej sypialnie. Wszedł on do środka pomieszczenia i dopiero dokładniej przyglądając się pozycji w jakiej siedział jego przyjaciel, dostrzegł on pocięte ramię chłopaka oraz liczne plamy krwi na podłodze, jak i samym poszkodowanym. Mimowolnie odwrócił wzrok, krążąc nim po pogrążonym w mroku pokoju, wstrzymując w tym samym czasie ściskający jego przełyk, odruch wymiotny wywołany masakrycznym stanem pociętego przedramienia szatyna. Armstrong nie miał pojęcia co się działo, w końcu wchodząc do pokoju myślał jedynie że okno drugiego po raz kolejny samoistnie się otworzyło, strącając przypadkowo jeden z ulubionych kwiatów zdobiących pokój Karla na podłogę, tym samym też wywołując hałas który sprawił że niższy postanowił zajrzeć do pokoju jego współlokatora. Prawda jednak okazała się być całkowicie inna, w co on sam dalej nie dowierzał. Chcąc nie chcąc jednak wrócił wzrokiem do starszego, chcąc ocenić sytuacje jego aktualnego stanu. I nie ważne jak bardzo widok porozcinanych warstw skóry Jacobsa nie był dla niego obrzydliwy, tak wiedział że jego zdrowie było w tym momencie priorytetem na którym powinien skupić swoją uwagę. Nick przełknął ślinę chcąc zwilżyć czymś suche i zachrypnięte gardło, przybliżając się bliżej do swojego przyjaciela, a konkretniej jego pociętego przedramienia. Przeskanował on je wzrokiem, najdłużej zawieszając swój wzrok na ranie znajdującej się zaraz obok żyły, z tej rany wypływała największa ilość krwi, a co za tym idzie, to zapewne ona była tą najgroźniejszą z całej trójki, prześcigając nawet naruszoną żyłę z której kropelki krwi powolnie skapywały wzdłuż jego delikatnie posiniaczonego nadgarstka. Szarooki uniósł na niego swój zmęczony i rozkojarzony wzrok, chcąc niemo przeprosić go za to z czym musiał się teraz mierzyć, drugi jednak zdawał się skupiać całą swoją uwagę analizując rozcięcia chłopaka na tyle, by nie czuć na swojej twarzy jego intensywnie przeszywającego go wzroku. W pokoju unosił się zapach marihuany, co zapewne oznaczało jej wcześniejsze spożycie przez wyższego, zielonooki jednak niespecjalnie się tym przejął gdyż sam nie raz zapalił zioło ze swoimi przyjaciółmi Clay'em i George'm. Mimo wszystko jednak czuł, że powinien upewnić się co do stanu czystości narkotykowej starszego.
"Tylko paliłeś czy coś jeszcze brałeś?" Zapytał finalnie patrząc w jego powiększone źrenice które intensywnie kontrastowały z zaczerwienionymi gałkami ocznymi. Jacobs zdawał się próbować wysłowić, jednak w jego obecnym stanie nie szło mu to najlepiej. Postanowił on finalnie pokiwać głową na 'nie', pobieżnie odpowiadając tym samym na pytanie zadane mu przez jego współlokatora, to jednak zdawało się nie satysfakcjonować Teksańczyka, gdyż wpadł on na lepszy pomysł komunikacji z nietrzeźwym chłopakiem. "Zamknij lewe oko jeżeli coś jeszcze brałeś, zamknij prawe jeżeli tylko paliłeś." Dopowiedział mówiąc najwyraźniej jak w tej chwili mógł, chcąc tym samym sprawić by drugiemu łatwiej było zrozumieć to o co go prosił. Szatyn zdawał się zrozumieć prośbę zielonookiego, gdyż już po krótkiej chwili zamknął on swoje prawe oko, dając dokładniejszy obraz sprawy dla kucającego przy jego lewej stronie chłopaka. Ponownie kierując swój wzrok w stronę okaleczeń na bladym przedramieniu drugiego, Nick zaczął dokładniej przyglądać się najgroźniejszej z trzech ran, była ona znacznie głębsza niż pozostałe, lecz nie na tyle by naruszyć warstwę tłuszczową skóry co w tej sytuacji było dla niego wręcz kamieniem z serca. Mimo stresu jaki odczuwał, zdołał zauważyć rosnący z każdą chwilą w jego najlepszym przyjacielu stres, odczuł przyśpieszone bicie serca, i spostrzegł rozbiegany po całym pomieszczeniu wzrok. Ignorując więc to co podpowiadał mu rozum, zrobił to co podpowiadała mu głowa wierząc, że to co zamierzał było słuszne. Złapał twarz Karla w swoje dłonie, zmuszając go tym samym do spojrzenia prosto na jego twarz, uśmiechnął się delikatnie, gładząc kciukiem lekko chropowaty i zabliźniony potrądzikowymi ranami policzek chłopaka, mimo zbierających się w jego oczach łez, starał się powstrzymać je przed spłynięciem wiedząc, że to on z ich dwójki musiał być tym silnym. "Posłuchaj Karl, to nic takiego, opatrzę Ci te rany i wszystko będzie w porządku. Przeniosę Cię do mojego pokoju bo mam tam apteczkę, dobrze?" Zapytał tonem najdelikatniejszym na jaki był w stanie się zdobyć, oczekując cierpliwie na odpowiedź Jacobsa, która już po krótkiej chwili nadeszła. Chłopak pokiwał głową z aprobatą, odwzajemniając delikatny uśmiech jego współlokatora. Teksańczyk chwycił jedną ręką pod pachy Karla, drugą natomiast wsadzając pod jego kolana. Uniósł go bez zbędnych trudności, momentalnie kierując się w stronę swojego własnego pokoju. Nie był on daleko, gdyż już za ścianą dopiero co opuszczonego pomieszczenia znajdowało się kolejne, tym razem należące do niższego szatyna. Jego pokój nie należał do najschludniejszych a dla samego chłopaka stanowił coś, w rodzaju odzwierciedlenia wewnętrznego 'ja'. Liczne figurki z jego ulubionego anime 'Hunter x Hunter' zdobiły lekko zakurzone, ciemno-drewniane półki, a inne gadżety związane z jego ulubionymi tytułami dodatkowo dopełniały wygląd pokoju, dodając mu charakteru. Armstrong posadził Karla na swoim łóżku, przykładając dokładną uwagę do jego rozcięć tak, aby nie sprawić mu dodatkowego bólu.
CZYTASZ
akrasia | karlnap
Fanfictionkarl jacobs potrzebuje czegoś co uciszy jego myśli, skręty z marihuaną i metalowe ostrza zdają się być do tego celu idealne. 'akrasia - (n.) lack of self control' tw: samookaleczanie, narkotyki nie romantyzuje i nie promuje samookaleczania oraz nie...