11. Bo zależy

1.6K 111 13
                                    

[Widzisz błędy, popraw mnie. Dziękuję]

KATCHERINE

Siedziałam w bezruchu i wpatrywałam się w przestrzeń przed sobą. Słońce chyliło się ku zachodowi, tworząc na niebie paletę barw. Jakby się zastanowić, życie potrafiło być piękne. Od czasu do czasu pojawiało się coś co napawało nas tą chęcią by trwać. Przebijało się do naszej duszy i tam powodowało wybuch fajerwerków. Prawie jak w sylwestrową noc.

Spojrzałam na przesłodzone różowe balony unoszące się przy suficie drewnianego tarasu. Na jednej ze ścian wisiał baner z napisem STO LAT. Każda literka przedstawiała jakieś zwierzątko leśne. Litera S, była brązowym jeżem, zaś litera T rudym lisem, O - sową. Uśmiechnęłam się w duchu. Samanta przeszła samą siebie. Sofi świętowała swoje ósme urodziny. Nie mogłam uwierzyć jak ta cudowna dziewczynka szybko rosła. Dzieciaki biegały po ogrodzie, a do nas dobiegały ich krzyki i śmiech. Uniosłam kieliszek z czerwonym winem do ust, wpatrując się w uśmiechnięte buzię syna Samanty. Gabriele był podobny do Antonia. Miał błękitne oczy i ciemne włosy. Był oczkiem w głowie tatusia. A że był najmłodszy, nie nadążał za koleżankami i kolegami z klasy Sofi. Marszczył jedynie ten swój mały, zadarty nosek i przygryzał policzek jak Samanta, brnąc dalej. Nie poddawał się. Dzieci płci męskiej z oddziału były od najmłodszych lat szkolone i przystosowywane do życia w organizacji. Nie chciałabym dla swojego syna takiej przyszłości. Nie jestem pewna czy potrafiłbym żyć ze świadomością, że moje dziecko jest uczone tego wszystkiego co wpajane jest młodym pokoleniom mafiozów. 

Siedzieliśmy na zadaszonym tarasie w ogrodzie Samanty i Antonia. Przy stole znajdowała się najbliższa rodzina Sam. Czyli rodzice; Julia i Ronald, nasz capo. Dziadek Bob, ze swoją nową narzeczoną. Dziewczyna mogła być w moim wieku. Skrzywiłam się mimowolnie. Ciotka Anastazja z Tomem ich dzieciaki, które biegały wraz z resztą po ogrodzie. I oczywiście my, rodzice chrzestni Sofii.

Filippo zajmował się grillowaniem a koło niego stał rudzielec. Nie cierpiałam widzieć ich razem. Nie chodziło o nich samych. Jedynie o nią. Działała mi na uzębienie. Leonardo siedział obok mnie i rozmawiał z Ronaldo. To znaczy tak myślałam dopóki nie usłyszałam swojego imienia. 

— Katherine?

Wyrwana z zamyślenia rozejrzałam się. Wszyscy spojrzeli na mnie. Dłoń męża siedzącego obok mnie zacisnęła się na moim udzie.

— Jeszcze nie myśleliśmy nad tym.

Czy coś mi umknęło? Nad czym nie myśleliśmy?

I jestem pewna, że to Victoria zadała nam pytanie bo Leonardo patrzył na nią, gdy odpowiadał.

— Nie chcemy mieć na razie dzieci. Wszystko w swoim czasie.

Zastygłam, zapowietrzając się i zapewne szok, który odmalował się na mojej twarzy, był aż zanadto widoczny.

Łyknęłam sporą porcję wina i odkaszlnęłam. Czułam się jakby przez moje żyły przepływała rtęć.

 Toksyczna i żrąca,   

Samanta spojrzała na mnie z współczuciem. Wiedziałam również, że wwiercały się we mnie inne zielone tęczówki o najpiękniejszym odcieniu jaki przyszło mi kiedykolwiek ujrzeć. Ale od pół roku ignorowałam je, na tyle, że przestałam czuć mrowienie na karku. Wszystko od tamtej pory wróciło do starej rutyny. Picie na umór w Apollo skończyło się na tyle źle, że straciłam całkowicie kontakt z Filippo, a mąż traktował mnie przez większość czasu jak powietrze, chociaż to nie było aż tak złe. Z Filippo nie wchodziliśmy w żadne interakcje. Przez jakiś czas próbował ze mną rozmawiać, ale byłam obojętna i odpowiadałam mu tylko półsłówkami. Co mnie zaskoczyło mąż również od tamtego incydentu nie dotknął mnie w żaden sposób. Zapewne, przez to, iż starałam się go nie denerwować. Jednak jakaś część mnie wyczuwała, że mogła to być interwencja Filippo. A to bolało mnie najbardziej. Nie chciałam żeby wtedy na parkingu widział mnie w takim stanie. Nie lubiłam myśleć o tym co wydarzyło się pół roku temu, samo wspomnienie tego powodowało że tlen ponownie wpływał do ognia a iskra zaczynała się jarzyć. Wystarczyłby delikatny podmuch, a płomień ponownie by zapłonął. Tym samym ja, zaczęłabym coś czuć.

Złożona przysięgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz