16. Lubię twój śmiech

1.6K 109 6
                                    


Katherine

Drzwi do szpitalnej sali otwierały się i zamykały bez przerwy. Personel w zielonych fartuchach biegał koło mnie jak nakręcona zabawka, która nie przestawała się poruszać dopóki ich metalowy kluczach nie przestawał się kręcić. Przełknęłam ślinę, czując jakby ktoś nasypał mi do gardła garść ostrych żyletek, a w głowie przez chwile miałam zupełną pustkę. Samanta siedziała na krześle, koło łóżka. Jej blada i zmęczona twarz wydawała się być zmartwiona. Nie wiem co podawali mi w tych kroplówkach, które miałam podpięte, ale czułam niezły odlot. Nie budziłam przyjaciółki bo widocznie potrzebowała snu, a ja zapewne w najbliższym czasie nigdzie się nie ruszę. Rozejrzałam się po sali. Kolor ścian był w naturalnym i miłym dla oka beżu. Na jednej ze ścian znajdowało się duże okno w raz z drzwiami balkonowymi na co odetchnęłam z ulgą. Miałam na myśli swój mały nałóg. Mały, biały stoliczek w jednym rogu, mieścił kilka bukietów kwiatów i laurek zapewne od moich małych potworków; Sofi i Gabriela. Uśmiechnęłam się na widok kolorowych kartek. Jedynie co przypominało szpitalną sale to monitory koło łóżka i ten intensywnie sterylny zapach. Nie lubiłam szpitali chociaż zdarzało mi się często w nich bywać w ciągu ostatnich kilku lat. Tylko na ogół kończyło się na kilku szwach, lub prześwietleniu i wypisie do domu. Leonardo miał znajomości w jednej z tutejszych klinik więc nic nie trafiało do karty pacjenta. I temat był zamiatany pod dywan. Uśmiechnęłam się smutno. Kolejna chora akcja. Tylko tym razem przegięłam. Wzięłam z trudem głęboki wdech, czując jak palący ból pojawił się w okolicy żeber. Nieźle musiał je stłuc. Ale przynajmniej w najbliższym czasie nie przyjdzie mu do głowy planowanie potomstwa.

Westchnęłam.

Próbowałam się podnieś, jednak urządzenie, które znajdowało się koło łóżka wydało nieprzyjemny dźwięk. Samanta podskoczyła. Spoglądnęła na mnie spod długich rzęs.

— Obudziłaś się. — Powiedziała z wyraźną ulgą w głosie.

Uśmiechnęłam się do niej.

— Cóż wygląda na to, że czeka mnie przymusowy urlop.

Samanta pokręciła głową. Jej twarz wykrzywiła się w strachu i bólu.

— To nie jest zabawne, Kat. Wiesz co ja przeżyłam. Wiesz co my wszyscy przeżyliśmy.

Westchnęłam i poczułam ukłucie bólu, nie chcąc bardziej martwić przyjaciółki przybrałam neutralny wyraz twarzy.

— Przepraszam. — Wyszeptałam, czując poczucie winy. — nie chciałam was przestraszyć.

Przyjaciółka przesunęła się do mnie krzesłem i chwyciła moją dłoń.

— Przeraziłaś nie na żarty. Ale nie przepraszaj, to nie twoja wina.

Przymknęłam powieki.

— Moja. Sprowokowałam go.

Samanta z niedowierzaniem spojrzała w moje oczy.

— Katy, ty taka nie jesteś. Nie jesteś ofiarą. Jesteś jedną z najsilniejszych kobiet jakie znam.

Ale tym razem zrobiłam z siebie ofiarę. Poddałam się. Na początku tylko chciałam żeby mnie tak urządził, żeby na dłuższy czas wybić mu z głowy dzieciaka. Sama myśl o tym, że miałby mnie ponownie dotykać rozsiewała we mnie odrazę. Potem pojawiła się ta myśl żeby to zakończył, tak całkowicie. Żebym nie musiała już go znosić. Bać się za każdym razem kiedy tylko zjawiał się w pobliżu. Byłam tchórzem

— Jestem zmęczona. — szepnęłam.

— Prześpij się porozmawiamy o tym później.

— Nie, Sam. Jestem zmęczona życiem.

Złożona przysięgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz