Rozdział 29. Aspen

85 7 0
                                    

Ilu ludzi z Obrońców ucieszyłoby się z sytuacji, w jakiej się znajdowałem?

Ja i wrogowie, którzy nie próbowali mnie zabić. Nie sądziłem, że takie zdarzenie będzie miało miejsce kiedykolwiek w moim życiu.

Miałem szansę je zabić. Mógłbym to zrobić. Nie spodziewałyby się tego i przy odrobinie szczęścia być może udałoby mi się je pokonać i pozbawić życia.

Ale było ważniejsze zadanie do wypełnienia, a ci ludzie właśnie nam pomagali. Co było tylko trochę podejrzane, bo z tego, co widziałem, Marcella nie bardzo przepadała za Mavrą. Z wzajemnością.

Nie wiem, jaka odwaga we mnie wstąpiła, by bronić dziewczynę, ale jeśli jakimś cudem nie chciały mnie zabić, zmieniłem to.

Czarnowłosa kobieta co jakiś czas posyłała mi mordercze spojrzenia, na sam widok przechodziły mnie dreszcze. A wydawało mi się, że to Mavra umie zabijać wzrokiem. Widać było, od kogo pobierała nauki.

Wystarczyło tylko odebrać mapę ludziom, którzy nas zaatakowali i dotrzeć do domu tego tajemniczego kogoś, wykraść Puszcznika i wrócić na Wyspę Odcieni. Nic trudnego.

W pewnym momencie po długiej drodze, jaką przebyliśmy w ciszy, Marcella uniosła pięść w górę, by dać nam znak, abyśmy się zatrzymali. Powstrzymałem się od westchnięcia ulgi, bo nogi zaczynały mnie boleć od długiego chodzenia. Przystanąłem koło Mavry, czekając.

- Ich obóz znajduję się tam, kawałek drogi - odparła szeptem kobieta, wskazując kierunek palcem. W ciemności, jaka panowała, nie sposób było cokolwiek dostrzec.

- Poczekaj - powiedziała dziewczyna i lekko skinęła głową do Lucasa. Ptak wzbił się w powietrze i zniknął w ciemności, by wrócić po chwili i kraknąć cicho, potwierdzając słowa Marcelli.

- Dobrze. A więc, czego chcesz? - spytała Mavra.

Marcella milczała chwilę, wpatrując się w jakiś odległy punkt.

- Tęsknisz czasem za należeniem do Łowczyń? - spytała po prostu.

Spojrzałem na dziewczynę zdziwiony. Jej wyraz twarzy wyrażał dokładnie to samo. Nawet Kay i Alice wyglądały, jakby się przesłyszały.

- To jest twój warunek? Nie chcesz, nie wiem, pieniędzy? Żebym przyznała, że jednak cię potrzebuję?

Miała rację, właściwie kobieta mogła poprosić o dosłownie wszystko.

- Nie - odpowiedziała szczerze. - Chcę znać szczerą odpowiedź na to pytanie.

Dziewczyna milczała chwilę, myśląc nad odpowiedzią. W tamtym momencie chciałem dowiedzieć się, jak kiedyś wyglądało jej życie. Kiedy była młodsza i podporządkowana, kiedy słuchała się zasad i bała się kogoś, kto nią rządził. Nawet nie umiałem sobie tego wyobrazić.

- Tak - odparła w końcu, jej wzrok utkwiony był w ziemi. - Tęsknię czasem tak bardzo, że nie mogę oddychać. Tęsknię za pracą w grupie, za tym, że mogłam na was polegać. Za wszystkimi dziewczynami złączonymi jednym celem, tworzyłyśmy wspólnotę. I za tobą. Tęsknię za tobą jako przywódczynią. Nawet jeśli byłaś surowa i chłodna, bezuczuciowa i oschła. Ale byłaś dla mnie jak rodzina, byłaś moją mentorką i nawet nie wiesz, jak zabolało mnie, kiedy się o wszystkim dowiedziałam. Bo byłaś dla mnie prawie wszystkim, co miałam.

Twarz kobiety przez całą jej wypowiedź była chłodna, ale pod koniec chyba dostrzegłem tam coś na kształt uśmiechu. I żalu. Współczucia i może odrobinę skruchy. Ale wszystko zniknęło równie szybko, jak się pojawiło.

- Przykro mi, że tak wyszło - odezwała się po chwili. Mavra wyglądała, jakby miała się popłakać, ale ubrała na twarz obojętność, przez którą tylko trochę zaczęły prześwitywać inne uczucia, nieważne, jak bardzo starała się je ukryć.

Odcienie czerniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz