(Nie)odpowiednia decyzja

144 18 12
                                    

Dzień wcześniej

Wczoraj odzyskałem przytomność. Czułem ból chyba w każdym centymetrze swojego ciała, choć lekarze i tak faszerowali mnie chyba najsilniejszymi środkami przeciwbólowymi, jakie były w szpitalu. Niewiele wtedy do mnie docierało. Dopiero dzisiaj lekarz przyszedł ze mną porozmawiać, bym chociaż wiedział, co mi jest, choć już trochę zdążyłem się zorientować w tym temacie, widząc swoje ciało.

Byłem cały posiniaczony, obie nogi były usztywnione (wiedziałem, że są połamane, bo to jedno z nielicznych wspomnień, które zachowałem z przesłuchań), na palcach brakowało kilku paznokci (tego na szczęście już nie pamiętałem). Od lekarza dowiedziałem się również, że przeszedłem kilka operacji, bo spora część z narządów wewnętrznych była w mniejszym lub większym stopniu uszkodzona. To wyjaśniało, dlaczego przy każdym najmniejszym ruchu przeszywał mnie taki ból, że miałem wrażenie, jakbym umierał. Nie miałem również złudzeń, że po spotkaniu z SB nie wrócę już nigdy do pełni sprawności i do końca życia będę odczuwał konsekwencje wizyty w tamtym miejscu.

Najgorsze było uczucie, gdy dowiedziałem się, że jest już po Nowym Roku. Wtedy zdałem sobie sprawę, jak dużo czasu minęło. Prawie cały miesiąc został wyjęty z mojego życia, a ja nawet o tym nie wiedziałem. Przerażało mnie, ile mogło się stać przez ten czas.

Choć byłem w okropnym stanie, nie przeszkadzało mi to, by wracać myślami do Arka. Miałem nadzieję, że nadal jest tam, gdzie wyjechał. Sprawa się przecież jeszcze nie rozwiązała, nadal służby go szukały. Nie wiedziałem, jak zareagował na mój list, ale jakoś czułem w głębi serca, że nie zostawi naszej relacji bez walki. Dlatego właśnie musiałem zrobić wszystko, by nie dowiedział się o tym, w jakim jestem stanie. Oczywiście mogłem mieć też nadzieję, że Tadek nie pozwoli mu pod żadnym pozorem wrócić do Warszawy, ale wolałem dmuchać na zimne, dlatego gdy mama przyszła mnie odwiedzić, zacząłem:

- Mamo... Mam do ciebie ogromną prośbę.

Popatrzyła na mnie z troską. Widziałem, ile bólu sprawia jej mój widok w takim stanie.

- Tak, kochanie?

- Obiecaj mi, że jeżeli Arek, znaczy...- zaciąłem się. Nie wiedziała przecież jak ma na imię.- Jeżeli on kiedykolwiek do ciebie przyjdzie i zapyta, co się ze mną dzieje, to zrobisz wszystko, by do mnie nie przyszedł.

Spojrzała na mnie pytająco. Była zszokowana moją prośbą, chwilę myślała nad odpowiedzią, ale w końcu powiedziała:

- Nie rozumiem. Myślałam, że jest dla ciebie bardzo ważny. Nie chcesz go zobaczyć?

- Bardzo chciałbym go zobaczyć, ale on nie może zostać w Warszawie, bo sprawa nadal jest nierozwiązana. Nie może mieć niczego, co by go zatrzymało w mieście.

- Teraz masz odpoczywać, a nie zajmować się takimi rzeczami- próbowała odwieść mnie od tematu.

- Zrozum, że cały czas martwię się o niego. Jak mi obiecasz, że w razie czego...

- I co ja miałabym mu powiedzieć?- mama mi przerwała z irytacją w głosie.- Że nie żyjesz? Że nie chcesz go widzieć i ma sobie pójść? Robert, jeżeli on będzie cię szukał, to taka informacja złamie mu serce, a nawet nie będzie prawdą. Nie masz prawa okłamywać go w ten sposób.

Po tym, jak Arek wyznał mi, że wie o tym, że jestem z milicji, poprzysiągłem sobie, że nie będę już oszukiwał osób, na których mi zależy. Ale teraz sytuacja po prostu tego wymagała. Okłamanie go wydawało mi się na tamten moment najlepszym wyjściem.

- Powiesz mu prawdę, tylko niecałą. Że dostałem się w ręce SB, że jestem w bardzo ciężkim stanie, tylko nie wspomnisz o tym, że już jestem przytomny. Przekonasz go, że nie ma sensu zostawać w mieście, dodasz coś o tym, że nawet wam nie pozwalają na wizyty, że pewnie nawet się nie obudzę i kwestią czasu jest moja śmierć.

Właściwy Wybór// operacja hiacyntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz