PROLOG

338 11 4
                                    

- I tak to właśnie wygląda. - Powiedziałam, siadając na kanapie i spojrzałam na przyjaciółkę. - Gdzie się zgubiłaś?
- Szczerze? Zgubiłam się zaraz po tym, gdy tu weszłaś.
- Żartujesz sobie ze mnie? Serio mam ci jeszcze raz to tłumaczyć?
- Możesz tylko to, dlaczego się nad tym zastanawiasz.
- A jednak. - Westchnęłam cicho.- Bo...
- Bo co? Łucja, słuchaj, nie chcę mi się wierzyć, że wydział wewnętrzny czy tam twoje szefostwo, wysłało cię na wydział tego siwego, bo tak sobie chcieli.
- Co masz teraz na myśli?
- To, że oni doskonale wiedzieli, jak to wszystko się skończy. I doskonale wiedzieli, że ty zrobisz to najlepiej. I wiedzieli, że to ty jesteś jedyną, prawilną, osobą na tym stanowisku. To mam na myśli.
- Skoro oni wiedzieli, że jest taki syf na wydziale Piotra, to po co ta cała szopka? By mnie też sprawdzić?
- Nie wydaje mi się, ale gdyby wydział wewnętrzny by tak sobie wszedł, jak do siebie, to by z pewnością zdążyliby coś ukryć. A tak, to nie mieli szans. A przynajmniej ty też zdążyłaś ich poznać.
- Czy ja wiem... Może.
- Mówiłaś, że muszą sprawdzić wszystko, ale to głównie chodzi o tego siwego. Więc wydział policjantów nadal będzie mieć tych samych i tych innych. Brakuje im tylko naczelnika. I wtedy wchodzisz ty. Cała na biało.
- Ja tam nie wiem czy wejdę.
- Łucja, to nie tylko dla ciebie nowe stanowisko, ale też i awans. Ma ci to przejść obok nosa? Ja się w ogóle dziwię, dlaczego poprosiłaś o czas na zastanowienie. To do ciebie nie podobne.
- Bo to poważna sprawa przecież. Pierwszy raz będę na tak bardzo odpowiedialnym stanowisku.
- Owszem. Tylko każdy wie, że sobie poradzisz. Nie tylko ja w ciebie wierzę. - Spojrzałam na nią. - I serio chcesz zrezygnować z awansu, bo się ich boisz? Oni będą twoimi parobkami, Łucja. Ty będziesz ich szefem, nie będą mogli sobie pozwolić na takie zachowanie wobec ciebie, tak jak robili to do tej pory. Byłaś już ponad nimi. Teraz będziesz jeszcze wyżej. Nie marnuj tego. Nie teraz.

Moja przyjaciółka miała rację. Nie mogłam przecież przepuścić tego awansu, bo się bałam atmosfery, która by panowała po moim objęciu stanowiska naczelnika. Moja kariera była ważniejsza od zawartych tu wcześniej znajomości, bo przyjaźni między nami nie było. I raczej nie będzie. Nie powinno ich nawet być, skoro od tego dnia i od tego momentu byłam ich zwierzchnikiem.
Śmiać mi się chciało z ich min. Odkąd weszli do mnie do gabinetu, miałam przed oczami grupkę obrażonych na mnie dzieci, którzy najchętniej wyrzuciliby mnie z tym krzesłem za okno. Najbardziej bawił mnie Krystian, którego musiałam, przede wszystkim, ustawić do pionu. W pierwszej chwili chciałam go nawet zwolnić, jednakże wiedziałam, że gdy to zrobię, odejdą wszyscy i na utratę całego persolenu nie mogłam sobie pozwolić. Dlatego został. Na moich warunkach oraz zasadach i każdy, bez wyjątku, tak będzie funkcjonował.
"Postawię ten wydział na nogi. Nie zawiodę.", pomyślałam patrząc na złego Krystiana, który wyszedł ode mnie jako ostatni.
- Oj będzie zabawnie...

AWANS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz