Rose
Kolejny dzień w restauracji zaczęłam od układania kompozycji kwiatowych na stoły. Tak bardzo cieszyłam się z tej pracy, że w przypływie euforii zaczęłam nucić pod nosem Thinking Out Loud. Dzięki muzyce czułam się zrelaksowana i to ona sprawiała, że odpływałam do świata wypełnionego marzeniami. Tak, byłam wielką marzycielką i być może dlatego nie mogłam pogodzić się z tym, że moi rodzice mieli już zaplanowaną całą moja przyszłość.
Jak miałam spełniać swoje marzenia skoro moje życie było przesądzone?
Przypływ myśli jeszcze bardziej utwierdził mnie w tym, że przyjazd do Londynu był najlepszym co mogło mnie spotkać. Czułam się wolna, chciałam doświadczać nowych rzeczy, które wcześniej były dla mnie odległe i nieosiągalne. W Littleport żyłam pod kloszem rodziców, którzy nie pozwalali mi decydować o sobie, ponieważ twierdzili, że oni wiedzą lepiej co dla mnie jest dobre i odpowiednie...
Zzamyślenia wyrwał mnie odgłos nadchodzących kroków. Jednak nie odwróciłam się, musiał być to ktoś z obsługi, ponieważ restauracja była jeszcze nieczynna. Stałam pochylając się nad stołem, aby dokończyć bukiety, gdy zza pleców usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam się gwałtownie i zrobiłam to w taki sposób, że niemal z hukiem runęłam na ziemię gdyby nie silne ramiona mężczyzny, które złapały mnie w ostatniej chwili.
— Kruszyno ostrożnie, bo się poobijasz.- Zmartwiony głos blondyna wypełnił sale gości.
Na mojej twarzy momentalnie zawitał purpurowy rumieniec. Czułam jak jego bliskość oplata moje ciało, a wyrazisty zapach wdziera się do moich nozdrzy. Nie mogłam się ruszyć, jego męskość jednocześnie mnie onieśmielała, a zarazem przerażała.
Wzbudzał we mnie jakieś uśpione odczucia, których nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Przy Johnie nigdy nie czułam się zawstydzona, bądź skrępowana jego obecnością czy bliskością. Wreszcie ocknęłam się, a następnie nieśmiało odsunęłam od mężczyzny i wlepiłam wzrok w jego zielone tęczówki.
—D-dzień dobry panie Andersen, przepraszam za... - nie zdążyłam dokończyć.
— Mówiłem ci, że masz mi mówić po imieniu, jeśli jeszcze raz powiesz do mnie per panie Anderson uwierz nie skończy to się dla ciebie dobrze. - Zagroził stanowczym głosem.
Na dźwięk tych słów gwałtownie spięłam się. Bałam się go, wzbudzał we mnie strach. Na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że należał do mężczyzn, którzy nie tolerują sprzeciwu. Choć z drugiej strony nie wydawał mi się, aby mógł mnie dotkliwe skrzywdzić. Być może był tyranem, ale w jego oczach można było czasem na ułamek sekundy dostrzec oznaki troski, jednak bardzo mocno starał się je ukrywać. Wyprostowałam się i uniosłam wysoko podbródek, tak aby sprawiać wrażenie pewnej siebie.
– Dobrze Matt, wezmę sobie twoją "sugestie" głęboko do serca. - Uśmiechnęłam się sarkastycznie, tak aby nie myślał sobie, że jego słowa wystraszą mnie. Nie chciałam, aby dostrzegł, że się go boję.
Moje zdanie spowodowało, że kąciki jego ust lekko powędrowały ku górze. Ale nie odezwał się, tylko odwrócił w stronę stolika i udał się prosto na swoje stałe miejsce.
Boże, nie mogłam rozgryźć tego faceta. W zależności od nastroju przybierał inną maskę. Nie miałam zielonego pojęcia kim tak naprawdę był Matthias Anderson. Dlatego nie myśląc więcej podeszłam do stolika, przy którym siedział i zapytałam.
- Podać podwójne espresso z dodatkiem cynamonu? Posłałam mu szczery uśmiech. Na co on w odpowiedzi skinął tylko głową. Nie odezwał się ani słowem.
Bez chwili namysłu udałam się w kierunku ekspresu, aby przygotować specjalność Andersona. Nagle mnie oświeciło.
Zaraz dzisiaj przecież wtorek, co on tu robi? Czyżby pomyliły mu się dni tygodnia?
W całym tym zamieszaniu nie zakodowałam tego, że przecież odwiedzał restauracje tylko dwa razy w tygodniu i wtorek nie był tym dniem. Zresztą to nie moja sprawa, w końcu był gościem honorowym i moim obowiązkiem było go należycie obsłużyć.
Przygotowując espresso starałam się, aby zrobić wszystko krok po kroku — tak jak uczyła mnie tego Nicole. Poprzedniego dnia cały dzień spędziłam na nauce, ale nie czułam jeszcze, że w stu procentach potrafię posługiwać się ekspresem.
Po chwili espresso było już gotowe, dodałam odrobinę cynamonu i jak Boga kocham nie wiem co mnie podkusiło, ale dosypałam jeszcze szczyptę papryczki chili. Następnie zaniosłam kawę i postawiłam filiżankę tuż przed blondynem.
Jego wzrok wpatrywał się w moje oczy, nie odzywał się. Uniósł filiżankę i upił łyk kawy. Widząc jak kosztuje trunku, momentalnie przełknęłam ślinę, a tacę przycisnęłam do piersi. Wiedziałam, że wyczuje zmianę w smaku kawy. Matko co mnie podkusiło.
Stałam przyklejona do podłogi i nie mogłam się ruszyć. Matt odłożył filiżankę z kawą, wyprostował się i wygładził poły marynarki. Po czym znów nachylił się do espresso i upił kolejny łyk.- To nie jest to samo espresso, które zawsze tu piję. Możesz mi to wyjaśnić Rose? - Zaakcentował wyraźnie.
- Wiem, przepraszam pomyślałam, że chili nada kawie lekkiej pikanterii i pobudzi twoje kubki smakowe. - Zasłoniłam usta ręką, nie ja tego nie powiedziałam. Na dźwięk moich słów na twarzy mężczyzny pojawiło się widocznie rozbawienie.
- A więc zależało ci na tym, aby pobudzić moje kubki smakowe... - pierwszy raz uśmiechnął się i niech mi Bóg światkiem, jak pod wpływem tego zniewalającego uśmiechu ugięły mi się kolana. Kontynuował. - I udało ci się tylko, że nie takiego smaku oczekiwałem. Mam nadzieję, że następnym razem kiedy przyjdzie ci do głowy, aby pobudzić moje doznania smakowe, to dasz mi na spróbowanie soku własnej roboty. A ja wtedy będę rozkoszował się smakiem. - Zaproponował z wielką aprobatą w głosie.
- Dobrze, jeśli tego sobie życzysz to żaden kłopot. ,Co prawda, jeszcze nie miałam okazji przyrządzać soków, ale cały czas pod okiem innych doskonale umiejętności. Także myślę, że niebawem skomponuje specjalne dla ciebie sok własnej roboty. - Uśmiechnęłam się nieśmiało, było mi tak gorąco, że czułam jak pieką mnie poliki.
Jego wzrok był tak przeszywający, że całą mnie przytłaczał. Czułam się skrępowana dlatego wolałam zająć się dalszą pracą.
- Jeśli pozwolisz, wrócę do swoich obowiązków. - Odparłam cicho, kuląc ramiona. Nie odpowiedział tylko nadal patrzył mi w oczy, a po chwili skinął twierdząco głową.
Odchodząc gwałtownie wypuściłam powietrze z ust.
Boże, co za facet czuję się taka bezbronna i onieśmielona przy nim.
Musiałam porozmawiać z Nicole i zapytać, czy to ona mogłaby przychodzić na poranną zmianę, abym nie musiała go obsługiwać. Tym bardziej, że Anderson w stosunku do Nicole był obojętny, praktycznie nie rozmawiał z nią, do mnie tylko się uczepił i nie rozumiałam o co tak naprawdę mu chodziło.
Matthias
Siedząc przy stoliku nie mogłem ukryć rozbawienia. Ta dziewczyna była niesamowita i co więcej odważna. Jaka kelnerka w tej restauracji, która choć trochę znała moje preferencje odważyłaby się zaproponować mi espresso z dodatkiem chili?
Pierwszy raz odkąd przychodzę do tego lokalu podano mi inną kawę i to w dodatku tak pyszną. Upijałem kolejny łyk delektując się niespotykanym smakiem i aromatem. I wiedziałem, że od tamtej pory nie chcę już innego espresso. Tylko to z chilli przygotowane przez Rose. Nie wiem co ta dziewczyna ze mną robiła, ale za wszelką cenę chciałem jej skosztować, całej, każdy skrawek jej delikatnego ciała. Kurwa, nie mogłem przestać o niej myśleć, chciałem ją mieć tylko dla siebie i przy sobie.
CZYTASZ
UTRACONA NIEWINNOŚĆ [18+] Część I Zakończone
RomanceDziewiętnastoletnia Rose myślała, że jej życie jest już poukładane i zaplanowane. John był jej pierwszą miłością, z która chciała spędzić resztę swojego życia. Jednak jeden wieczór, który miał być dla nich wyjątkowy przekreślił ich wszystkie plany i...