[11]Surprise!

2.7K 209 56
                                    

Rozdział nie sprawdzony

W samochodzie Mike nie chciał zakończyć zabawy w 20 pytań, więc nic się o nim nie dowiedziałam. Chociaż rozmowa nam się kleiła, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Samochodem jechaliśmy jeszcze dwadzieścia minut, ostatecznie chłopak zaparkował na parkingu przed plażą.

Dlaczego nie lubię niespodzianek? Bo potrafią rozczarować, więc jeśli planował piknik na plaży to słabo. Bo po pierwsze, byłam już najedzona, bo drugie, serio plaża? Nie ma nic złego w plaży, ale stać go na coś więcej.

-To nie to, o czym myślisz.- Zaśmiał się Clifford.

Musiał wyczytać to z mojej twarzy, pewnie wyglądałam jakbym polizała cytrynę. Wyszliśmy z samochodu, blondyn wyciągnął koc z bagażnika. A mówił, że to nie piknik! Chociaż byliśmy bez koszyka. Zaciągnął mnie na klif, na szczęście ubrałam trampki, bo w szpilkach, nie ma chuja, nie weszła bym. Na szczycie o dziwo był mały domek, światła paliły się tylko w jednym oknie, ominęliśmy go i chłopak rozścielił koc nie daleko urwiska. Podeszłam jeszcze bliżej i spojrzałam w dół. Fale niemiłosiernie uderzały o skały jakby chciały je odsunąć, pomyślałam o ludziach, którzy skaczą z takich klifów, to dopiero są wariaci. Położyłam się na kocu, niebo było przepiękne, noc oświetlały miliony gwiazd. Jak byłam młodsza, też tak robiłam z bratem, kładliśmy się na koc i patrzyliśmy na niebo a później łapaliśmy świetliki, mimowolnie uśmiechnęłam się.

-A to, co to?- Zapytał z uśmiechem obserwując mnie.

-Wspomnienia.- Opowiedziałam. - To jaka jest ta twoja niespodzianka?- Zerknęłam na chłopaka, on wpatrywał się w dom za nami a później spojrzał na zegarek.

-Poczekaj jeszcze dwie minuty.

-Eh, no dobra.

Przez dwie minuty leżeliśmy w ciszy i wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Gdy nagle, ktoś zaczął grać na skrzypcach, rozpoznałam ten utwór, w sumie każdy by poznał, było to "Ave Maria". Każdy skrzypek przynajmniej raz próbował się z nim zmierzyć, w życiu słyszałam różne wersje, ale ta, rozkładała na łopatki. Ile w tym było pasji! Niektóre emocje było można wyłapać, takie jak miłość, uwielbienie, pasje! Wydawało się, że ta osoba gra dla samej Matki Boskiej. Nie wiem czemu, ale wzruszają mnie takie rzeczy.

-Cudowne, prawda?- Zapytał chłopak rozkoszując się muzyką.

-Niesamowite.- Przyznałam.

Udała się mu niespodzianka, tylko nie wiedziałam skąd wiedział, że jestem pasjonatem muzyki klasycznej, a może nie wiedział, tylko chciał mi pokazać.

-To pani Chan, często przychodzi do nas do sklepu, na pewno nie raz ją widziałaś, starsza pani o azjatyckich korzeniach, najczęściej stoi przy płytach z płytą klasyczną.- Coś mi świtało, ale i tak tylko kiwałam głową.- Grała kiedyś w filharmoni w Tokio.

Siedzieliśmy i słuchaliśmy pani Chan, gdy nagle usta chłopaka zaczęły dzielić milimetry z moimi, czułam jak krew pulsuje mi w żyłach, aż szumiało mi w uszach. Nosem przejechał po moim policzku po czym delikatnie go pocałował. Zaczął schodzić coraz niżej, całował mnie po dekolcie i co jakiś czas zagryzał skórę, ssąc ją lekko. Gdy cicho jęknęłam pocałował mnie prosto w usta, wtopił się w nie. Był zachłanny, tak jakby czekał całe życie na mnie. Ale oczywiście życie to nie instytucja spełniająca życzenia, czar prysnął gdy blondyn oderwał się ode mnie i zaczął się śmiać. Najzwyczajniej w świecie się śmiał. Nie wiedziałam co robić, wstałam i miałam ochotę uciec.

-Świetna jesteś kochanie.- I oto przede mną stał stary Mike, dupek.

Na jego twarzy gościł ten grymaz którym częstował mnie od kąt się poznaliśmy. Wstał i otrzepał spodnie.

-Jaka ja jestem głupia! To dla ciebie wcale nie była randka prawda?!- Miałam ochotę się popłakać, ale nie dam mu tej głupiej satysfakcji.- A mógł ci ryj obić.- Pokręciłam głową.

-No weź, od samego początku mnie nie lubisz, ani ja ciebie myślałaś, że jak zrobie coś miłego dla ciebie to coś się zmieni, jeśli tak jesteś idiotką!- Wyrzucił ręce w górę.

-Więc co! Chciałeś się ze mnie ponaśmiewać czy jaki chuj?!- Podeszłam do chłopaka i popchnęłam go, stał niewzruszony.

-Zakład.- Opowiedział wzruszając ramionami, nie wytrzymałam podeszłam i dałam mu z liścia.

-Jesteś beznadziejny.- Powiedziałam oddalając się.- Żegnam.

Zaczęłam biec, chciałam znaleźć się jak najdalej tego gnoja. Nawet nie poszedł za mną.

"A czego ty się dziewczyno spodziewałaś!" Krzyczała na mnie moja podświadomość.

Najgorsze jest to, że nawet zaczynałam coś do niego czuć. Gdy byłam na parkingu, nie myśląc wiele, wzięłam kamień i porysowałam chłopakowi samochód. Należało się draniowi! Rzuciłam narzędzie zbrodni i zaczęłam iść przed siebie. Szłam szybkim krokiem, nagle zatrąbił na mnie jakiś samochód. Na początku myślałam, że to Clifford, kierowca uchylił szybę. Była to Nicol. Dziewczyna, którą spotkałam pierwszego dnia.

-Hej Kat! Wsiadaj!- Zachęciła mnie dziewczyna.

Mimo, że w samochodzie panowała jedna wielka impreza, bo nie wiem jak inaczej to nazwać, to wsiadłam, musiałam zapomnieć o Mike'u.


_____________________________________

UWAGA NOTKA BĘDZIE NIECO DŁUGA

Chwila ciszy, wiem, że zjebałam. Ale mam na to usprawiedliwienie, bo gdyby zeszli się teraz pewnie nie długo skończyłabym opowiadanie, ale mam za dużo pomysłów na te opowiadanie :) Myślę, że będziecie zadowoleni. Jutro dla chętnych mogę wysłać alternatywne zakończenie xD

Dobra teraz druga sprawa, znalazłam swoje stare opowiadanie w jednym z moich zeszytów z gimnazjum, w sumie jest całkiem niezłe, tylko pytanie czy chcielibyście je czytać? Opowiada o dziewczynie, która od wypadku samochodowego i śmierci chłopaka zmienia się diametralnie z idealnej córki staje się buntowniczką, wpada w złe towarzystwo i oczywiście znajduje swojego "bad boya". To tak po trochu, jest ktoś chętny kto byłby chciał przeczytać?

Na koniec chciałabym Wam podziękować za wszystkie miłe słowa i komentarze jesteście kochani <3

I don't like good girls || Michael Clifford Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz