Rozdział 7

6.1K 202 6
                                    

Rose

Ostatni tydzień był tak intensywny, że nawet nie spostrzegłam kiedy minął. Praca w restauracji sprawiała, że nie myślałam o dawnym życiu, szczerze mówiąc to nie miałam nawet czasu, aby myśleć o tym, tak bardzo byłam pochłonięta pracą i obowiązkami, że dni mijały, a ja byłam szczęśliwa i cieszyłam się tym co mam.

Po ostatnim incydencie z Andersonem poprosiłam Nicole, aby to ona otwierała restauracje, a ja przychodziłam później i zostawałam do końca, aby zamknąć. W ten sposób miałam pewność, że nie będę musiała się z nim widzieć rano i uniknę niekomfortowych sytuacji z mężczyzną. Wolałam nie spotykać go, w sumie nic złego mi nie zrobił, ale jego obecność mocno mieszała mi w głowie. A po ostatnich wydarzeniach w moim życiu, wolałam unikać takich sytuacji.

Musiałam oczyścić umysł i zająć się wreszcie sobą, by móc żyć normalnie i stanąć na nogi. Była późna wiosna i miałam czas na to, aby przemyśleć gdzie chciałabym po wakacjach pójść na studia. Wcześniej w ogóle nie myślałam, że będę mogła dalej kontynuować naukę, bo moje życie z góry było już zaplanowane. A w tamtym momencie mogłam skupić się na istotnych celach i miałam szansę je zrealizować. Moim wielkim marzeniem zawsze było zostać nauczycielem, kochałam dzieci i uwielbiałam się nimi zajmować. Dlatego praca w szkole pozwoliłaby realizować mi swoją misję.

Dzieci nigdy nie były dla mnie obojętne, w Littleport pomagałam siostrom zakonnym w opiece nad dziećmi, które trafiały do sierocińca. Niektóre kiedy tam trafiały były skrajnie zaniedbane, potrzebowały troski i miłości, której nie doświadczyły w swoim rodzinnym domu. Widok sierot wywoływał we mnie potrzebę niesienia pomocy, nie mogłam przejść obojętnie, dlatego kilka razy w tygodniu pomagałam zakonnicom i opiekowałam się podopiecznymi. Dzieci to niezwykle szczere istoty, kiedy widziałam uśmiech na ich twarzach wchodząc do ośrodka moje serce rozpływało się. One uwielbiały kiedy je odwiedzałam, chodziły za mną krok w krok, a ja czułam ogromna radość, że sama moja obecność wywoływała na ich twarzach uśmiech. Nigdy nie mogłam tego zrozumieć dlaczego rodzice tych pociech nie zdołali zadbać o nie. Przecież każde dziecko to wielki skarb, który należy chronić, pielęgnować i przede wszystkim kochać. Dziecko to owoc miłości, który łączy więzy krwi, a nie przedmiot, który można porzucić czy oddać. Sama chciałbym w przyszłości założyć rodzinę i doświadczyć macierzyństwa dlatego nie mogłam przeżyć tego, jak te biedne istotki zostały porzucone i pozbawione miłości rodziców.

Zajęta rozmyślaniem zaczęłam powoli porządkować salę gości.  Za pół godziny miałam zamknąć restauracje i podliczyć całodniowy utarg. Restauracja była już pusta o tej porze, dlatego miałam czas, aby dokładnie posprzątać. Wyszłam na zaplecze po środki czystości, wracając z całym potrzebnym asortymentem stanęłam jak wryta pośrodku sali. Na jego widok prawie upuściłam to co trzymałam w rękach. Tak, to był on. Siedział na swoim ulubionym miejscu i wpatrywał się w moją stronę. Jak zwykle wyglądał obłędnie. Grafitowy, idealnie skrojony garnitur, czarna opinająca koszula. Blond włosy ułożone w idealnym nieładzie. Jak on to robił, że wyglądał jak model z jakiegoś modowego magazynu? Przy nim wyglądałam jak jakaś służka.

- Unikasz mnie.- Doniosły dźwięk jego głosu wyrwał mnie zzamyślenia. Odłożyłam na stolik pudło ze środkami czystości i podeszłam bliżej mężczyzny.

- Proszę powtórz, bo nie rozumiem - poprosiłam łagodnie, choć dobrze go zrozumiałam, grałam na zwłokę.

- Chciałbym z tobą porozmawiać, za niecałe pół godziny kończysz pracę. Poczekam na ciebie i odwiozę do domu, w drodze porozmawiamy. Będę czekał na zewnątrz. - Oznajmił krótko po czym wstał z miejsca wygładził materiał marynarki i bez słowa wyszedł z restauracji.

UTRACONA NIEWINNOŚĆ  [18+] Część I ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz