ℭ𝔥𝔞𝔭𝔱𝔢𝔯 𝔢𝔩𝔢𝔳𝔢𝔫

459 23 2
                                    

Harry's POV

Parę dni później znów usłyszałem pukanie do drzwi. Zawinięty w koc poszedłem otworzyć, a przynajmniej zobaczyć, kogo tutaj niesie. Wyjrzałem przez małą, okrągłą dziurkę na wysokości moich oczu. To znowu Draco. Widziałem, że ledwo powstrzymuje łzy. Szybko otworzyłem drzwi.

– Coś się... – zacząłem, ale nie mogłem dokończyć, ponieważ niemal wbiegł do środka i po chwili przytulił się do mnie mocno – Och... Okej.

Oddałem uścisk, kładąc dłonie na jego plecach i nogą zatrzasnąłem drzwi. Mocniej się we mnie wtulił, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi.

– Wyjaśnisz mi, co się stało? – zacząłem.

– Chodź. – mruknął, odrywając się ode mnie.

Złapał mnie za dłoń i zaprowadził do salonu na kanapę. Wciąż ledwo powstrzymywał łzy przed wypłynięciem z jego oczu. Usiadłem tuż obok niego na sofie. Nadal mocno trzymał moją dłoń.

– Proszę, nie zadawaj mi pytania „Co się stało", bo to tylko pogorszy sytuację. – zaczął.

– Wyjaśniłbyś mi, co niemal doprowadziło Cię do płaczu? – zapytałem.

– Powiedziałem Ci, żebyś nie zadawał tego pytania! – krzyknął.

– Ale to nie było to samo pytanie! – także się uniosłem.

– Masz alkohol albo papierosy? – zapytał, przecierając twarz drugą dłonią.

– Mam obydwa. – odpowiedziałem.

– Mógłbyś dać mi jednego papierosa i szklankę czegokolwiek?

Spojrzał na mnie prosząco i z małą nadzieją. Jak mógłbym mu odmówić i nie pomóc mu w takiej sytuacji?

– Tak, tylko pozwól mi wstać. – odpowiedziałem.

– Wstanę z Tobą. – powiedział.

Wstaliśmy z kanapy i zaprowadziłem go do pokoju Regulusa, gdzie śpię i gdzie też trzymam papierosy. Otworzyłem drzwi wspomnianego pokoju i wszedł za mną do środka, wciąż trzymając moją dłoń.

– Wyjaśnisz mi, gdzie mnie zaprowadziłeś? – zapytał.

– To pokój Regulusa. Był bratem Syriusza. I tak swoją drogą, to śpię tutaj.

– Tutaj!? – zdziwił się – Jak możesz spać w takim syfie?

Pogryzione przez mole zasłony były zasłonięte, więc w pokoju panował półmrok. Ubrania leżały na podłodze, a kołdra i poduszka na dużym parapecie. Na łóżku została tylko kapa. Wszędzie pełno też było pustych lub w połowie pełnych szklanek. W pomieszczeniu także było dosyć duszno.

– Uhm... – podrapałem się po głowie – Nie wiem. Nie sądzę, by było to dla mnie wielkim problemem. Mam na myśli, przyzwyczaiłem się już do tego, bo nigdy nie miałem czasu, by posprzątać swój pokój.

– Dlaczego? – zapytał zdziwiony.

– Miałem tyle obowiązków, że nie miałem czasu zadbać o siebie i o to, w jakim stanie jest otoczenie wokół mnie. – wzruszyłem ramionami.

– W każdym razie, masz te papierosy? – przewrócił oczami, ale widziałem, że ledwo powstrzymuje łzy.

– Tak, przepraszam.

Podszedłem do szafki nocnej i wyjąłem z szuflady paczkę papierosów. Otworzyłem ją i skierowałem papierosami w jego stronę. Wyjął jednego.

– Chcesz zapalniczkę, czy masz swoją? – zapytałem.

ℭ𝔬𝔫𝔰𝔢𝔮𝔲𝔢𝔫𝔠𝔢𝔰 𝔬𝔣 𝔠𝔬𝔬𝔭𝔢𝔯𝔞𝔱𝔦𝔬𝔫 // 𝔡𝔯𝔞𝔯𝔯𝔶Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz