Rozdział 8

155 11 0
                                    

Lea

Rozglądam się po pomieszczeniu. Wczoraj byłam tak skupiona na kolacji, że nawet mu się nie przyjrzałam. Jest tu stół z krzesłami na dziesięć osób, duża kanapa i fotele ustawione wokół stolika kawowego, na ścianie wisi telewizor. Moją uwagę przyciągają jednak fotografie wiszące w ozdobnych ramach. Pierwsza przedstawia trzy wilki: po prawej siedzi duży i czarny, po lewej trochę mniejszy i biały, a pośrodku malutki i szary z dumnie podniesionym pyszczkiem i błyskiem w szarych oczach. Drugie zdjęcie uwiecznia młode małżeństwo i ich małego synka. Mężczyzna ma kruczoczarne, krótkie włosy, a kobieta długie, blond loki. Chłopczyk, podobnie jak wilczek ma szare oczy i dumnie wpatruje się w obiektyw. Małżeństwo wygląda dostojnie i godnie. Patrzę uważnie na obydwa zdjęcia, wówczas dociera do mnie, że to ta sama rodzina w dwóch postaciach.

Niesamowite.

Ktoś obejmuje mnie w pasie od tyłu. Podskakuję zaskoczona, czując znajome iskierki przechodzące przez moje ciało. Sky przyciąga mnie do torsu i kładzie głowę na ramieniu. Odpręża mnie to bardziej, niż mogłabym przypuszczać. Powinnam się odsunąć, jednak dobrze mi w takiej pozycji.

- Już nie uciekasz? - szepcze wprost do ucha.

- Nie podoba mi się, że chcesz mnie sobie przywłaszczyć, ale Blake przekonał mnie, że może powinnam wam dać szansę.

- Gdyby nie to, że za bardzo go lubisz, kupiłbym mu dobrą whisky. - Sama nie do końca rozumiem zachowanie Blake'a i swoje uczucia do niego, więc nie komentuję uwagi Sky'a. Za to uśmiecham się, gdy jego obwąchujący nos łaskocze mnie w szyję. - Pięknie pachniesz - szepcze, mocniej obejmując talię. Kładę dłonie na jego rękach. Chcę poczuć więcej odprężających iskierek. Są takie przyjemnie.

- To ty jesteś na tym zdjęciu, prawda? - Wskazuję na dziecko.

- Miałem wtedy trzy lata. Długo nie mogłem wybaczyć mamie, że ubrała mnie w ten kostium. - Miał na sobie czerwone spodnie i czerwoną koszulę zapinaną na guziki. W połączeniu z czarno-srebrnymi włosami, szarymi oczami oraz ubranymi na czarno rodzicami, bardzo rzucał się w oczy.

- Wyglądałeś uroczo. - Śmieję się. - Jak mieli na imię? - Wpatruję się w szczupłą kobietę z jasnoniebieskimi oczami i różowymi ustami oraz postawnego mężczyznę o szarych oczach. Sky odziedziczył po nim mocną szczękę i powagę odbijającą się w tęczówkach. Jest wierną kopią rodziców.

- Amelia i Arthur. Rządzili tym stadem.

Domyślałam się, że musiało stać się coś złego, skoro już nie rządzą, bo głos Sky'a obniżył się i napiął. Nie chciałam jednak pytać, bo w zasadzie znamy się raptem kilka dni i to nie moja sprawa.

- Masz rację. - Potrafił czytać w myślach? - Zginęli podczas ataku łotrów. Miałem wtedy piętnaście lat. Pojechali na spotkanie z innymi alfami. Gdy już wracali, zaatakowało ich stado łotrów. Zginęli razem z betą mojego ojca, Ralfem i jego żoną, Elizą. Musiałem przejąć ich obowiązki, choć byłem jeszcze szczeniakiem.

- Przykro mi - szepczę, słysząc ból w jego głosie.

- Przez osiemnaście lat zdążyłem się już pogodzić z ich stratą. Mam watahę, którą muszę się opiekować, Huntera i Blake'a, którzy mnie we wszystkim wspierają, choć im też nie było łatwo, a teraz mam moją piękną partnerkę. - Pochyla się i muska ustami moją szyję.

- Z tą partnerką, to się tak nie rozpędzaj. - Spinam się. - Nie braliśmy ślubu, więc nie jestem twoją własnością.

Słyszę wrogi warkot wydobywający się z jego piersi. Odsuwam się i patrzę na niego. Odchrząkuje.

W ciele wilka [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz