O planach na najbliższą przyszłość

157 16 22
                                    

Siedzieliśmy właśnie we trójkę u Maćka. Tadek zabrał mnie do niego, gdy już trochę się uspokoiłem i byłem w stanie powiedzieć mu o tym, co powiedziała matka Roberta. To samo powtórzyłem potem mojemu drugiemu przyjacielowi. Obaj teraz patrzyli na mnie ze współczuciem.

- Powiedziała, że mam znów wyjechać- powiedziałem na zakończenie relacji z rozmowy.- Jak mógłbym to zrobić ze świadomością, że Robert umiera w samotności? Wiem, że jest nieprzytomny i nie wie, że wokół nie ma nikogo bliskiego, ale na samą myśl pęka mi serce. 

- Arek, wiem, że to jest trudne, ale...- zaczął niepewnie Tadek i się zaciął.

- Ona ma rację- dokończył Maciek.- Zrobili Robertowi krzywdę. Facetowi, którego ojciec pracuje z nimi ramię w ramię. Co zrobią z wami?

- A sprawa zamknięta na pewno nie została, skoro Robert prawie przypłacił życiem udział w niej- zauważył Tadeusz.

- Chłopcy, ja wiem. Zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę. Po prostu... Nie mogę uwierzyć, że nie będzie mnie przy nim, gdy...- głos mi się załamał. 

Tadek położył mi dłoń na plecach, by okazać wsparcie i powiedział:

- Przecież jeszcze nie umarł. Jest jakaś nadzieja, że z tego wyjdzie. Mała, ale jest. Dopóki nie usłyszysz wprost, że zmarł, to musisz żyć tym, że wyzdrowieje. I ty też musisz żyć, aby móc się z nim spotkać, gdy już wróci do zdrowia. Musisz teraz o siebie dbać, Arek. Jeżeli nie chcesz zrobić tego dla siebie, to zrób to dla niego.

- Tadzio ma rację- zgodził się z nim Maciek.

- I co? Mam tak po prostu go zostawić?

- Tak- odpowiedzieli jednocześnie.

- Twoja obecność nic nie zmieni. Rozumiem, jakbyś był lekarzem i mógłbyś mu realnie pomóc, ale co to da, że będziesz tu siedział i się nad nim użalał?- powiedział Tadek ostrzejszym tonem.- Przecież Mrozowska powiedziała ci, że zadzwoni, jak coś się stanie, tak? No to zadzwoni, a ty w tym czasie możesz być bezpieczny daleko stąd. 

Wiedziałem, że mają rację. Pozostanie w Warszawie było w tej sytuacji naprawdę bezsensowne i niebezpieczne. 

- Gdzie pojedziemy? I na jak długo?- zapytałem Tadka.

- Na tyle, ile będzie trzeba. I nie wiem gdzie. Michał przyjąłby nas z otwartymi ramionami, ale nie uśmiecha mi się znowu tam wracać. Możemy pojeździć trochę po Polsce. Zostawać w jednym miejscu kilka tygodni, chwytać się dorywczych prac...- ostatnie dwa słowa wypowiedział tonem, który bardzo mi się nie spodobał.

- Przygoda z willą nic cię nie nauczyła?- Maciek mu przerwał. Widać nie tylko ja odczytałem w ten sposób jego wypowiedź.

- Oj, przestań. Nie mówię przecież, żeby zaraz pakować się w coś takiego jak willa. Na pewno znajdzie się ktoś, kto będzie szukał towarzystwa...

- Ty jesteś niereformowalny!- zirytowałem się.- Wystarczy już, że w Warszawie nie możemy się pokazywać.

- Dobra, spokój- przerwał nam Maciek.- Nie kłóćcie się, tylko wykombinujcie, gdzie się podziejecie.

- Mam znajomego w Poznaniu- powiedział Tadek.- Możemy tam pojechać na początku, potem pojedziemy gdzieś dalej. I tak jakoś sobie będziemy żyć, dopóki...

- Dopóki co? Skąd będziemy wiedzieć, że możemy wrócić do domu?- zapytałem.

- Nie wiem, możemy wpadać tu co jakiś czas, ale nie mam pojęcia kto miałby ci udzielać takich informacji. Jedynie Robert, jeżeli mu się polepszy, ale z tego co powiedziałeś, wiadomo, że nabroił i przypuszczam, że będzie tak samo zorientowany jak my.

Właściwy Wybór// operacja hiacyntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz