"Troche o mnie"

167 4 0
                                    

Zmęczony, postrzelony i powoli wykrwawiajacy się leżę na ziemi. Chciałbym powiedzieć, że to jeden z wspaniałych wyjazdów z pracy jednak nie tym razem. Przestrzelone ramie nie daje mi dobrze myśleć.

- Zgubiliśmy go!! - słyszę stłumione wrzaski przeciwników.

Nie mam sił daleko uciekać... znajdą mnie to mi łeb przestrzelą.
Leżę w jakiejś uliczce. Nie wiem gdzie... jestem po środku niczego, nie mam bladego gdzie ja kurwa jestem. Nie rozumiem też czemu się na mnie uparli. Co im tak zależy..? Nie wiem zupełnie nic pożytecznego, a to chyba 2 raz jak wyworzą mnie chuj wie gdzie. Jeszcze ani razu nie miałem szansy posłuchać do końca by się dowiedzieć na chuj tu jestem. Zawsze uciekam. Zawsze też kończę ranny... ale co się dziwić, jeden na kilkunastu, z jednym - przy dobrych wiatrach dwoma - sztyletami.
Odsuwam się głębiej w uliczkę. Na moje nieszczęście zapieram się na postrzelonej ręce. Upadam przez to na ziemie. Znowu.

- Nobody is coming to save you... Get up. - nie wiem czy słyszę te słowa czy na tyle tracę krwi, że tracę zmysły i słyszę głosy. Jest to możliwe.
- Be your own hero... - dopowiada głęboki znajomy mi głos. Nie jestem pewien kto to...

Powoli próbuje się unieść na zdrowej ręce. Spoglądam za siebie w celu dojrzenia rozmówcy. Na marne... tracę zmysły.
Poprawiam się tak by opierać się o ściane. Powolnie przechodzę wzrokiem na przestrzelone ramie. Bluza cała przemokła krwią, a do tego ma dziurę.
Moja ulubiona bluza...

- Get up. - powtarza się donośny głos.
- Nobody is coming to save you. - powtarza się.
- I can't do this... - Odpowiadam cicho głosowi.

Nie chce tego słuchać. Zaczynam to słyszeć w kółko, jakby tuż przy moim uchu. Zakrywam se uszy z nadzieją na uciszenie głosu, jednak to się tylko nasila. Słyszę go w mojej głowie. Rozkazuje mi wstać.

- I told u, I can't do this... I give up... -
- GET UP. GET UP. GET UP. GET UP. - powtarza mi tak w kółko.

Nie wiem co mam zrobić. Szybkim - w miare moich możliwości - ruchem się podnosze z ziemi. Głos się nagle uciesza. Jedynie ostatni raz słyszę:

- Nobody is coming to save you. You have to fight. Be your own hero. -

Powoli przypominam se ten głos. Dalej jednak nie jestem pewien kto to...
Już stoję to nie mam wyboru. Nie słyszę niczyich kroków ani nic. Wychylam się delikatnie z uliczki, tak by się rozejrzeć. Pusto. Wychodzę i rozglądam się. Nie mam bladego gdzie kurwa jestem. Dużo aut... mógłbym któreś... wziąć? By uciec troche..? Nie wiem, nie widzę tu zupełnie nikogo na ulicy. Troche to dziwne. Wiem, że jest późno, ale chyba ludzie nie śpią o takich godzinach? Poza latarniami, nie widzę żadnych innych świateł. Powoli zmieszam po chodniku. Chodzę troche przykulony, w razie jakbym musiał paść na ziemie.
Zaczyna padać deszcz... świetnie. Nie będzie widać moich kroków, ale nie będę ich słyszeć.
Powoli zmierzam dalej. Po drodze raz na jakiś czas sprawdzam drzwi domów. Większość jest otwarta. Nie rozumiem. Nie wchodzę też do nich, dla własnego bezpieczeństwa.
Zaczyna się ulewa. Decyduje wejść do któregoś z domów. Wybrałem jakiś zadbany, z nadzieją, że nawet jak ktoś tam jest to mi trochę pomoże. Wiele się nie myliłem, problem jedynie taki, że dom jest zupełnie pusty. Mało mebli, zero ludzi. Znalazłem apteczkę więc nie jest źle. Opatrzyłem se podstawowo ramie. Nie musiałem szukać kuli... Mam dosłownie dziurę w ramieniu.

- Sprawdzam! - Słyszę zaciągany angielski, prawdopodobnie żołnierza. To nie brzmi jak głos z mojej głowy...

Pod ręką mam jedynie nożyczki. Muszą mi wystarczyć. Chowam się za rogiem, tak by nie bylo mnie widać na pierwszy rzut oka. Nasłuchuje każdego pojedynczego kroku. W końcu się zbliżają do mnie. Żołnierz przechodzi obok, nie zauważając mnie. Jego błąd. Modląc się, że jest sam, atakuje go od tyłu. Nie ma moich kolorów więc od razu podcinam mu gardło, byle by był cicho. Razem padamy na ziemie. On bez głosu, ja bez sił. Szybko poszło... nie słyszę więcej kroków. Spoglądam co ma na sobie. Kamizelka, hełm, ochraniacze na kolana. Najważniejsze rzuca mi się w oczy jako ostatnie. Kominiarka. Zwykła czarna.
Mogłem mu nie podcinać gardła. Kurwa.
Mimo to ściągam z niego najważniejsze rzeczy.

Cod OC StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz