*POV Jeff*
- Trochę minęło od ostatniego czasu, gdy się o ciebie martwiłem... Mógłbyś się obudzić w końcu... - Ben siedział przy moim łóżku z głową opartą o jego brzeg. Obok niego leżało Nintendo. Musiał niedawno grać, gdyż wciąż była odpalona Zelda, od której leciała cicha muzyka z menu głównego
- Mam deja vu z tej sytuacji - powiedziałem słabo, swoją dłoń przerzucając na głowę chłopaka
Ten natychmiast się ożywił i popatrzył na mnie delikatnie zapłakanymi, czarno czerwonymi oczami
- Tak. Ja trochę też... - blondyn przetarł twarz. Dopiero teraz dochodziło do niego zmęczenie, przez to ile czasu przesiedział przy mnie
- Idź się położyć - powiedziałem ostro i delikatnie pchnąłem jego głowę w tył
Ten z pomrukiem podniósł się i wyszedł z pokoju, uwcześniej zabierając swój sprzęt. Nagle usłyszałem huk zamykania drzwi wejściowych, a później znajome mi głosy
- Obudził się ale... daj mu spokój. On też wiele przeżywa - skrzat powiedział przerywając swoje ziewanie
- Myślisz, że obchodzi mnie ten idiota? Mój brat nie żyje i to wszystko przez niego!!! - Masky krzyknął, a po głosie można było poznać, że znowu zbiera mu się na płacz
- Tim... nikt nie był z nim tak blisko jak ty ale... każdy z nas również odczuwa stratę... - Toby opanował swoje tiki i starał się uspokoić przyjaciela... chyba przyjaciela
- Zamknij się Rogers! - mężczyzna w masce warknął jedynie i zamknął się w łazience. Po tym w całym budynku nastała grobowa cisza
Do mnie nadal nie chciało dotrzeć co się stało. Pamiętam widok wybuchu... stracić brata huh? To uczucie nie jest mi wcale takie obce... Parę lat temu Liu zginął na jednej z misji. Byliśmy wtedy razem... został postrzelony w bok i wykrwawił się w moich ramionach... jako ostatni miałem jego krew na dłoniach. Wciąż pamiętam ostatnie słowa jakie wypowiedział:
"Wybaczam Ci wszystko. Nawet jeśli coś pójdzie nie tak, nie przestawaj się uśmiechać"
Przez te ostatnie lata, wcale nie było łatwo dotrzymywać obietnicy, którą sobie złożyłem w tamtym momencie. Że będę się uśmiechać. Dla niego...
Może zdążyłem się przyzwyczaić, że nie ma go u mego boku... ale ból w sercu pozostał taki samOtrząsnąłem się od wspomnień i podniosłem. Patrzyłem chwilę na drzwi przed sobą. Jak wyjdę to się spotkam z konsekwencjami... Eh. Nauciekałem się od problemów wystarczająco w moim życiu
Nacisnąłem na klamkę i ruszyłem przed siebie, lekko się przy tym podpierając ściany, gdyż nadal czułem osłabienie
- Masky... Słuchaj bo ten... chciałem... cię... przeprosić..? - zakwestionowałem sam siebie, w między czasie pukając w drzwi do toalety
Te z impetem się otwarły, przewracając mnie na kość ogonową, która w tej chwili ucierpiała przy zetknięciu z podłogą
- Przeprosić?! - mężczyzna chwycił mnie za gardło i podniósł w ten sposób do góry - Powinieneś był zginąć zamiast niego!!! To już mógł być każdy!!! Tylko nie on!!! - Jego dłoń coraz mocniej wżynała mi się w skórę, tworząc nie małe siniaki
- J-ja... n-nie... - chwyciłem jego przedramię usiłując łapać powietrze w płuca
- Ty nie?! Ty nie co!? Jesteś winny śmierci mojego brata!!! - krzyknął, ale ja słysząc to, sam się wyrwałem
- A ty mojego! - odpowiedziałem mu tym samym tonem, jednak z lekkim charczeniem przez ówczesne odcięcie od tlenu
- Hey! Co tu się do cholery dzieje?! - Smiley podbiegł do mnie i chcial sprawdzić, czy wszystko w porządku. Ja jednak zignorowałem Doctora
- Ta dobrze słyszysz! To ty go wtedy postrzeliłeś! Tak bardzo byłeś skupiony na sobie, że zapomniałeś o nim! A on chciał... ci tylko pomóc... - spuściłem nagle wzrok a do moich oczu napłynęły łzy
- Jeff ja... - Tim tylko tyle powiedział, nim został zabrany stamtąd przez Tobyego
- Oddychaj. Z wami się nie da naprawdę... - medyk pomógł mi się podnieść i zaprowadził spowrotem do pokoju
Siedziałem na łóżku jak przedtem i patrzyłem w ścianę. Nie powinienem był tego wspominać... a przynajmniej nie w momencie, gdy sytuacja była jaka była...
Teraz oboje, siedząc w samotności, obwinialiśmy się za śmierci naszych braci...
*Hewwo!
Trochę past story, bo będę tego potrzebować na później hehe
*Deathcup~
CZYTASZ
Black & White Flames (JeffTheKiller x EyelessJack)
Fiksi PenggemarOd dawna w lesie można było wyczuć smród martwych ciał. Bestia krąży i zabija pozbawiając swoje ofiary nerek. Jednak sprawca pozostaje ukryty. Ale na jak długo?