Prawda

70 19 10
                                    

Dzwoni kolejny dzwonek, początek przerwy szkolnej. Trochę kręci mi się w głowie, ale muszę wytrzymać do ostatniej lekcji. Lukasa nie ma dzisiaj w szkole. Nie wiem czemu, ale trochę mi smutno z tego powodu.

          Podeszła do mnie Elli, jest to moja najlepsza koleżanka z klasy. Ma regularne rysy na twarzy i nadzwyczajny, oryginalny uśmiech. Jej szare oczy są zdobione jasnobrązowymi, długimi włosami sięgającymi za odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Elli uwielbia się zamartwiać, ale jej troska o innych nie jest wcale mniejsza. Wiem, że mogę z nią być szczera, nie mniej jednak nie lubię rozmawiać o sobie i swoich problemach. Zaczęłyśmy dość napiętą konwersację, której chyba nigdy nie zapomnę:

- Siema, co tam... zaraz co ty tu masz? - Mówi pokazując zasiniaczone miejsce na mojej twarzy- Kto ci to zrobił?

- Hej, spokojnie, ja tylko się uderzyłam- niestety mój głos nie brzmi dość przekonująco.- wystrzeliłam sobie w twarz gumkę recepturkę- kłamię z wielką niechęcią, a za razem nadzieją, że jednak mi uwierzy.

- Ojć... musiało boleć, ale uważaj na siebie Susie- kiedy ma zamiar odejść, jeszcze się odwraca w moją stronę i dodaje- Pamiętaj, że tu jestem i się o ciebie bardzo martwię.

             Dzień minął strasznie szybko. Na moje wielkie i nieliczne szczęście nikogo więcej nie obchodził mój polik. Mam wrażenie, że ja też nikogo nie obchodzę, ale na to już nic nie poradzę.
Wracam do domu sama. Idę powoli odpływając od rzeczywistości, nie przejmuje się niczym. Nie wzięłam z domu kluczy i nie mam zamiaru siedzieć na schodach w klatce schodowej oraz czekać aż ktoś łaskawie przyjdzie, otwierając mi dom. Wybieram okrężną drogę, przechodząc przez najstarsze ulice i kamienice Londynu. Kieruję swoje nogi w stronę z jednego królewskich parków. Green Park jest poprzecinany licznymi ścieżkami, a w koło rosną drzewa liściaste.

             Trudno w to uwierzyć, ale cudem mam telefon. Szczerze to już wolałabym go nie mieć. Nie zawiera nic poza blokadą i lokalizacją, a bardziej uściślając działa przez 20 minut dziennie.
Nie mogę wyjść z domu nigdzie i z nikim. Czuję się trochę jak pies na smyczy. Nie wspominając już o kamerze we własnym pokoju. To są też jedne z ważniejszych powodów, przez które moje życie traci jakikolwiek sens, bo ja nic z niego nie mam, a nie dam rady wszystkich bez przerwy oszukiwać. Weszłam do domu. Nie musiałam na szczęście na nikogo czekać, ponieważ każdy już skończył pracę i był w mieszkaniu.

           Kolejny dzień, kolejna godzina i wszystko toczy się po staremu. Nikogo nie obchodzi moja szkoła, ale oceny dobre muszę przynosić. Cały czas słucham tego samego, że jestem najgorsza i to jakim jestem pojebanym debilem. Przyzwyczaiłam się już, a nawet zaczęłam potwierdzać, wychodząc głównie z założenia, że nie ma sensu się kłócić i sprzeczać. Jestem strasznie przemęczona i zniszczona psychicznie. Coraz bardziej mam wrażenie, że to wszystko moja wina. Mam straszne problemy ze spaniem, jedzeniem, bolą mnie mięśnie i ogólnie uważam, że nie zasługuje na życie.
Na szczęście znowu jest poniedziałek i znowu muszę iść do szkoły. Rano, dzwoniący budzik nie daje mi spać dłużej. Podnoszę się niechętnie, jednak z leżącego prostopadle do mojego pokoju pomieszczenia słyszę mrożący krew w żyłach głos swojego ojca:

- Możesz zapierdalać, bo nie jesteś tu sama?

Nie odzywam się. Nie mam siły. Żałuję własnego losu. Zastanawia mnie, po co wszyscy mnie tak pilnują. Często natomiast się wymykam po skończonych lekcjach. Ostatnio chodzę z Lukasem, dużo rozmawiamy, widzę w nim coś więcej niż w innych. Mam również wrażenie, że naprawdę różni się w stosunku do pozostałych ludzi. Myślę, że nie ma ciekawego życia bez ryzykowania, mimo, że w moim przypadku zawsze to się źle kończy. Nie widać już na moim ciele zbyt wielu siniaków, a w razie czego to wszystkie znajdują się pod ubraniami, więc też nie jest najgorszej.
Mam wylane na to czy muszę się pospieszyć. Powoli we wrzącej wodzie biorę prysznic. Moje myśli przesiąka czas. Nie liczy się już nic więcej poza tym, żeby zdążyć do szkoły. Biorę w rękę suchy kawałek kromki chleba leżący na blacie kuchennym i po wykonaniu obowiązków domowych biegnę na autobus.

Dziewczyna MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz