Czas pokaże

98 8 2
                                    

Na drugi dzień wstałam nieco wcześniej rano żeby się trochę przyszykować na spotkanie z nowymi.Nie ukrywam, trochę się stresowałam, tymbardziej po tym co działo się na ognisku.Po jakimś czasie uznałam, że wstawanie wcześniej nie ma sensu, bo zostało mi jeszcze sporo czasu, więc poszłam uzbierać jakieś owoce na śniadanie.Wracając ujrzałam Tsireyę siedzącą w przejściu do naszego Maroui.

-Też już nie śpisz?-Zapytałam.

-A widzisz żebym teraz spała?-odpowiedziała-Stresuję się.

-Ja też, nawet nie wiem czym,przecież już z nimi rozmawiałyśmy.-Powiedziałam.

-Śmiesznie trochę że tak na nas oddziałowują.

-Racja, ale nie w pozytywnym sensie-powiedziałam krojąc ostatnie owoce-czuję jakby serce miałoby mi zaraz wyskoczyć.

Po 20minutach rozmowy reszta rodziny obudziła się i zasiadła żeby zjeść śniadanie zrobione przeze mnie i Tsireyę.

-Ciekawe jak Sully sobie poradzą w wodzie.-Odezwała się mama.

-Mają dobrych nauczycieli-powiedziałam uśmiechając się do Tsireyi-dadzą radę.

-No nie wiem-odezwał się Aonung-wyglądają jak ofiary losu.

-Nie martw się ty wyglądasz jak ofiara od urodzenia.-Powiedziałam na co on jak zwykle tylko przewrócił nerwowo oczami mamrotając coś jeszcze pod nosem.

Po skończonym posiłku razem z Tsireyą poszłam na plażę a chwilę później doszedł też do nas Aonung.Czekając na Sully'ch przywołałyśmy do siebie Ilu i je nakarmiłyśmy.Po niecałych pięciu minutach przyszli.

-Hejka!-Przywitałam się z nimi na co mi odmachali.

-To są Ilu-zaczął Aonung przywołując stworzenia do siebie-waszym zadaniem jest je oswoić, utworzyć z nimi Tsaheylu.

-Najlepiej by było podzielić się na grupy-oznajmiła Tsireya-to może...ja wezmę Lo'aka i Tuk a ty Neteyama i Kiri.

-No dobra ale gdzie ona jest?-Zapytałam rozglądając się w poszukiwaniu dziewczyny lecz przerwała to czyjaś ręka na moim ramieniu.

-Ona już poszła-powiedział Neteyam-najwidoczniej nie potrzebuje instrukcji...

-Skoro tak to chodźmy...-Odpowiedziałam.

Tsireya oddaliła się nievo ode mnie i Neteyama i zaczęła uczyć Tuk i Lo'aka.

-No dobra to wsiądź na niego.-powiedziałam-złap sobie tutaj i utwórz Tsaheylu.

Gdy to zrobił zwierze było bardzo spokojne, nie to co u Lo'aka który ledwo co wchodząc już z niego spadł.Każdy się śmiał, nawet Tsireya lecz gdy złapałam z nią kontakt wzrokowy pokręciłam głową, sygnalizując żeby przestała, po czym przestała.Nie ukrywam było mi go trochę szkoda, że każdy go tak wyśmiał a zwłaszcza Aonung z kolegami, jednak chwilę później wynurzając się z wody sam się z siebie śmiał.

-Nie martw się, twoje Ilu jest wyjątkowo spokojne-odezwałam się do Neteyama-nie skończysz jak on jeżeli będziesz trzymał pozycji.

-Spokojnie, chyba dam sobie radę.-Odpowiedział.

W tamtym momencie przypomniało mi się jak kojący jest jego głos i jak bardzo mnie uspokaja.

-Wyczuj jego oddech, utwórz z nim więź...-Powiedziałam odcinając się z ,,transu"

-Łapię.-Odpowiedział zanurzając się, co również uczyniłam żeby zobaczyć jak mu idzie.

Szło mu naprawdę dobrze jak na pierwszy raz, jednak zanurzał się na krótki czas.

-Udało ci się!-Zawołałam ucieszona podpływając do niego.

-Tak, było fajnie ale niebardzo umiem wstrzymywać oddech tak długo jak wy.-Odpowiedział.

-Powiem Tsireyi żeby z wami poćwiczyć dzisiaj.Przyjdźcie, bo jest to bardzo istotne.

-Dobrze.

-Idziemy do nich?-zaproponowałam-Ciekawe jak im idzie.

Chłopak uśmiechnął się do mnie i zanurzył się na swoim Ilu.Chwilę później zrobiłam to samo i podpłynęłam do siostry.

Jeździliśmy jeszcze przez jakiś czas aż w końcu usiedliśmy całą grupą na plaży i ćwiczyliśmy oddech.

-Twoi koledzy nie są mile widziani.-Powiedziała Tsireya do Aonunga.

-A niby dlaczego?-Zapytał.

-Bo są skxawngami tak jak ty.
-Odpowiedziałam poirytowana.

-I kto to mówi.-Powiedział prawie niesłyszalnie jeden z kolegów do Rotxo, śmiejąc się jednak było to na tyle słyszalne żeby ktoś mógł zainterweniować.

-Zostaw ją w spokoju.-Odezwał się Neteyam.

-Bo co nam zrobisz?

Neteyam zaczął nerwowo przybliżać się do grupki jednak stanęłam pomiędzy.

-Spokojnie Neteyam, szkoda nerwów na takich idiotów.-Powiedziałam odciągając go za rękę od chłopaków.

Usiadłam obok niego na plaży wśród pozostałych i słuchaliśmy poleceń Tsireyi.

-Oddychajcie spokojnie...-powiedziała-wdech....i wydech...

-Żeby ,,oddychać" pod wodą musicie oddychać z tego miejsca-powiedziałam pokazując na brzuch-Spróbujcie.

Na moje polecenie każdy próbował lecz Lo'ak miał mały problem, myślę że rozproszyła go moja siostra, dlatego zdziwieniem nie było to, że jak mu pomagała jeszcze bardziej nie mógł się skupić.

-Lo'ak twoje serce bije jak szalone.-Powiedziała kładząc rękę na powiedzianym miejscu.

-Przepraszam.-Opowiedział.

-Spróbuj je uspokoić.

-Dobra.

Każdy już wiedział, że coś jest na rzeczy.Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenia z Neteyamem i Rotxo uśmiechając się na co Kiri przewracała oczami.

-No i jak?-Zapytałam pozostałych.

-Dziwne uczucie trochę.-Odpowiedział Neteyam.

-Przyzwyczaicie się.-Powiedziałam.

-No dobra to by było na tyle, jeszcze jutro poćwiczymy trochę ale fajnie by było jakbyście próbowali sami w wolnym czasie.-Ogłosiła Tsireya po czym każdy pożegnał się i wrócił do domu.

-I jak było?-Zapytał tata.

-Całkiem nieźle jak na pierwszy raz.-Odpowiedziałam.

-Spędźcie jutro jeszcze troche czasu z nimi-powiedział tata-muszą się jeszcze zaklimatyzować.

-Nie ma sprawy ale kto wie czy Aonung nie będzie miał nic przeciwko, bo cały czas im dokucza.-Odezwała się Tsireya.

-Porozmawiam z nim.-Oznajmił tata.

Po zakończonym posiłku razem z Tsireyą wybrałyśmy się na łowienie.

-No i jak z Lo'akiem?-Zapytałam.

-Jest dobrze tylko to oddychanie słabo mu idzie.-Odpowiedziała uśmiechając się.

-Właśnie widziałam, że nie potrafił się skupić-powiedziałam-a gdy mu pomagałaś to już totalnie odpłynął.

-Ty lepiej mów jak z Neteyamem.

-Nie jest najgorzej, ale mogłoby być lepiej.

-Zobaczysz będzie lepiej, tylko musisz bardziej zagadywać i bądź otwarta.Widzę jak na siebie patrzycie, czuję że coś z tego będzie.

-No zobaczymy, CZAS POKAŻE

~𝓨𝓸𝓾𝓻 𝓮𝔂𝓮𝓼 𝓸𝓷 𝓶𝓮~ᴀᴠᴀᴛᴀʀ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz