Rozdział 1

14 2 0
                                    

Obudziłam się z bólem głowy na twardym łóżku które nie było moim.

- Zawołajcie lekarza obudziła się - usłyszałam, ktoś mnie złapał za rękę

Odwróciłam głowę w stronę ów głosu. Była to moja mama. Miała podkrążone oczy i rozczochrane włosy, patrzyła się na mnie czule lecz unikała mojego wzroku. Wiedziałam że coś musi być nie tak.

Nieznacznie podniosłam głowę i rozejrzałam się po pomieszczeniu widząc że jestem w szpitalu. Zatrzymałam wzrok na drzwiach w których przeszedł lekarz

- Byłaś nieprzytomna dwa dni. Jak się czujesz? - zapytał mnie, był mniej więcej w wieku mojej rodzicielki

- Dobrze, chyba - cicho wychrypałam gdyż jeszcze nie bardzo mogłam mówić przez wzgląd na ten czas który leżałam.

Lekarz zaczął zapisywać coś na swojej teczce którą przyniósł ze sobą.

- Pamiętasz co się zdarzyło ostatnio? - zapytał się mężczyzna

- Pamiętam imprezę ... - zaczęłam sobie przypominać zdarzenia które wydarzyły się tego feralnego wieczór - Pamiętam wszystko. - moje oczy się zaszkliły ale szybko odgoniłam łzy

Wypytywał mnie jeszcze jak się czuje czy mi się nie kręci w głowie i takie tam. Lekarz spojrzał na moją mamę wymieniając z nią porozumiewawcze spojrzenie, kiwnął na nią głową i wyszedł z pomieszczenia już nic nie mówiąc. Wydaje mi się że gdzieś go już widziałam.

Odwróciłam się w stronę brunetki a gdy tylko ja nią spojrzałam odwróciła wzrok. Coś musiało być nie tak.

- Mamo gdzie jest Mia?

- Kochanie, nie chciałam Ci tego teraz mówić ale... - zaczęła zmęczonym i smutnym głosem

- Co się stało? - powiedziałam oschłym tonem choć teraz wiem że to właśnie nie do niej powinnam się tak zwracać

- Mia... Nie wiem dziecko co mam ci powiedzieć... - zrobiła dłuższą przerwę na oddech ja za to tylko na nią patrzyłam

-Mamo chcę wiedzieć prawdę. - wyszeptałam wpatrując się w jej złote włosy - Niczego więcej nie oczekuje. Chcę prawdy. - powiedziałam prawie bezgłośnie

- Mia jest w śpiączce i... i nie dają jej szans na przeżycie

Nie. To nie jest prawda nie może nią być. Muszę ją zobaczyć żywą uśmiechającą się tak jak zawsze mnie witała. Przecież to ona rozświetla dzień gdy jest pochmurny i ona zna na wszystko rozwiązanie.

- Mamo powiedz że kłamiesz - spojrzałam na nią błagalnie ona tylko zakryła ręką usta i pokręcila głową spuszczając ją - Mamo, proszę powiedz coś ona przeżyje prawda - powiedziałam łamiącym się głosem

- Córeczko - zbliżyła się do mnie i przytuliła - Wiesz że zawsze jest nadzieja.

Wtedy już wiedziałam że to jest prawda że nie kłamie lecz pragnęłam by tak było. Bo choć moja mama potrafiła dobrze żartować to znałam ją tak bardzo że nie umknęło by mi to na uwadze.

Czułam jak wali mi się świat, wszystko co miałam zostało mi odebrane. To ona mnie ratowała gdy tego potrzebowałam lecz ja nie zdołałam uratować jej. Gdybym tylko bardziej się pospieszyła, postarała ona może by żyła. Mogłam się nigdy na to nie zgodzić gdybym tylko wiedziała jak to się ma skończyć. Ale... ale przecież jest jeszcze nadzieja przecież może jeszcze się obudzić. Wiem że Mia jest silna. Ona musi żyć jest za dobrą by umżeć. Przecież że śpiączki ludzie się budzą. Znam parę takich dajmy na przykład... No dobra nieznane mi kogo takiego.

Siedziałam w bezruchu ponad pół godziny i rozmyślałam nad wszystkim. Moja mama dobrze wiedziała że potrzebuje zostać sama wyszła uprzedzając mnie wcześniej gdzie idzie. Po dwóch godzinach przyszedł lekarz spytać jak się czuje. Bella pojechała do domu po to by się odświeżyć zapewniając mnie iż wryci w ciągu trzech godzin a mnie odwiedzi Will.

Przez ten czas długo siedziałam i rozmyślałam nad sensem mojego życia czy warto było poświęcać jej zdrowie dla jakiegoś głupiego widzi mi się. Odpowiedź była prosta nie. Ale czy to nie ona w końcu tego chciała. Ona chciała adrenaliny a on jej ją dał. Gdyby tylko wiedział że zależy jej na nim może by nas wtedy nie zostawił. Może ona by nadal żyła. Alexander Taylor jest egoistą i każdy to wie. Więc czemu ja mu zaufałam?

★★★★★

-Witam moją mała zmorę! - obudził mnie swoim krzykiem chłopak.

On zawsze był głośny. Tylko dlaczego nie mógł zrozumieć że nie lubię jak ktoś mnie budzi.

-Panie zlituj się nade mną. - mruknęłam zaspana w poduszkę - Will przeztań się za każdym razem wydzierać. - uniosłam się na łokciach a on ucałował mnie w czoło

William mój starszy o rok brat jest on bardzo denerwującym człowiekiem ale co ja bym bez niego zrobiła. Jest czasem kompletnie uroczy tak jak w tym momeńcie. Ale nie przesadzajmy z tym uroczym często no dobra może nie często a zawsze zachowuje się gorzej niż dziecko. Ten człowiek uwielbia się że mną bić i to dosłownie było wiele takich sytuacji. Ale to już pomińmy ten fakt.

-Co tu robisz myślałam że jesteś na uczelni?

-A to nie można już odwiedzać własnej siostry? - zaśmiał się i przysiadł na krześle był dosyć wesołym człowiekiem - Przyjechałem z przyjacielem mam tydzień wolnego od studiów no to jestem. Wolał bym żebyś mnie przywitała "Witam mojego wspaniałego, najlepszego brata" a nie na mnie warczała jak wściekły pies.

-Hej ja nie warcze jak pies - obużyłam się

-I tylko to zdążyłaś wyłapać? Oh Kathy jesteś taka szalona chyba za bardzo potłukłaś sobie głowe. - zaśmiał się a ja tak że próbowałam nie parsknąć śmiechem

-I wydzierasz się małpo. Wiesz że tu jest szpital? Trzeba być cicho. Cicho - podkreśliłam -wiesz o do w tym chodzi? Tu są chorzy i odpoczywają

-Chorzy mówisz, to dlatego już wiem dlatego tu się znalazłaś.

I tak spędziłam popołudnie. Przekomarzając się z bratem, grając w karty. Z tyłu głowy nadal widziałam obraz przyjaciółki leżącej nieprzytomnie na podłodze i ten zapach alkoholu.

The Game For Everything Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz