Rozdział 1

318 11 1
                                    

Bawiłam się ze znajomymi i rodzeństwem pod wodą, gdy nagle przy brzegu zgromadziło się mnóstwo Na'vi. Postanowiliśmy przerwać grę i zobaczyć co się dzieje. Na czele gromady stali moi rodzice. Byli wodzami klanu Metkayina, więc byli odpowiedzialni za wszystko co się dzieje. Tonowari, mój ojciec wraz z moją matką, Ronal, rozmawiali z jakimiś obcymi. Ja z moją siostrą Tsireya i bratem Aonung'iem dołączyliśmy do wydarzenia. Stanęliśmy u boku rodziców. Mój durny brat zaczął wyśmiewać przybyłych. Byli inni, trzeba to przyznać, lecz mnie to nie robiło różnicy. Była to rodzina Sully. Głową rodziny był Jake, a jego żona to Neytiri. Byli z dziećmi. Mała dziewczynka to Tuktirey, starsza siostra Kiri, młodszy brat Lo'ak i najstarszy brat to Neteyam. Dowiedziałam się tego, gdy się przedstawili. Moja matka miała napiętą relacje z tą kobietą. Nie mam pojęcia czemu. Moja mama taka już była. Żona wodza, matka trzech dzieci, kobieta której nic nie można było zarzucić i wszystko szło po jej myśli. Mój ojciec przyjął Sully'ich do klanu. Okazało się, że ludzie nieba zaatakowali ich teren i aby unikać wojny musieli wyjechać. Musiało to być dla nich traumatyczne. Nie wyobrażam sobie tak nagle opuścić dom.

- Moje dzieci was oprowadzą i będą was nauczać podstawowych zdolności. - Wypowiedział mój ojciec, na co my przytakliśmy.

Bój braciszek nie był za bardzo zadowolony. Ja i Tsireya szłyśmy pierwsze. Prowadziliśmy rodzinę do ich nowego domu. Tuktirey była bardzo wesoła i podekscytowana.

- Jestem Mayari, a to moja siostra Tsireya, a z tylu idzie nasz brat Aonung. - Przedstawiłam się.

Rodzina zaczęła się rozpakowywać. Ja i siostra usiadłyśmy niedaleko na pomoście.

- Wydają się przyjaźni. - Oznajmiłam.

- Też tak sądzę. - Powiedziała.

Tsireya miała dziwny wyraz twarzy. Uśmiechała się, lecz inaczej. Już wiedziałam co jest grane.

- Tsireya, znam tą minę. - Powiedziałam patrząc na siostrę. - Powiedz mi co i jak.

- Wpadł mi w oko...- Powiedziała.

- Kto? Przypuszczam, że Lo'ak.

- Tak. - Odpowiedziała. - Myślisz, że mnie lubi?- Popatrzyła na mnie.

- Myśle, że cię nienawidzi. - Odpowiedziałam żartem.

- Przestań! - Oburzyła się siostra i ochlapała mnie wodą, a ja się śmiałam. - Skxawng. [„idiota" w języku Na'vi]

- Ej! - Wykrzyczałam. - Pora im pokazać wodę. - Oznajmiłam do siostry.

Oby dwie ruszyliśmy w stronę ich domku. Z oddali słyszeliśmy Tuk, która mówiła, wręcz krzyczała, że jej się nudzi.

- Chcecie zobaczyć świat pod wodą? - Zadałam pytanie.

- Taaaak! - Powiedziała ucieszona Tuk.

Poszliśmy na plaże. Już w końcu byliśmy pod wodą. Dołączył do nas jeszcze Aonung z przymusu ojca. Widać, że Na'vi lasu słabo sobie radziły. Ale będziemy nad tym pracować. Po około godzinie wypłynęłyśmy nad taflę wody.

- Nie pędźcie tak! - Oburzyła się Tuk, a my się tylko zaśmialiśmy.

Kiri błądziła myślami i się od nas urwała. Zatem my wróciliśmy na plaże. Poszliśmy poćwiczyć oddech. Moja siostra oczywiście pomagała Lo'ak'owi. Ja postanowiłam pomoc Tuk. Szybko załapała. Następny był Neteyam. Trudno było mu to załapać.

- Musisz poczuć spokój. - Powiedziałam i położyłam rękę na jego torsie.

Lo'ak zaśmiał się do brata. W końcu to opanowali, a słońce zaczęło się chować. Siedzieliśmy na jednej ze skał i oglądaliśmy zachód słońca. Mimo, że mieszkam tu od urodzenia, każdy zachód słońca był inny i tak samo zapierał mi dech w piersi. Uwielbiałam je. Czułam się wtedy komfortowo. Piękne złociste i różowe odcienie zamieniły się w granat. Była to pora, aby się zbierać.

Sunrise - Neteyam SullyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz