8. Wilno

86 9 4
                                    

Z rana, już po śniadaniu i wizycie lekarza u Emmericha, zebraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy do Gdańska. To był mój pomysł, biorąc pod uwagę sposób w jaki pan Gdańsk potraktował mnie w uprzednią zimę.

- Jesteś pewna? - dopytała Erika. Jej brat spał na ławie, okryty kocem. Drżał w gorączce.

- Tak. Ufam mu. - oderwałam wzrok od okna. - Jest jeszcze pani Antońska, ale obawiam się, że już nie ma jej w domu.

- Uciekła?

- Jak większość... Lepiej być poza domem, niż czekać w nim na śmierć.

- Rozumiem...

***

Do Gdańska dotarliśmy dwa dni później. Mężczyzny nie było w domu, więc pozostało nam zatrzymać się gdzieś indziej i czekać.

- Jedź do Francji. - Erika powiedziała pod wieczór. - Jedź i walcz o sprawę polską. Rosjanie zaraz się załamią, a Legiony nie będą już potrzebne żadnej ze stron. Uciekaj jeśli jeszcze cię nie znaleźli.

- Muszę działać tutaj. Moją matkę uwięzili, a ja mam wyjechać? Zabiją ją.

- Twoja matka jest starym państwem. Ona musi odejść. Tak samo jak nasz ojciec, jak Austro-Węgry, jak Rosja. Kiedy ta wojna się skończy, większość państw straci ojców, czy matki i musisz to zaakceptować.

- Ty przynajmniej poznałaś ojca! Ja nawet nie znam matki! W życiu jej nie widziałam! - łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. - Zrozum mnie... Chcę ją poznać... Uściskać i powiedzieć to głupie "kocham".

- Jedź. Proszę. Ratuj siebie i kraj matki. Jeśli jej ufasz - zaufają ci wszystkie miasta, a one zajmą się resztą. Musisz uciekać. Nasz ojciec na pewno już wie gdzie jesteśmy, a ty musisz zniknąć, nim dowie się gdzie mieszkamy.

- Muszę znaleźć matkę, spotkać się z nią, porozmawiać. Chcę przemyśleć sprawę śmierci pana Warszawy. Chcę się wreszcie dowiedzieć kim dokładnie jestem...

Erika westchnęła zrezygnowana, ale i smutna. Chciała mnie ratować. Widziałam to.

- Jadę do Wilna.

- Czemu tam? - uniosła się z fotela. - Przecież tam dorwą cię Rosjanie!

- Nie pozwolę na to, choćbym miała niebo i ziemię poruszyć. Jutro pójdę na stację.

- Wy Polacy naprawdę rzucacie się śmierci pod kosę... - mruknęła niedowierzając.

- Ale za jakiś wyższy cel, Erika. Nie robimy tego bezcelowo. Zbyt cenimy życie.

- Cenicie życie na tyle ile obchodzi was czubek własnego nosa. Jesteście samolubni i dbacie tylko o siebie. Nie obchodzi was życie osób, których nie znacie. Tylko własne i waszych bliskich. Ale i tak jesteście samolubni. Zabijać się dla ojczyzny? A co z bliskimi? Z rodzinami? Po co? Dobrze, rozumiem, chcecie odzyskać wolność, ale... Nie zabijajcie przy tym niewinnych...

Zamilkłam, myśląc nad jej słowami.

- Rządza wolności odbiera wam zdrowy rozsądek... - znów ucichła na chwilę. Emmerich jęknął boleśnie. - Idę do brata.

Wyszła.

Westchnęłam cicho, znów zastanawiając się nad jej słowami.

Nagle poczułam obecność i usłyszałam ciche, niemal bezgłośne kroki, które zdradzało ciche skrzypienie parkietu przed drzwiami. Coś mi nie pasowało. Chwyciłam za rewolwer, ładując magazynek.

- Erika? To ty? - spytałam ostrożnie, podchodząc do przedpokoju.

Klamka zaczęła się opuszczać, a ja spanikowałam i uciekłam do sypialni, zamykając drzwi na klucz. Stanęłam naprzeciw wejścia, celując do nich z rewolweru. Czekałam.

BurzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz