- ...I niech Allah pobłogosławi naszego nowego emira! Allahu Akbar! - zawołał imam Rahman.
- Allahu Akbar! - powtórzyły dziesiątki gardeł. Wśród ludzi zgromadzonych pod murami Słowiczego Pałacu widać było przedstawicieli wszystkich stanów społecznych, mężczyzn i kobiety, mieszkańców Fajr oraz przybyszy z innych miejscowości z emiratu. Wszyscy pokazali się odziani w swoje najlepsze stroje i nieśli w rękach liście palmowe lub proporce z wyszytymi cytatami z Koranu.
- Allahu Akbar! - krzyknął znów Rahman.
- Allahu Akbar! - odparło echo w postaci zachwyconego narodu.
- Allahu Akbar!
- Allahu Akbar!
Błękitne zasłony za plecami imama rozsunęły się i na balkon wyszedł Salah w ceremonialnym biało-złotym biszcie. Po jego prawicy kroczyła dumna Sabina, a po lewej stronie - Hassan. Podczas gdy emir i jego żona podeszli do balustrady i pomachali szalejącym tłumom, zachowując prostą i pełną godności postawę, on schował się w cieniu zadaszenia i oparł nonszalancko o kolumienkę na skraju balkonu. Przyglądał się spod przymrużonych powiek to im, to imamowi, który cofał się powoli z powrotem do komnaty, bijąc w pas pokłony.
Tłum ryknął na widok nowego władcy i jego małżonki, która na tę okazję ubrała jedynie al-amirę, by nie zasłaniać swojej twarzy. Proporce i liście palmowe poszły w górę, co poniektórzy padali przed Salahem na twarz. Dowódca Ahmed obserwował tę zgraję uważnie z dachu jednego z budynków w pobliżu pałacu, ukryty za kominem. Ze swojej pozycji widział nie tylko wszystko, co się działo niedaleko pałacu, ale też swoich ludzi przyczajonych tu i ówdzie w uliczkach i na innych dachach, gotowych do akcji. Na tę okazję zrezygnowali z charakterystycznych mundurów Najwyższej Straży i ubrali codzienne ciuchy. Wyróżniali się jedynie tym, że każdy z nich niósł czarny proporzec z takim samym cytatem: "Ten, kto ratuje człowieka, czyni tak, jakby ratował całą ludzkość".
- Witajcie, moi poddani! - zawołał Salah. - Bądźcie błogosławieni w tym wielkim dla mnie dniu! Allah powierzył was mojej opiece, dlatego z wdzięczności za te wszystkie łaski, jakimi obdarzał mnie dotychczas, postaram się wypełniać ten obowiązek najlepiej, jak będę potrafił. Jeśli będziecie spragnieni, odnajdę dla was oazy, jeśli będziecie głodni, sobie od ust chleb odejmę i wam go oddam, a jeśli ktoś wam zagrozi orężnie, sam rzucę się do boju i będę o was walczył do ostatniej kropli krwi!
Ryk tłumu i oklaski na chwilę zagłuszyły jego przemowę. Salah uśmiechnął się szeroko i poczekał, aż umilkną, po czym kontynuował:
- I te działania rozpocznę już od dziś! Po mojej lewicy widzicie kupca Hassana, mojego przyjaciela z narodu Tatarów. Jego lud mieszka daleko, ale wyznaje naszą jedyną wiarę i żyje według Koranu. Od teraz Fajr zadzierzgnie ścisłą więź handlową z Tatarami, dzięki czemu w waszych domach wkrótce pojawią się przedmioty, przyprawy i niewolnicy z krajów całej Europy i Azji, choć wasze portfele nie skurczą się ani odrobinę!
Kolejna fala aplauzu przerwała wypowiedź Salaha. Ahmed zerknął ponad kominem w jego stronę, unosząc jedną brew.
- Aby uczcić nawiązanie tej wspaniałej współpracy, dziś każdy mieszkaniec Fajr, który posiada mniej niż dwóch służących, będzie mógł podejść do kuchni polowej na głównym suku i za darmo otrzymać ciepłą strawę dla siebie i wszystkich członków swojej rodziny!
Aplauz stał się ogłuszający. Biedota skandowała imię emira, mężczyźni klękali i biły pokłony, kobiety zanosiły się lamentami ze szczęścia. Ahmed prychnął pod nosem i podkręcił wąsa; tak jak przewidywał, Salah okazał się stworzony na polityka. Umiał zaskarbić sobie serca tłumu, choć tak naprawdę nie obiecał im niczego przydatnego na dłuższą metę. Grał ostrożnie, choć śmiało, czego dowódca Najwyższej Straży mógł mu jedynie pogratulować.
CZYTASZ
Niewolnica
AventuraXVII wiek, południowy zachód Półwyspu Arabskiego. Zbuntowana polska szlachcianka, która przez brawurę podszytą głupotą dostała się do niewoli tatarskiej, oraz arabski książę, który nienawidzi niewolnictwa, a od typowo męskich zajęć woli muzykę i poe...