Sky
Bieg mnie mocno zmęczył. Razem z chłopakami zrobiliśmy obchód całego terenu. Jestem padnięty, ale pewny, że teren jest bezpieczny.
W drodze złapała nas mżawka, więc futro nie prezentuje się zbyt dostojnie. Jestem mokry i brudny od błota i liści. Nie mam jednak siły, by cokolwiek z tym robić.
Po wejściu do domu watahy kieruję się prosto do sypialni Lei. Skoro ostatnio nasze stosunki się ociepliły, to nie zamierzałem spać bez niej.
Cały bieg wspominałem drobne dłonie sunące po futrze i oczy, które z troską sprawdzały, czy podczas walki nie doznałem poważnych obrażeń. Gdy polizałem jej szyję, a ona jęknęła z przyjemności, wiedziałem, że to właśnie tego dźwięku chcę słuchać do końca życia. Już nie mogę się doczekać powrotu do ludzkiej formy i osiemnastych urodzin dziewczyny. To będzie wspaniała noc. Jedna z wielu wspaniałych nocy. Zakładając, że czarownica będzie wiedziała i chciała mi pomóc.
Jeszcze nie zdążyłem dojść do schodów, gdy usłyszałem głos Lei.
– Ej, a ty gdzie idziesz? – pyta.
Patrzę na schody, potem na nią i znowu na schody.
– Nie ma mowy, że wpuszczę cię do łóżka w takim stanie. Wyglądasz, jakbyś stoczył walkę na śmierć i życie z runem leśnym.
Wzdycham, robię kółko wokół własnej osi, po czym patrzę na nią z lekko przekrzywionym łbem. Chodzenie w kółko mnie uspokaja. Wygląda żałośnie, ale uspokaja, a ja potrzebuję spokoju. Jestem zmęczony. Zmęczony wilk to zły wilk. Nie chciałem, żeby Lea się o tym przekonała.
– Idziesz się wykąpać, potem spać.
Warczę cicho. Nie lubię, gdy ktoś mi rozkazuje. Nawet jeśli to ona. Jestem alfą. Sam decyduję o sobie. Chociaż...
– Co warczysz? Co warczysz? Przecież i tak cię nie rozumiem. – Wstaje z kanapy. Podchodzi bliżej. Widzę, że jest zdenerwowana. – Albo kąpiel, albo śpisz na podłodze. Ewentualnie możesz spać w swoim pokoju, ale obydwoje wiemy, że tego nie lubisz. Poza tym, Anny chyba do końca życie nie doprałaby się po tobie pościeli. Więc jak?
Chłopaki śmieją się za moimi plecami. Zapomniałem o ich obecności, a przecież weszliśmy do domu niemal jednocześnie. Warczę na nich groźnie. Nie mogli się ze mnie śmiać. Ani z niej.
– Blake, Hunter marsz do swoich pokoi. – Wskazuje ręką schody. Koledzy patrzą po sobie zaskoczeni, ale bez szemrania wykonują polecenie. – A ty – pokazuje na mnie palcem – nie warcz, bo nie robisz na nikim wrażenia. Marsz do łazienki. – Ponownie macha ręką w stronę schodów.
Baba mną rządzi. I to jeszcze człowiek. Eh, trudne życie partnera. Nie mam wyboru. Przecież nie będę się kłócił z towarzyszką. Nie mogę mówić, więc już na starcie jestem na straconej pozycji. Idę za nią potulnie, choć czuję, że coś nie jest w porządku. Nie zdarzyło jej się być tak złą.
Wchodzimy do łazienki. Lea nalewa do wanny sporo ciepłej wody. Nienawidzę kąpać się w wilczej postaci. Jedyną kąpiel, jaką uznaję w takich warunkach to ta w rzece lub jeziorze. Wanna jest za mała, niewygodna. Zresztą, jak miałbym się w niej niby sam wykąpać?
– Wskakuj – nakazuje już trochę spokojniej, gdy zakręca kran.
Powoli wchodzę do wanny. Woda jest przyjemnie ciepła i relaksująca. Kładę się i czekam na ruch dziewczyny.
Lea wylewa mi na grzbiet dużą ilość szamponu. Zaczyna delikatnie wmasowywać go w futro. Teoretycznie szampon dla ludzi nie jest dobry dla zwierząt, ale raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Poza tym, ruchy dziewczyny są tak odprężające, że nawet się nad tym nie zastanawiam. Kładę łeb na brzegu wanny i cicho skamlę z przyjemności. Mam opuszczone uszy, a wywieszonym językiem delikatnymi muśnięciami liżę bark dziewczyny. Jeśli tak ma wyglądać każda kąpiel, to codziennie będę przychodził brudny.

CZYTASZ
W ciele wilka [Zakończone]
FantasíaLea ucieka z ośrodka opiekuńczego. Krzywdzona, wykorzystywana, samotna. Las wydaje jej się dobrą drogą do lepszego życia. Jednak to, co w nim zastaje, przechodzi jej najśmielsze oczekiwania. Sky podczas bezsennej nocy, nawet nie domyśla się, co lub...