Skwarek ma dużo jajek

862 37 19
                                    



pov. Gonzalez 

Na nogach byłem już od szóstej. Lubię poranny tryb życia, śpiew ptaków, jeszcze nocne powietrze. Wszystko wydawało się takie spokojne, jakby żaden człowiek nie istniał. Ale to co dobre szybko się kończy.

— Dzwonił kapitan. Trening zaczyna się godzinę wcześniej — powiedział Pablo, wyłączając swój telefon. Usiadł na krześle barowym, spoglądając z niechęcią na owsiankę z borówkami. 

— Jedz, a nie się tak patrzysz — kiwnąłem na niego głową, dolewając mleka do miski. A niech się cieszy. Z ubolewaniem zjadł połowę. Zmrużyłem na niego oczy, ale już nic nie powiedziałem. Wziąłem tylko kluczyki od samochodu, ubrałem kurtkę i wyszedłem z torbą treningową. 

Mieliśmy właśnie początek lutego, a co za tym idzie środek zimy. A jednak jakoś minusowych temperatur nie było, za co dziękuję Bogu. Nienawidzę ani czapek, ani szalików. Kim im w tyłek. Wszedłem do samochodu, od razu wkładając kluczyk do stacyjki, żeby zaczęło się nagrzewać. Torbę wrzuciłem za siebie i czekałem na kawalera. 

Młodszy w końcu wyszedł zamykając drzwi na klucz. Wynajmujemy mały domek, skromny jednak własny. Gavi chciał ogródek przez Skwarka, jego psa i mieszańca wszystkich losowych ras. Skwarek wyglądał jak dzik przez zbyt długie siwe włosy i dość kwadratową budowę ciała. Oczywiście nie można mówić, że był otyły wtedy właściciel wkracza do akcji i kolorowo nie jest. 

— Dawaj szybciej. Wieczności nie mamy, a jak się spóźnimy kolejny raz to Xavi nam nie daruje — powiedziałem, gdy chłopak w końcu zajął miejsce obok. Podróż minęła nam w ciszy. A kiedy już dojeżdżaliśmy na stadion można było się poczuć niczym na Met Gali. Fani rzucali się przez metalowe bramki, co niestety uniemożliwiało nam wjazd. Otworzyłem w końcu okno widząc małą dziewczynkę z tak niewinnym uśmiechem, że nie mogłem się powstrzymać. Szybko podpisałem kartkę oraz zdjęcia innych ludzi. W końcu wjechaliśmy na podziemny parking, na którym było o wiele spokojniej. 

— Siemaneczko. 

Gdy już zaparkowałem podszedł do nas uśmiechnięty Raphinha z Ansu. Pedri wysiadł i przywitał się z chłopakami, a ja jeszcze na chwilę zostałem w środku, szukając tabletek na gardło. W końcu je znalazłem i wyszedłem witając się z resztą zawodników. 



~*~

Trening minął w przyjaznej atmosferze, pełen śmiechów, żartów i dokuczania Torresowi. Najlepsza atrakcja całego dnia. Po paru godzinach spokojnie zeszliśmy do szatni i zaczęliśmy przebierać, inni poszli pod prysznice. 

— Idziesz?— zapytał Pablo, biorąc do ręki ręcznik. Pokiwałem przecząco głową. Jakoś nie przepadałem za oglądaniem czyiś genitaliów. Obrzydzała mnie nagość.— Jak chcesz — wzruszył ramionami i poszedł z Ansu. Ja włączył Homescapes i wziąłem za przechodzenie kolejnego poziomu. 

— Ładna pogoda — stwierdził nagle Sergio, gdy stanęliśmy na dowrze czekając na przyjaciół. Podniosłem wzrok zza telefonu na wolne słońce, czując ciepły powiew wiatru, po czym przytaknąłem przyznając chłopakowi rację. Poczułem jak ktoś łapie mnie od tyłu za szyję i ciągnie do tyłu. Uśmiechnąłem się czując dobrze znany mi zapach płynu Pablo.

— To co, jedziemy?— zapytał, zarzucając torbę na ramię. Fanów na szczęście już tylu nie było, więc dojechaliśmy o wiele szybciej. Brunet stwierdził, że wyjdzie na spacer ze Skwarkiem, a ja mam przygotować obiad. Oczywiście przeszkadzał mi brud w kuchni, a jak poszedłem do pokoju młodszego, żeby zanieść mu wyprane ciuchy prawie zawału dostałem. 

Zacząłem szykować kurczaka na grillu z ryżem i sałatą, gdy nagle zadzwonił nieznany numer.

— Pan Pedro Gonzalez?

— Tak — odpowiedziałem niepewnie.

— Dzwonię ze szpitala...



Po wejściu do placówki od razu podbiegł do mnie uśmiechnięty Skwarek. Poczochrałem jego suche futro, podchodząc do recepcji.

— Dzień dobry, jest tu Pablo Gavira?— zapytałem, opierając się o blat. Starsza kobieta z okularami, zmierzyła mnie wzrokiem i zaczęła wystukiwać na komputerze dane.

— A z kim mam przyjemność rozmawiać?

— Pedro Gonzalez... jego narzeczony. 

Wiedziałem, że inaczej staruszka mnie nie puści, więc trzeba było kombinować. W filmach zawsze działało. 

— Sala 29 piętro drugie. Po prawej winda.

Podziękowałem i ruszyłem w stronę windy. Skwarek dalej siedział w holu, czekając na mnie i swojego pancia. Co ten idiota znów przeskrobał do jasnej cholery?! 

Na boisku i po pysku// Pablo Gavira x Pedri Gonzalez ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz