6. bezradność

32 7 1
                                    

      Ray cały dzień spędził przykryty kołdrą aż po sam nos wpatrując się na przemian w okno i twarz Normana pogrążoną we śnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ray cały dzień spędził przykryty kołdrą aż po sam nos wpatrując się na przemian w okno i twarz Normana pogrążoną we śnie. Dużo myślał nad tym wszystkim, a właściwie użalał się nad sobą i coraz bardziej wciągał się w depresyjny nastrój. W końcu kiedy na dworze zaszło słońce czarnowłosy przewrócił się na drugi bok i po paru godzinach bezczynnego leżenia postanowił nareszcie zamknąć oczy i iść spać. Gdy umysł chłopaka wkraczał już w fazę rem został z niej brutalnie wybudzony przez cichy krzyk z drugiego kąta pokoju.

–Norman, wszystko w porządku?–zapytał zaspanym głosem, a w odpowiedzi otrzymał jedynie głośny, głęboki oddech.
Niechętnie, pokierowany zmartwieniem o swojego przyjaciela zrzucił z siebie ciepłą kołdrę i ignorując przeszywające zimno podszedł do białowłosego, który nagle zwrócił na niego uwagę, a w jego oczach można było dostrzec niewielki cień ulgi.

–Ray, ty żyjesz.–uśmiechnął się lekko uspokajając oddech.

–Wszystko dobrze?–czarnowłosy zignorował dziwne stwierdzenie przyjaciela.–Dobrze się czujesz?

–Nie.–pokręcił głową.–Czuję się fatalnie. Głowa mnie boli i jest mi zimno.

–Mi też jest zimno.–brunet popatrzył się na Normana wymownie.–Mogę?

Gdy otrzymał pozwolenie w postaci małego skinięcia głową położył się na łóżku obok białowłosego. W tamtym momencie mogli znów podzielić się swoim ciepłem i cierpieniem.

–Co ci się śniło?–Ray zapytał odwracając się twarzą do przyjaciela, który lekko zawahał się usłyszawszy pytanie.

–W moim śnie mama dowiedziała się o wszystkim, że ja i ty wiemy. Chciała mnie usilnie ukarać, więc oblała was wszystkich benzyną i...–zawahał się.–podpaliła cały pokój, spaliła się razem z wami wszystkimi. Próbowałem wejść w ogień i też spłonąć, ale w ogóle nie obejmował mojego ciała. To było takie okropne, bo ty nigdy nie chciałeś umrzeć, to był zawsze mój pomysł i moja wina, rozumiesz. Do tego Emma i dzieci, patrzyła się na mnie tym zawiedzionym wzrokiem kiedy cała skóra schodziła jej z twarzy...

Ray poczuł łzy w swoich oczach, dlatego, że sytuacja miała być zupełnie odwrotna. To Norman miał umrzeć, a on zostać zupełnie sam, patrzyć na jego śmierć i znów doświadczać tego uczucia bezradności. Nie mogło do tego dojść.

–Norman musimy jutro o czymś porozmawiać.–brunet powiedział tak cicho, że sam ledwo usłyszał swój głos. Musiał, po prostu musiał powiedzieć mu prawdę o jego wysyłce, ale środek nocy nie był odpowiednim momentem. Z jakiegoś powodu Ray czuł, że wybuchnie i zwali na przyjaciela całą winę, a to przecież on był tym poszkodowanym, przez co jeszcze bardziej czuł się jak ostatni samolub.

–Masz już jakieś plany na urodziny?–białowłosy powtórzył pytanie sprzed parunastu godzin kompletnie ignorując wcześniejsze słowa Raya.

–Nie mam.–brunet odpowiedział w duszy wiedząc, że zapewne cały dzień spędzi na płakaniu przez wysyłkę swojego przyjaciela.–Nie wierzę, że już za półtora tygodnia będę miał jedenaście lat.

Lets die together|NorrayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz