PROLOG

25 3 1
                                    


Płakałem w samotności

tonąłem w morzu cierpienia

pragnąłem tylko litości

jednej chwili wytchnienia

szukałem ludzkiej twarzy

jakiegoś ludzkiego gestu

krzyku bądź szeptu protestu

wiedząc już co się zdarzy

upadłem w otchłań złudzenia


Młody mężczyzna stał na podwyższeniu przed głównym, świątynnym ołtarzem. Ubrany był w zwiewną błękitną szatę i pozłacany płaszcz z wyraźnym herbem dwóch słońc na plecach. Wokół niego wznosiły się ogromne i misternie rzeźbione kolumny przybytku przyozdobione egzotycznymi kwiatami. Podłoże usłane było czerwonym suknem. On sam patrzył w kierunku swoich poddanych. Po chwili zrobił kilka kroków w kierunku stojącego na środku prezbiterium kapłana i pokłonił się zgromadzonemu tłumowi.

- Czy ty Wielki Książe Krainy Dwóch Słońc, Renie Martimusie Kariwel uznajesz i przyjmujesz brzemię Cesarskiej Korony? - zapytał potężnym głosem starzec trzymający przed namaszczonym jadeitową koronę.

- Ja Ren Martimus Kariwel przyjmuję to brzemię i na swe życie przysięgam chronić honoru i bezpieczeństwa ludu Krainy Dwóch Słońc. Przysięgam jako władca służyć mojemu narodowi, troszczyć się o jego losy i strzec po kres mego panowania - odpowiedział młodzieniec.

Pochylił się i przyjął na siebie ciężar korony. Kiedy ta magicznie dostosowała się do niego formą i wielkością, tłum zaczął wiwatować. Była jeszcze piękniejsza niż przedtem. Finezyjnie przystrojona i delikatna zarazem podkreślała wielkość nowego władcy, który wychodził teraz na spotkanie ze swoim ludem. Dzieci sypały kwiaty pod jego nogi. Leśne elfy wygrywały radosne melodie chwały do których bawili się dworzanie. Przywódcy swych rodów przychodzili po jego błogosławieństwo, chcąc pozostać w opiece władcy.

Trwała procesja, która zakończyła się dopiero przed wejściem do Pałacu Brzasku. Był to najdoskonalszy cud architektury nad którym przez tysiąclecia pracowali wybitni rzemieślnicy. Wysokie schody prowadziły do Arkadyjskich Drzwi, za którymi mieściła się Sala Tronowa. To właśnie w tym miejscu kończyła się ceremonia koronacyjna.

Mężczyzna zatrzymał się przed wielobarwnym, cudownym tronem. Był on ozdobiony klejnotami i rysunkami przedstawiającymi przymioty władcy. Kiedy na nim usiadł, gwiazdy i słońca na podłokietnikach zaczęły swój odwieczny taniec. Od tej chwili jego przeznaczenie zostało przypieczętowane.

Porzucony CesarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz