13

743 45 0
                                    

PEDRI

- Gavi? Co sie dzieje? Dlaczego nie możesz jej zdjąć? - wiedziałem o co chodzi, lecz chciałem aby powiedział mi o tym sam.
- Pedri, wiem, że obiecałem. Przepraszam, przepraszam, przepraszam - chłopak mówił jak najęty.
- Gavi, nic sie nie stało. Każdemu zdarzają się wypadki. Aby wyzdrowieć musisz też upaść - próbowałem uspokoić młodszego zamykając go w szczelnym uścisku.
- Przepraszam. Naprawde nie chciałem - chłopak dusił sie łzami.
- Pablo, przestań przepraszać. Rozumiem, że nie chciałeś. Zrobiłeś to, stało się. Musisz poprostu popracować jeszcze nad silną wolą. Wszystko jest okej.
- Napewno? Nie jesteś zły?
- Nie jestem zły, naprawde. Tak właściwie to jestem z Ciebie dumny, że sie przyznałeś.
- Dziękuje, Pedri. Kocham Cie - brunet otarł łzy i odwzajemnił mój uścisk.
- Nie masz za co dziękować. Też Cie kocham,
Pablo.
- Naprawde? Naprawde mnie kochasz?
- Kocham Cie jako kumpla. Przecież wiesz o tym.
- Oh, no tak.
- Co? Powiedziałem coś nie tak?
- Nie, nie.
- Gavi, powiedz mi jeśli zrobiłem coś źle. Błagam.
- Pedri, nie zrobiłeś niczego złego. To nie chodzi o Ciebie. Poprostu... Nie, nie ważne.
- Powiedz.
- Nie.
- Pablo, wszystko dotyczące Ciebie jest ważne. Powiedz mi jeśli coś Cie trapi.
- A co jeśli nie chce o tym rozmawiać? Nadal będziesz mnie błagał?
- Nie.
- W takim razie nie chce o tym rozmawiać.
- Okej, ale wiedz, że możesz ze mną pogadać. Zawsze. I o wszystkim.
- Wiem, Pedri. Powtarzasz mi to już milion razy. Mam to wykute na blachę.
- Świetnie. Poprostu chce Cię upewnić, bo wiem, że często masz w tej sprawie jakieś wąty.
- Dzięki.
- Nie masz za co. Naprawde. Ciesze się, że mi ufasz - na co młodszy jedynie delikatnie się uśmiechnął. Boże jak ja uwielbiałem jego uśmiech. Miałem ochote płakać jak dziecko gdy był szczęśliwy, ponieważ zasługiwał na to i wszystko co najlepsze.

***

Zacząłem się zastanawiać czy nie czuje do Gaviego czegoś więcej lecz odrazu wyrzuciłem tą myśl z głowy. To nie było możliwe. Pablo jest wyłącznie moim najlepszym kumplem i nikim więcej. A może jednak było inaczej? Zmęczony myślami usiadłem na ławie rezerwowych, wziąłem głęboki oddech i schowałem głowe w dłonie. Nawet nie usłyszałem gdy podszedł do mnie Torre i poklepał mnie po plecach.
- Pedri? - słysząc jego delikatny głos podniosłem delikatnie głowe aby spojrzeć na niego.
- Hm?
- Co jest?
- Nic. Poprostu się zmęczyłem, wiesz jak to jest.
- Jesteś pewien? Wyglądasz na więcej niż zmęczonego - głęboko westchnąłem na co Pablo objął mnie ramieniem.
- W zasadzie to jest taka jedna sprawa... - czułem jak łzy napływają mi do oczu i natychmiastowo zacząłem patrzeć na murawe - wydaje mi się, że czuje do Gaviego coś więcej... Ale nie jestem do końca pewny.
- Dlaczego tak myślisz?
- Poprostu przez to, że ostatnio z Gavim bardzo się zżyliśmy wydaje mi sie, że chciałbym żebyśmy byli czymś więcej niż przyjaciółmi...
- Hm. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłaby rozmowa. Ale taka szczera. Myśle, że Gavi to zrozumie. Przecież nie jest głupi.

***

Do pokoju wracałem ze zwieszoną głową. Byłem pełen obaw. Nie byłem pewny czy chce z nim rozmawiać. Nie chciałem widzieć jego reakcji. To może zabrzmieć śmiesznie ale bałem sie go. Chciałem unikać go jak ognia lecz wiedziałem, że nie skończy się to dobrze. Musiałem zachować się jak mężczyzna i poprostu z nim porozmawiać. Długo się do tego przygotowywałem. Będe szczery, przez większość czasu poprostu gapiłem się w sufit, ponieważ nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Postanowiłem, że porozmawiam
z nim o tym podczas jutrzejszej klubowej kolacji. Wiem, że to pewnie nie najlepsza okazja ale wierzyłem, że do tego czasu zdobęde się na odwage.

***

Tamtej nocy spałem nie więcej niż godzine. Przez pierwszą jej połowe chodziłem do pokoju i mówiłem do siebie jak najęty, a przez drugą siedziałem na kanapie z głową schowaną w dłoniach i myślałem nad sensownym przemówieniem. Stresowałem się jak cholera.
Ręce mi drżały tak bardzo, że nie byłem w stanie podnieść dosłownie niczego, nawet telefonu. Myślałem, że umre. To był mój pierwszy i mam nadzieję, że ostatni atak paniki. Bałem się. Wręcz gotowałem się w środku od negatywnych emocji.

***

Wchodząc do szatni myślałem, że umre po raz
drugi. Na widok Gaviego odrazu miałem ochote stamtąd uciec i nie patrzeć za siebie. To niesamowite jak jedno zdarzenie potrafiło zmienić moje spojrzenie na młodszego. Standardowo przywitałem się z każdym i nie tracąc czasu odrazu zacząłem się przebierać. Naprawde nie miałem ochoty na wysiłek ale wiedziałem, że nie moge nic z tym zrobić.
- Ziemia do Pedriego! Mówie coś do Ciebie - powiedział Ansu podniesionym głosem i pstryknął palcami przed moimi oczami.
- Co?
- Pytałem się co dzisiaj trenujesz. Zamierzasz mi odpowiedzieć czy będziesz sie na mnie patrzył jakbyś zobaczył ducha?
- Oh, sorry. Nie wiem co będe dzisiaj trenował. Nie myślałem jeszcze nad tym - odpowiedziałem i nerwowo podrapałem sie po karku. Spieprzyłem po raz tysięczny. Zajebiście.
- Stary, zostało dosłownie pół godziny do startu a ty nie wiesz? To co ty wogóle tutaj robisz?
- Słucham? Grzeczniej.
- Oh, błagam. Nie popłacz sie jeszcze. Ogarnij sie bo trener nieźle da Ci po głowie.
- Nie mów mi co mam robić - warknąłem. Młody grał mi na nerwach i doskonale o tym wiedział.
- Whatever - rzeknął brunet i poszedł na boisko.
- Jeju. Co to miało być? - spytał Pablo i spojrzał sie na mnie zdziwiony.
- Mnie sie pytasz? Nie wiem. Gówniarz skacze a później ucieka.
- Po pierwsze, opanuj się. A po drugie, żaden gówniarz.
- Łatwo powiedzieć, trudno zrobić - warknąłem po raz kolejny i również wyszedłem na murawe.
Byłem gotowy skopać młodemu zad.

My Valentine | Gavi x PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz