pov. Gavi
Pedri wszedł do sali, posyłając mi pytające spojrzenie. Lekarz widząc napięcie między nami wyszedł, tłumacząc się sprawdzeniem wyników. Ja za to zaciskam pięści na białej pierzynie szpitalnej i czekam aż on zacznie.
— Jak — wskazuje dłonią na moją usztywnioną nogę.— To się stało, Pablo.
Wzdycham, zaczesując włosy do tyłu.
— Szedłem z Skwarkiem wiesz obok tych starych firm. Szedłem i nagle noga mi wpadła do wpływu kanalizacyjnego trochę się skrzywiając. Zadzwoniłem na pogotowie, bo myślałem że przez ból się zesram. Panowie byli na tyle mili, że wzięli Skwarka... inaczej... wolę chyba nie wiedzieć.
Gonzalez westchnął zmęczony i usiadł na krześle obok łóżka. Patrzył na mnie, a ja wiedziałem o co chodzi. Piłka nożna... jak ja teraz będę grać? Jedynie co to na paraolimpiadzie. Znów przecieram dłonią twarz wyklinając w myślach swoją własną głupotę.
— Kiedy wyjdziesz?— pyta, wystukując coś na telefonie. Pewnie wiadomość do trenera.
— Nie wiem, tydzień może. Dam sobie radę... ale weź mi żarcie przywieź, tego się jeść nie da — narzekam, co widocznie bawi mojego przyjaciela. Kiwa głową, po czym znika za pewne po to jedzenie.
Poczułem wibracje telefonu na kolanach. Spojrzałem na wyświetlacz. Super. Raphinha.
— No co tam?— pytam, kładąc się na oparciu. Od razu słyszę krzyki kolegów za nim, jednak po chwili zostają uciszeni.
— Chłopie żyjesz?! Kapitan nam powiedział, jak nam przykro... Pedri jakoś się tobą zajmuje?— zapytał, oczywiście jak zawsze troskliwy przyjaciel.
— No... po żarcie pojechał.
— Teraz to będzie cię traktował jak jajko... nie żeby nam się to nie podobało — drugą część zdania wypowiedział trochę pod nosem, a z daleka dało się usłyszeć męskie westchnienia.
— Co ty...
— Dobra, ja lecę. Powiedzonka Gavi!
I się rozłączył.
— Można?
Spoglądam na lekarza i kiwam głową na tak.
~*~
Gdy Pedri wrócił od razu kazałem wracać mu do domu (oczywiście po przyjęciu jedzenia). Jutro rano miał mieć trening, a nie chciałem żeby z mojej winy się opuszczał. Nie mając co robić zacząłem przeglądać telefon. I to okazało się być wielkim błędem.
"Księżniczka Hiszpanii jest do szaleństwa zakochana w Gavim?! Ma nawet poświęcony mu zeszyt!"
Przeczytałem dwa razy nagłówek nie wierząc w to co widzą moje oczy. Boże ten świat oszalał!
Zdruzgotany kładę się spać, mając nadzieje że to jedynie halucynacje.
— Masz tu obiad, tu śniadanie na jutro, a tu kolacja. Jedz regularnie, bo umrzesz — zaczyna swoje przemówienie Gonzalez, wykładając pudełka na szafkę nocną.— Jak coś to dzwoń będę pod telefonem. Przyjadę po treningu, więc...
— Dobra — przerywam mu, przecierając twarz.— Leć na ten trening. I nie patrz się tak — dodaję, widząc jego minę.— Dam sobie radę ok? Jestem pełnoletni i tak jak coś zadzwonię, spokojnie.
Starszy czochra mnie po włosach i wychodzi. Bardzo lubię jak to robi. Wyciągam telefon, na którym na pewno pobije rekord włączania wyświetlacza i zaczynam znów przeglądać media. Włączam artykuł na temat mojego najlepszego przyjaciela. Mowa o rzekomej dziewczynie, ale jakby było coś to bym wiedział pierwszy, prawda? Przeglądam sobie jego zdjęcia dodane do stronki i zatrzymuje na jednym. Przybliżam na twarz szatyna, przyglądając się jego wielkiemu uśmiechowi, oczom w których widać ten blask. Gdy wracam na Ziemię, domyślając co robię odrzucam telefon na kolana i ciągnę za kosmyki włosów. Co ja do jasnej ciasnej wyprawiam?!
— Jak tam?
Podskakuję na siedzeniu, podnosząc wzrok na uśmiechniętego Neymara. Marszczę brwi i przy okazji łapię za serce.
— Co ty tu robisz?!— krzyczę, pokazując na niego palcem. Ten śmieje się jak debil po czym przytula mnie na powitanie.— Nie jesteś w Francji?!
— Taaaaa... nie lubię tam być, ta atmosfera dobija. Stwierdziłem, że odwiedzę starego przyjaciela, który zresztą złamał sobie nogę. A ten twój chłoptaś to gdzie?— rozgląda się, na co wywracam oczami. Neymar bawił się w swatkę i próbował spiknąć mnie i Pedriego. Nie raz mówiłem, że to zły pomysł. Chłopak tym swoim gadaniem wbił mi do głowy takie rzeczy, że teraz nie mogę przestać myśleć o przyjacielu. I patrzeć na niego w normalny sposób też nie mogę.
— A twój gdzie?— zmieniam szybko temat. Neymar i Messi są razem już od dawna. Ukrywają swój związek głównie przed mediami. Nigdy go nie potwierdzili chociaż ci węszą.
Leo i Neymar byli dość... specyficzną parą. Ten pierwszy bardzo często obrażał się na drugiego i starał wyciągnąć z używek. Porzucił narkotyki i alkohol, ale fajki niestety zostały. Właśnie do sali wszedł brunet z dość pokerowym wyrazem twarzy. On zawsze taki był. Wyrażał mało uczuć, ignorował ludzi, udawał twardego jak skała.
— Jak tam?— pyta siadając na krześle obok swojego kochanka. Wzruszam ramionami i nagle zauważam swojego najlepszego przyjaciela, który wchodzi tu z tempem burzy.
— O — mówi tylko mocno zaskoczony.
CZYTASZ
Na boisku i po pysku// Pablo Gavira x Pedri Gonzalez ✔️
FanfictionPablo i Pedri mieszkają razem już cztery miesiące. Młodszy przez kontuzję zmuszony jest do oglądania meczów z trybun i dopiero wtedy uświadamia sobie jak jego przyjaciel jest cenny. A Gonzalez zaczyna tęsknić. OPOWIADANIE PISANE W CELACH HUMORYSTY...