-Dochodzisz?
-Będę za jakieś 5 do 10 minut- powiedziałam trochę głośniej do słuchawki telefonu próbując przekrzyczeć deszcz, żeby Ashley, moja przyjaciółka mogła mnie jakoś usłyszeć.
-Dobra, pośpiesz się. Nudzi mi się.
-Zamknij mordę. To nie ty walczysz właśnie żeby wiatr nie zdmuchnął cię z powierzchni ziemi.
-Ale walczę żeby zaraz nie pójść na jedzenie bez Ciebie.
-Walcz dalej. Nara.
-Narka.
Nacisnęłam czerwony przycisk i zakończyłam połączenie.
Idę właśnie chodnikiem po ulicach Londynu, w taką wichurę której dawno nie widziałam. Umówiłam się dzisiaj z Ashley w galerii, na zakupy i jedzenie. Mimo że nie przepadam za wychodzeniem z mojego gniazda zwanego pokojem, musiałam się zgodzić, bo zaraz moja mama ma urodziny a ja nie mam prezentu.
Wchodzę do ciepłego budynku i od razu wpada mi w oczy piękna, wysoka, blondynka z niebieskimi oczami, ubrana w seksowną, białą bluzkę, która ledwo zakrywa cycki, dopasowane, niebieskie dżinsy z dziurami na kolanach oraz czarną ramoneskę i tego samego koloru plecaczek.
Tak, to moja przyjaciółka.
Jest cholernie seksowna. Idealny brzuch, talia osy, długie, blond włosy, okrągła pupa, tylko cycki ma małe. Jest po prostu piękna.
Jedyne co bym zmieniła w jej wyglądzie to styl. Mamy KOMPLETNIE inny styl ubierania. Ona preferuję dopasowane, mało zakrywające ubrania a ja raczej wolę szerokie spodnie i dużą oversize koszulkę albo bluzę męską w rozmiarze XXL.-Cześć Lopez- podeszłam dziewczynę od tyłu i dałam jej szybkiego buziaka w policzek.
-Cześć Cam- zaśmiała się i podniosła żeby móc mnie przytulić.
Od razu uderzyła mnie słodka, kwiatowa woń.
- Wiesz, że idziemy na zakupy a nie wyrywanie napalonych chłopaków?- zapytałam odsuwając się od niej.
-A no wiem ale wiesz, kiedy zobaczymy jakiegoś fajnego, to nie można przegapić okazji- powiedziała kiedy zaczęłyśmy iść w stronę sklepów.
***
Niesamowite i piękne uczucie jest, kiedy po kilku męczących godzinach na nogach nareszcie można rzucić się na łóżko, z myślą że nie wstanie się nigdy więcej.To jest właśnie ten moment.
Chodziłam z Ashley chyba z 5 godzin ale przynajmniej kupiłam sobie 3 książki które chciałam od dłuższego czasu i udało mi się znaleźć prezent dla mamy.
Kupiłam jej, jej ulubione czekoladki, czerwoną szminkę i Biblię. Moja mama jest bardzo wierząca co czasami przyprawiało mi trochę problemów, np. nie mogłam jej powiedzieć o zauroczeniu w jakiejś dziewczynie bo by mnie chyba wydziedziczyła. Czasami to było aż za trudne bo jesteśmy bardzo zżyte i mówiłam jej zawsze kiedy jakiś chłopak mi się spodobał i chciałabym móc to robić kiedy spodoba mi się ktoś tej samej płci.
Z męczeńskim westchnieniem wstałam z łóżka, odpaliłam laptopa i moją ulubioną playliste a do moich uszu dobiegł bardzo dobrze mi znany i kochany tekst Won't you forget me now.. od dłuższego czasu zakochałam się w twórczości Janna i stał się jednym z moich ulubionych twórców a jego nowa piosenka Need a break jedną z moich ulubionych.
Zaczęłam podśpiewywać tekst piosenki zabierając ubrania z podłogi i składając je, wsadzać do szafy. Mimo że nie lubiłam sprzątać i bałagan mi nie przeszkadzał to mamie zawsze podnosił ciśnienie. Kiedy skończyłam zatrzymałam piosenkę tym razem Promise i rzuciłam się na łóżko odpalając wattpada i czytając najnowszy rozdział mojego ulubionego opowiadania.
Chciałam zejść na dół z zamiarem pogadania z kobietą która mnie urodziła, lecz z zawodem zobaczyłam przez uchylone drzwi jej sypialni że już zasnęła, więc cofnęłam się do pokoju nie chcąc jej budzić.
Zamykając drzwi mojego pokoju ogarnęło mnie tak wielkie uczucie zmęczenia, smutku i przytłoczenia wszystkim że z trudem wzięłam głębszy oddech. Zmęczenie było tak silne że nie miałam ani siły ani chęci na prysznic więc tylko przeprałam się w piżamę. Położyłam się na łóżku, zdjęłam z ręki jedną z gumek i zawiązałam włosy w luźnego koka, włączyłam moje ulubione fioletowe ledy, przez to że łóżko było blisko włącznika/wyłącznika światła zwinnym ruchem bez wstawania zgasiłam górne światło i położyłam się plackiem na chłodnej, miękkiej pościeli i po chwili czując że zasypiam, pilocikiem zgasiłam również ledy.
Leżałam w ciemności a moją głowę wypełniła masa przytłaczających myśli
jesteś tylko dla nich ciężarem, za dużo zjadłaś, jak ty wyglądasz, one się z tobą zadają z litości, lepiej by im było bez ciebie, pewnie uznali to za dziwne, nawet jednej rzeczy nie umiesz dobrze zrobić, mam tego wszystkiego dość
-Cicho!- krzyknęłam do siebie na tyle cicho żeby nie zbudzić mamy i zakryłam twarz misiem który był obok.
Odłożyłam go na bok, bo zabrakło mi powietrza a burza w mojej głowie się nie zmniejszała, nawet na odwrót, myśli były coraz bardziej przytłaczające i chaotyczne. Obróciłam ciało na prawy bok i złapałam za czarną, cienką gumkę do włosów i raz strzeliłam w nadgarstek. Ciche syknięcie wyrwało się spomiędzy moich warg, ponieważ punkt w który strzeliłam zaczął intensywnie piec ale potrzebowałam więcej, więc strzeliłam jeszcze raz i jeszcze raz, aż do czasu kiedy mocno czerwone miejsce na ręce bolało tak że nie mogłam wytrzymać.
Opadłam bezwiednie z westchnieniem na plecy a po policzkach zaczęły płynąć cienkie stróżki łez.
jestem taka beznadziejna..
CZYTASZ
I'll be good
Teen FictionMadison Young miała prawie idealne życie, zero problemów, czy na pewno?