Rozdział Pierwszy

156 7 1
                                    

                                Czerwiec 1982 r.

Dzisiejszy dzień zapowiadał się równie dobrze, jak inne w ciągu dwóch ostatnich tygodni. 14 dni temu rozpoczęły się wakacje. Dla Severusa Snape'a był to najlepszy czas w ciągu roku. Nie musiał przez cały czas oglądać tych wszystkich bachorów. Naprawdę nie mógł uwierzyć, jak mało jest teraz ambitnych i zainteresowanych nauką uczniów. Co pokolenie, wszystkie dzieci są coraz bardziej krnąbrne i nieposłuszne. Dlatego był zadowolony, że przez całe dni może oddawać się niezwykle relaksującemu zajęciu, jakim było ważenie eliksirów. Od zawsze go do tego ciągnęło i było dla niego bardzo odprężające. W zasadzie robił mikstury w każdej chwili, w której nie musiał stawić się na wezwanie Voldemorta (dlatego, że był szpiegiem), na spotkanie z Albusem w jego gabinecie, lub na posiłku w Wielkiej Sali. Jego drugim ulubionym  zajęciem było czytanie książek o historii i procesie tworzenia niezwykle trudnych eliksirów lub o pochodzeniu składników do mikstur. Gdy Severus był pochłonięty lekturą, wybiła godzina 17.40. Mistrz Eliksirów niechętnie odłożył książkę na stolik do kawy i mrucząc coś pod nosem, opuścił swoją kwaterę znajdującą się w lochach. Był umówiony z dyrektorem na godzinę 18.00. Wolał przejść się pieszo zamiast użyć sieci Fiuu, bo przed wizytą u Albusa wolał oczyścić umysł, a poza tym nie przepadał za tym środkiem transportu. Gdy dotarł już pod gargulca strzegącego wejścia do gabinetu, uświadomił sobie, że ten cytrynowy drops nie podał mu hasła. Wiedział, że nie będzie tutaj stał jak jakiś głupek i wymieniał nazw wszystkich mugolskich słodyczy, jakie przyjdą mu do głowy. Odwracając się z zamiarem powrotu do lochów, dostrzegł dyrektora idącego w jego stronę. Postarał się w miarę uspokoić, aby zbytnio mu nie zwymyślać przez sytuację, w której się przed chwilą znalazł. Dumbledore dotarł do Snape'a i pogodnie się z nim przywitał:

- Dobry wieczór Severusie. Przyszedłeś w odpowiedniej chwili.

- Dlaczego w wiadomości o spotkaniu nie podałeś mi hasła do swojego gabinetu Albusie?-zapytał od razu Snape bez przywitania.

-Cóż, to chyba powinno być dla Ciebie oczywiste Severusie. Co by było gdyby list z tym hasłem dostał się w niepowołane ręce?

Mistrz Eliksirów zmieszał się trochę i był nieco zażenowany, że o tym nie pomyślał.

-Dobrze, a więc co ode mnie chciałeś?- zapytał Snape, próbując wybrnąć z tej niekomfortowej sytuacji.

-Może wejdźmy do mnie, abym mógł Ci wszystko wytłumaczyć.

Severus kiwnął tylko głową na znak zgody, jednocześnie odsuwając się nieco, aby zrobić miejsce dyrektorowi. Dumbledore podszedł do gargulca i wypowiedział hasło:

-Batoniki Snickers

-Żart?!- parsknął Snape

-No co? Są bardzo dobre, musisz spróbować- powiedział dyrektor wchodząc już po schodach do swojego biura, ze swoim słynnym uśmiechem.

**********************************************************************************

Oto koniec pierwszego rozdziału. Mam nadzieję, że się podoba. Jest to moje pierwsze takie opowiadanie, dlatego domyślam się, że nie będzie idealne, ale naprawdę bardzo się staram. Przepraszam za wszystkie błędy (szczególnie za przecinki, bo z nimi zawsze miałam największy problem). Dajcie znać w komentarzach czy jest git. Miłego dalszego czytania :)

Stanley Severus Tobias SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz