Prolog

82 4 0
                                    

Kaden

3 lata temu...

Wbiegłem do mieszkania najszybciej, jak tylko mogłem. Gdy dostałem telefon od Frances, od razu wsiadłem w samochód i do niej przyjechałem. Nie mogłem jej zostawić w takim stanie.

– Jak dobrze, że jesteś. – płacząc, natychmiast rzuciła mi się w ramiona.

– Co się stało? Gdzie on jest? – Frances odsunęła się ode mnie i trzęsącymi rękami wskazała salon.

Ruszyłem przodem. Za mną szła Frances. Bałem się widoku, jaki mogłem tam zastać. I nie pomyliłem się. Pośrodku salonu leżało ciało mężczyzny. Z jego głowy sączyła się krew. Pomimo zdenerwowania, podszedłem do niego i się schyliłem, by sprawdzić puls, którego nie wyczułem. Cholera, ten człowiek nie żył, a ja wcale nie miałem wyrzutów sumienia.

– Frances, nie patrz na to. – powiedziałem, zasłaniając ją swoim ciałem. Stanąłem przed nią i spojrzałem jej głęboko w oczy. – Powiedz mi teraz, jak to się stało? – pogładziłem ją po ramieniu, dodając otuchy.

– Ja... ja... – jąkała się. – On tu wtargnął... – łkała. – ...zrobił awanturę. Był pijany. Chciałam... – wzięła głęboki wdech, ocierając policzki z łez. – ...chciałam, żeby wyszedł. Ale wtedy... – w tym momencie rozpłakała się, niczym małe dziecko.

– No już, spokojnie. – przytuliłem ją i pogładziłem po włosach. Było jej w tym momencie ciężko, a ja byłem jedyną osobą, która mogła ją wesprzeć. – Co ten skurwysyn zrobił? – warknąłem. – Powiedz mi o wszystkim. – odsunąłem się i ponownie popatrzyłem w jej zapłakane oczy.

– On... rzucił mnie na kanapę... zaczął się do mnie dobierać. Chciałam... chciałam go odepchnąć, ale był zbyt silny. Wzięłam świecznik. Ja naprawdę nie chciałam. – załkała.

– Nie martw się. Jakoś to załatwię.

W tle nagle rozległy się syreny alarmowe. Cholera jasna. Frances nie mogła pójść siedzieć. Nie w takim momencie.

– Ja nie chcę iść siedzieć. – załkała roztrzęsiona. Chwyciłem ją za ręce. Nie potrafiła się uspokoić.

– Nie pójdziesz, ja to załatwię. A ty uciekaj...

– Ale... – wiedziałem, że i ona się o mnie martwiła, ale teraz to ja musiałem zadbać o nią.

– Zabierz stąd Kirę i uciekajcie! – rozkazałem, prawie krzycząc.

Nie było teraz czasu na dyskusję. Policja mogła tu wtargnąć w każdej chwili. A ja musiałem teraz bronić Frances i Kirę. Kobieta, choć niechętnie pobiegła do pokoju córki, w którym dziewczynka się schowała, gdy przyszedł John. Przed wyjściem ostatni raz na mnie spojrzała. Ostatnie długie spojrzenie. Ostatni raz widziałem ją i Kirę, zanim trafiłem do więzienia. Zanim na dobre zniszczyłem sobie życie, by uratować byłą dziewczynę i naszą córkę.

######

Oto prolog „Miłości w zawiasach”. Jak wam się podoba?

Miłość w zawiasachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz