A więc teraz siedział na skórzanym fotelu z dłońmi ściśniętymi między kolanami, wzroku w górę nie dźwigając jak rozwydrzony bachor, odebrany przez matkę ze szkoły. Milczał z reguły, choć nie do końca pewien był czemu. Sumienie nie kąsało go jakoś szczególnie. W końcu czysto teoretycznie żadnych wcześniej złożonych obietnic nie złamał, a gdzie niby w tym ataku była jego wina?
Czasem aż go nosiło z nerwów, które w krótkich przypływach w stanie były przebić się przez jego wstyd.- Azi-
Gdy już jednak zwracał się w jego stronę, z wypowiedzią ułożoną tak rzetelnie, dobitnie, że by samymi słowami całe narody na kolana sprowadził, Asmodeus unosił jedynie palec i od razu Edward znów milknął.
A więc w ten oto sposób żaden z nich się nie odezwał przez ostatnie dziesięć minut, a cisza ta zaczynała go dobijać bardziej niż nadal uwierające go rany w brzuchu. Sam jednak nadziei nie miał do niego trafić, a więc obejrzał się przez ramię, by swoim najżałośniejszym spojrzeniem spróbować wyłudzić trochę łaski.Klara dopiero wtedy podniosła wzrok znad telefonu, a miejsce zajmowała na tylnym siedzeniu. Gdy tylko Edward zadzwonił do niej ze szpitala, momentalnie rzuciła wszystko i wytargała swojego męża, by ją tam zawiózł. W kilka minut dotarła na miejsce. Wpierw go wyściskała tak mocno i czule jak rzadko Edward miał okazję odczuć, potem wydobyła ogólnikowo co się stało, a na koniec zwróciła się do doktora z zapytaniem, gdzie można go bezpiecznie bić.
Miłosz jednak nie mógł z nimi zostać, gdyż mieli jeden samochód, a Klara wyrwała go prosto z pracy. Teraz więc musiała się zabrać razem z nimi.Tak czy inaczej, spotykając się z tym niemym wołaniem o pomoc, Klara wpierw spojrzała na niego, potem na odbicie Asmodeusa w lusterku, po czym skrzyżowała ręce, ostentacyjnie odwracając się w stronę okna z zadartym nosem.
- Naprawdę? - sapnął zirytowany. - Co ja w ogóle takiego zrobiłem, że się na mnie obraziliście?
- Cóż, braciszku ty mój, gdybyś raz w życiu użył tego pustego łba, to byś się domyślił, że... - Urwała jednak na krótką chwilę, po czym nachyliła w stronę Asmodeusa i ściszyła głos. - Za co my jesteśmy obrażeni?
- Za bezmyślność.
- Że twoja kompletna bezmyślność doprowadza do szału! - dokończyła, po czym znów odwróciła się w stronę okna.
Edward uniósł brwi, zwracając się znów w stronę Asmodeusa.
- Bezmyślność? - prychnął, lecz demon znów potraktował go chłodnym milczeniem. - W ogóle Klara, dlaczego ty nagle jesteś z nim jednogłośna?
- Ma fajny tyłek. - Wzruszyła ramionami. - Jestem prostą kobietą.
- Dziękuję, Klara.
Edward wtedy ostatecznie zaczął już odczuwać, że ta rozmowa do niczego go nie doprowadzi.
- Prawie zostałem zamordowany przez jakąś psychopatkę, moglibyście okazać jednak trochę empatii.
- Ty już dość dostałeś empatii - syknęła Klara, a Asmodeus spiął się jedynie jeszcze wyraźniej, palcami stukając w kierownicę. - W ogóle co ty masz za problem z tym odprawianiem mszy? Jak se łba nie rozwalisz, to cię ktoś dźgnie. Jak ty to robisz?
Niedługo jednak ta wymiana zdań pozostała na mniej więcej spokojnym gruncie. Nagle Asmodeus szarpnął niemalże kierownicą, z drogi zjeżdżając na pobocze i zatrzymując auto.
- Wybacz - rzucił w stronę Klary, odpinając już pasy - chcę z nim porozmawiać na osobności.
- Nie ma sprawy - odparła, znów zerkając w telefon, przez co przeoczyła kolejne ciche wołanie o pomoc.
CZYTASZ
Strzelajmy W Szczury 3
FantasiTo był spokojny czas. Nieidealny może, lecz nadal spokojny, beztroski, na tyle nawet, że śmieli ujrzeć w nim prawdziwy koniec całej tej tragedii. To była jednak jedynie chwila przerwy przed wielkim finałem. Częste i niewyjaśnione przypadki opętań s...