Epilog

260 13 2
                                    

Lea

Kolejne dni spędzam na doskonaleniu moich wilczych umiejętności. To szybka szkoła, bo już dzisiaj odbędzie się przyjęcie z okazji urodzin moich i trzech innych wilków.

Zgodnie z obietnicą daną wiedźmie, zaprzestaliśmy polować na jej ulubione zające. Dlatego polowanie zostało przeniesione z północnej granicy, na tereny południowe. Przyjęcie miało odbyć się w sali balowej domu watahy. Pomieszczenie ozdobiono mnóstwem balonów i kwiatów. Stoły uginają się od jedzenia i oczywiście alkoholu.

Wychodzę z łazienki, ubrana w długą do ziemi czarną suknię. Opina mnie w talii i rozchodzi się ku dołowi. Do tego ma rozcięcie z boku, sięgające do połowy uda.

Sky stoi przed lustrem i kończy wiązać krawat. Gdy mnie widzi, podchodzi bliżej, obejmuje w pasie i zatapia nos w szyi.

– Pięknie pachniesz – szepcze.

– Pomalowałam się, ubrałam w najpiękniejszą sukienkę, jaką w życiu widziałam, nigdy tak pięknie nie wyglądałam, a ty mówisz, że ładnie pachnę, choć nawet jeszcze nie psiknęłam się perfumami. Co jest z tobą nie tak? – Śmieję się, patrząc mu w oczy.

– Zapominam, że część wilczych zwyczajów jest ci jeszcze obcych. U nas, jeśli samiec powie do samicy, że pięknie pachnie, to jest to najlepszy komplement, jaki może powiedzieć.

– A no, chyba że tak. W takim razie – obwąchuję go tak samo, jak on mnie – ty też pięknie pachniesz. Sosną i świeżo skoszoną trawą.

– A ty szarlotką z dużą domieszką cynamonu. Mógłby cię zjeść już teraz. – Gładzi plecy, przyciągając mnie jeszcze bliżej.

– W zasadzie, czemu nie? – Uśmiecham się zalotnie, ciągnąc lekko za krawat.

– Nie, bo zaraz masz przyjęcie urodzinowe. Dopóki nie odbędziesz rytuału wprowadzenia, nie mogę cię dotknąć – przypomina z kwaśną miną.

– Szkoda – wzdycham. – W takim razie chodźmy. Im szybciej będzie po wszystkim, tym szybciej tu wrócimy.

Ciągnę go za rękę w akompaniamencie naszych śmiechów.

Po wstępnych przemowach, przedstawieniu mnie i trzech młodych wilkołaków nadszedł czas na rytuał wprowadzenia. Obawiam się go, bo podczas ćwiczeń polowanie szło mi średnio. Gdyby mi się nie udało, będę musiała powtórzyć rytuał za rok, a to oznacza kolejny rok czekania na Sky'a. Nie będę mogła też oficjalnie przejąć posady luny stada. W tym świecie dorosłym stawało się po przejściu rytuału. Gdyby nie moja zmiana, bez polowania byłabym dorosła, a tak to, teraz muszę coś złapać. Sky uspokaja mnie, że w razie problemów mi pomoże, jednak ja nie chcę oszukiwać. Nie czułabym się z tym dobrze.

Wchodzimy na plac przed domem. Stoją tam cztery budki. Wilkołaki przyzwyczajone są do nagości podczas przemiany, jednak w tak ważnym dniu, zapewnia się im trochę prywatności. To dobrze, bo chyba nie potrafiłabym stanąć przed tymi wszystkimi wilkołakami bez ubrania. Sky uśmiecha się do mnie pokrzepiająco tuż przed wejściem do budki.

Zmieniam się w budce i wychodzę. Staję dumnie tuż koło wilka Sky'a i moich rówieśników. Hunter daje znać do rozpoczęcia polowania i każde z nas biegnie w swoją stronę. Mamy dokładnie trzy godziny na upolowanie zdobyczy. Zadaniem alfy jest pilnowanie, by nikt nie oszukiwał.

Po kilkudziesięciu minutach słyszę pierwsze wycie. Jeżeli ktoś upolował już swoją zdobycz, miał głośno zawyć, oznajmiając innym swój sukces. Uśmiecham się na myśl, że pierwszy wilkołak wykonał zadanie.

W ciele wilka [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz