Ta opowieść nie będzie jedną z tych wesołych... Dobra, może trochę przesadziłam, ale potrzebowałam dramatycznego wstępu. Chciałabym, żebyście skupili się na chwilę, bo tylko tyle potrzeba by nasz świat zmienił się nie do poznania. Jedna chwila, a tak wiele zmian. To opowieść o chłopaku, który dał ponieść się chwili, która zmieniła jego życie nie do poznania. Z góry przepraszam, za niewyparzony język głównego bohatera. Eryk ma bardzo specyficzny sposób bycia.
Budzisz się rano bez poczucia sensu, żebra cię bolą, już nie mówiąc o głowie. Proces wstawiania z łóżka zajmuje mi jeszcze dłużej niż otworzenie oczu. W końcu poddaję się swoim mięśniom, których raczej nie mam, jednak staram się postawić się w pionie. Codzienne wypuszczenie z płuc ciężkiego powietrza, jest moim rytuałem od dawna i nie wyobrażam sobie żyć bez niego. Mam dwadzieścia pięć lat, a nadal wykonuję te same czynności co pięcioletni ja. Idę do łazienki by obejrzeć moją twarz, która nie zmieniła się od poprzednich wieczornych oględzin. Nienawidzę swojej twarzy, a już w szczególności mojego zarostu, znaczy tych szkutek, które rosną na mojej brodzie. Z niechęciom wyciągam z szafki żyletkę i przypatruję się jej.
Co, gdyby zrobić to właśnie w taki sposób, podciąć sobie żyły tym przedmiotem i się wykrwawić. Zagapiam się na srebrnym ostrzu i już go przykładam do nadgarstka, gdy w ostatniej chwili ukazuje się w mojej głowie ostrzeżenie. Przecież to będzie boleć! Ale mi w sumie nie przeszkadza ból, może dzięki temu coś poczuję... Ból będzie nie do zniesienia, a samo wykrwawienie będzie trwać w nieskończoność! Gdybym napuścił wody do wanny? Żyły się rozszerzą i krew szybciej wycieknie... Narobisz bałaganu, nie chcesz być jeszcze większym zmartwieniem dla swojego ojca! To się nazywa dobrym argumentem, przecież krew jest bardzo trudno zmyć z tkanin i innych powierzchni, będzie musiał to pucować przez kilka godzin, a może nawet cały dzień.
Przykładam żyletkę do policzka i delikatnie przejeżdżam po wcześniej nałożonej piance, robię tak aż moja twarz stanie się bardziej gładka. Później obmywam ją wodą i wycieram się w ręcznik. Patrzę się w swoje odbicie, które nie zmieniło się od kilku sekund nie patrzenia na nie. Gaszę światło i bezwiednie idę do kuchni, żeby zobaczyć, co mnie tam czeka. Na stole leży kanapka z pomidorem, obok szklanka z pomarańczowym sokiem. Tata dawno już wyszedł do pracy, ale niestety nawyk ciągłego niańczenia mnie wszedł mu za mocno w krew. Siadam przy stole i próbuję wmusić w siebie chociaż kęs kanapki, poddaję się po dziesiątej próbie. Wypijam całą szklankę soku, a potem się jej przyglądam. Co by się stało, gdybym roztrzaskał ją sobie na głowie, jaki ból bym odczuł? A może jestem już wystarczająco znieczulony i nic bym nie poczuł.
Odstawiam naczynie do zmywarki, a kanapkę pakuję w papier, postanawiam zabrać ją do pracy. Wracam do łazienki by umyć zęby, a potem się ubrać. W mojej szafie nie znalazł się inny kolor niż czarny, od jakiś dziesięciu lat. Wybieram jedną z identycznych czarnych koszulek, którą paruję z czarnymi jeansami z przetarciami. W odmętach szafy znajduję czarną marynarkę, którą narzucam na siebie. Na mojej szyi niezmiennie znajduje się srebrny nieśmiertelnik, z inicjałami mojego kochanego dziadka. Sięgam po czarną aktówkę przy moim łóżku i jeszcze raz patrzę w lustro. Przydługie brązowe włosy związuje gumką w niechlujnego koka i ponownie głęboko wzdycham. Wychodzę na zewnątrz, chociaż nie powinienem w ogóle wychodzić z łóżka. Siadam za kierownicą swojego mini i opieram głowę o kierownicę.
Teraz to zrób, wciśnij gaz i wjedź w dom z odpowiednią prędkością! Co ty sobie myślisz?! Chcesz by twój ojciec nie miał gdzie mieszkać? Powinieneś wtedy podciąć sobie te żyły i się wykrwawić. Albo wziąć nóż i wbić go sobie w brzuch. Zrób to! Zabij się, przestań zawadzać innym ludziom!
Nagle słyszę klakson, który wcisnąłem głową, która osunęła się na niego. Otrząsam się z tego amoku i odpalam auto, wyjeżdżam na drogę, kieruję się w stronę mojej pracy.
Będąc w pracy, nie robię niczego szczególnego, przeglądam najnowsze maile i staram się na nie odpowiedzieć. Jak zawsze o drugiej idę zrobić sobie kawę, wtedy w kuchni nie ma nikogo, bo wszyscy idą na stołówkę. Wmuszam w siebie czarny płyn by nie zasnąć i wpatruję się w skaczący płomień kominka.
CZYTASZ
"Krótka opowieść o chwilach"
Teen FictionOna chciała żyć, on nie chciał. Ona kochała kolory, on ich nienawidził. Ona uwielbiała słodycz, on rozpływał się nad goryczą. Ona płakała na filmach, on zapomniał czym były emocje. Ona marzyła o niebieskich migdałach, on nie chciał zagłębiać się w j...