Rozdział Piąty

112 8 3
                                    

Mistrz Eliksirów przyniósł wszystkie potrzebne rzeczy i podał je Poppy.

-Dziękuję Severusie. Po tym jak mu pomogę, musimy porozmawiać na pewien delikatny temat. Bardzo mnie to zaniepokoiło. Jak można coś takiego zrobić małemu dziecku?

-O co ci chodzi?

-Później, teraz muszę go uzdrowić i potrzebuję ciszy do tego.

Udzielanie chłopcu pomocy trwało już 2 godziny. Poppy udało się wyjąć złamane żebro z płuca i ustawić je we właściwym miejscu. Uleczyła większość ran, zabandażowała dziecko i podała mu potrzebne eliksiry. Poprosiła Severusa aby popilnował malucha, a sama poszła jeszcze po więcej dawek mikstur przeciwbólowych. Gdy była już w swoim składziku, usłyszała ochrypły wrzask Snape'a.

-Cholera, Poppy on nie oddycha! Kobieto on nie oddycha!

Magomedyczka podbiegła do nich i wymierzyła różdżką w klatkę piersiową chłopca. Upewniła się czy rzeczywiście nie oddycha i wyraźnie wypowiedziała zaklęcie.

-^Resuscitatio^- strumień mocy poleciał prosto w pierś dziecka. Jego klatka piersiowa podniosła się na chwilę i od razu opadła.

-Resuscitatio- drugi raz promień światła trafił dwulatka- O nie chłopcze! Nie umrzesz mi tutaj! Resuscitatio! No dawaj mały! Oddychaj!

Severus stracił nadzieję. Chłopiec już po jednym zaklęciu powinien odzyskać oddech. Nabuzowany Snape opuścił skrzydło szpitalne poprzez kominek i przeniósł się do gabinetu Dumbledora z chęcią mordu. Albus jak zwykle siedział w swoim fotelu za biurkiem z tym swoim durnym uśmieszkiem. Gdy Mistrz Eliksirów go zobaczył, stracił panowanie nad sobą i zaczął się wydzierać.

-Ty głupi starcze, jak mogłeś go posłać do tych mugoli!

-O co Ci chodzi Severusie? Uspokój się trochę. Może cytrynowego dropsa?

-Ten cały Potter nie żyje a ty mi z jakimiś dropsami wyjeżdżasz!? Dubledore zbladł momentalnie.

-Jak to nie żyje? O czym ty mówisz?

-Pojechałem do tego cholernego domu i zastałem go całego we krwi! Był cały połamany! Zabrałem dzieciaka tutaj, do Poppy, aby go ratować. Jeszcze wtedy żył! Poppy już prawie go uleczyła ale przestał oddychać! Reanimowała chłopaka ale nic to nie dało! Zabiłeś go Dumbledore! Mimo, że to nie ty pobiłeś tego bachora to i tak masz krew na rękach! Ty go tam umieściłeś! Mówiłeś, że tam będzie bezpieczny!

-Nie rozumiem, przecież wokół domu działały osłony.

-Tak, te osłony mogły chronić go przed Voldemortem i śmierciożercami, ale nie przed jego własną pojebaną rodzinką!- na te słowa dyrektor, jeśli to w ogóle możliwe, zbladł jeszcze bardziej.

Albus nie odezwał się już więcej. Jego twarz była pozbawiona wszelkich kolorów. Nic nie mówiąc, wszedł do kominka, uprzednio wpychając do niego Severusa i wykrzyczał wyraźnie:

-Skrzydło szpitalne Hogwart!

                                                                                                   #

Poppy nawet nie zauważyła kiedy Snape opuścił skrzydło. Była zbyt pochłonięta ratowaniem malca. Nie mogła już dłużej czekać. Musiała użyć najsilniejszego zaklęcia do RKO jakie znała. Po kilku minutach po odejściu Mistrza Eliksirów, do skrzydła szpitalnego wbiegł Dumbledore, a przed nim popchnięty został Severus. Dyrektor podbiegł do łóżka, na którym leżał maluch, a za nim profesor od mikstur. Kobieta szybko wymyśliła jeszcze jeden sposób na uratowanie chłopca gdy tylko zobaczyła mężczyzn.

-Albusie spróbujmy we trójkę jednocześnie rzucić najsilniejsze zaklęcie reanimujące. Pamiętacie je?- Odpowiedziały jej tylko dwa skinienia głową- To już jedyne wyjście. To na trzy. Raz...Dwa...Trzy!

-^Maximum cardiac resuscitatio^!

**********************************************************************************

Piąty rozdział(✿◡‿◡) I hope you liked it. Znowu złączyłam dwa rozdziały, bo drugi był za krótki. Buziaki 😘

^Resuscitatio^- zaklęcie mojego autorstwa, z łaciny oznacza resuscytacja

^Maximum cardiac resuscitatio^- kolejne zaklęcie, które sama wymyśliłam. Z języka łacińskiego znaczy maksymalna reanimacja serca.


Stanley Severus Tobias SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz