1. [18 lat wcześniej]

6.7K 137 8
                                    

-Declan? To twoje?- zawołała Rachel, przywołując swojego współlokatora do kuchni, pełnej tekturowych pudeł. Jedno, niezidentyfikowane leżało teraz na stole. Wysoki, niebieskooki brunet wyłonił się zza rogu i spojrzał na opakowanie.

            -Tak jakby, moje- mina wyraźnie mu spochmurniała. Stanął nad pudłem i przyglądał się mu przeczesując jednocześnie ręką włosy.

            -Nie otworzysz? Nie zrobisz z nim czegoś?- zapytała z uśmiechem Rachel, ale jej rozmówca jakby się wyłączył. Machinalnie sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej jakiś mały przedmiot. Dziewczyna stwierdziła, że pytanie „co to jest?’ i tak nie przyniesie jej żadnej odpowiedzi. Przyjrzała się za to dokładnie dłoni przyjaciela. Leżał na niej srebrny wisiorek, przez który przepleciona była metalowa ozdoba. Przedstawia małego ptaka, najprawdopodobniej kolibra, zatrzymanego w ruchu. Miał pomalowane skrzydełka na czerwono i niebiesko i była to najbardziej urokliwa ozdoba, którą widziała. 

            W tym samym czasie, w oddalonym o tysiące kilometrów mieście, Riley również odnalazła stare pudełko. Uśmiechnęła się sama do siebie gdy tylko zobaczyła na jednej ze ścian, wymalowanego starannie kolibra, identycznego jak ten, którego od wielu lat nosiła na szyi. Odruchowo zaczęła się nim bawić palcami. Wzięła pudło i usiadła na łóżku. Delikatnie je otworzyła i wspomnienia momentalnie zaczęły powracać.

18 lat wcześniej

            Przeciętny obserwator od razu zauważyłby, że na tym placu zabaw coś było nie tak. Większość dzieci bawiło się w bezpiecznej odległości od huśtawki, na której siedziała, pomachując powoli swoimi czarnymi glanami, dziewczynka. Dziewczynka, wyjątkowo różniąca się od reszty dzieci. Jej czarne włosy były zaczesane w kucyka na prawie samym czubku głowy, z którego wypływały kolorowe warkoczyki. Miała duże, ciemne, przenikliwe oczy, przykryte wachlarzem ciemnych rzęs. Małe, bladoróżowe usta układały się w delikatny uśmiech. Rumieniec na policzkach, okrywał kilka piegów. Jednak to jej strój budził niepokój u większości dzieci. Sukienka w fioletowo-niebieską kratę sięgała przed kolanko dziewczynki. Na ramionach przyczepiono kilka ćwieków, które wcale nie pasowały do młodego wieku dziecka. Miała zaledwie jakieś sześć lat.

            Z drugiej strony placu zabaw, na ławce, siedział samotnie chłopiec. Również sześcioletni, brunet, o niebieskich oczach. Jego skóra była blada, jedynie policzki były lekko zabarwione na różowo. Był obrany w jeansy i koszule, w czarno-czerwoną kratę. Na nosie sterczały mu duże, czarne okulary. Jego też dzieci omijały wielkim łukiem. Ze spuszczoną głową kopał bez celu kamyki, leżące na ścieżce.

            Nagle -zarówno dziewczynka jak i chłopiec- zauważyli siedzącego na ławce mężczyznę. Trzymał się rękami za głowę, nie wyglądając na zadowolonego. Obok niego stała papierowa torba wypełniona jakimiś małymi przedmiotami. I wtedy stało się coś dziwnego. Po chwili przyglądania się osobliwej postaci, w tym samym momencie, ze swoich miejsc wstał chłopiec i dziewczynka. Śmiało ruszyli w kierunku nieznajomego, a swoją obecność wyczuli dopiero koło jego ławki. Nie było już odwrotu. Pierwsza odezwała się dziewczynka.

            -Czemu pan jest smutny?- zapytała, uważnie przyglądając się każdemu ruchowi mężczyzny. On dopiero teraz zauważył dzieci i nieco się przestraszył. Spojrzał na tę dwójkę. Wyglądali jak rodzeństwo, niemalże jak bliźniaki, więc uznał ich za nie.

            -Nie zrozumiesz, dziecko- odburknął. Dziewczynka spojrzała nieśmiało na chłopca koło niej, oczekując, że teraz on coś zrobi. Podszedł niepewnie do papierowej torby i zaglądnął do środka.

            -Co to jest?- zapytał cicho.

            -Odrzuty z hali produkcyjnej- odpowiedział mężczyzna- Możecie je sobie wziąć i tak muszę się ich pozbyć…

            -Odrzuty!- uśmiechnęła się dziewczynka, nie za bardzo rozumiejąc czym właściwie są, te „odrzuty”. Śmiało sięgnęła ręką do torby. Jej spojrzenie spotkało się, z przerażeniem w oczach chłopca. –No co?- zapytała- Boisz się?

            -Nie- odpowiedział szybko i podszedł bliżej.

            -Co to takiego?- zapytała dziewczynka, wyciągając jeden z wisiorków. Dopiero po chwili mężczyzna doszedł do wniosku, że pytanie było skierowane do niego. Odwrócił się w jej kierunku i spojrzał na to co trzymała w ręce. Był to wisiorek z dwoma kolibrami ze złączonymi razem dziobami.

            -Popatrz- powiedział, odbierając jej wisiorek i wskazując na miejsce, w którym się złączyły- To powinny być dwa różne wisiorki, ale złączyły się w jedno.- po dłuższej chwili namysłu, chwycił ozdobę i złamał ją na pół, tak, że obydwa ptaki były w prawie nie naruszonym stanie, ale nie stykały się już dziobami.- Macie- powiedział, wręczając jednego chłopcowi, a jednego dziewczynce. Po czym wstał i odszedł z papierową torbą, zostawiając dzieci same.

            Bawili się przez chwilę prezentami, po czym dziewczynka zaczęła się przyglądać chłopcowi.

            -Podobasz mi się- powiedziała- Będziesz moim przyjacielem, dobra?

            Chłopiec uśmiechnął się na te słowa i kiwnął głową. Dziewczynka również się uśmiechnęła, łapiąc chłopca za rękę.

            -A jak masz na imię?- zapytała jeszcze.

            -Declan Collins- odpowiedział chłopiec, przyglądając się ich małym złączonym rączkom.

            -Ja jestem Riley. Riley Dickens- dodała dziewczynka, zaczynając iść wzdłuż alejki, ręka w rękę, z nowym przyjacielem.

To jest taki wstęp do mojego kolejnego opowiadania :) . Pracuję nad nim już dłuższą chwilę i  mam nadzieję, że Wam się spodoba. Zostawiajcie komentarze, a za niedługo pojawi się kolejna (dłuższa) część i opowiadanie zacznie się rozkręcać. :D

I jeszcze jedno. Z boku dołączyłam obsadę, na którą nie musicie zwracać uwagi :) . Nie mam jednak zupełnie pomysłu, kto nadawałby się na Riley, ale to raczej niewielki problem. Jeśli w trakcie czytania przyjdzie Wam do głowy jakiś pomysł to piszcie! :D

lockedinmyworld

Never let me goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz